RetroStrefa - Grand Theft Auto 3
Dwa tygodnie przed oficjalną premierą prawdopodobnie najbardziej wyczekiwanej gry tego roku – GTA V, w sieci huczy od najnowszych doniesień, a każda wzmianka na temat produkcji Rockstar Games spotyka się z niesamowitym odzewem publiczności. Co tu dużo mówić – wszyscy teraz piszą o GTA, co udzieliło się również autorom RetroStrefy. W ubiegły czwartek Wiktor przedstawiał wam kultową dwójkę. Postanowiłem zatem pójść za ciosem i przytoczyć GTA III, które wprowadziło niemałą rewolucję i nakreśliło tor, po którym do dzisiaj porusza się ta znakomita seria.
Grand Theft Auto III było rewolucyjne – na pewno dla serii, ale po części również dla całej branży. Oto jedna z ciekawszych, a przy okazji niezwykle brutalnych gier przeszła w pełne 3D, oferując ogromne lokacje, po których można się było poruszać bez żadnych ograniczeń (no dobra, pewne były, ale nie doskwierały zbyt mocno). Jak sięgam pamięcią wstecz, nie było wcześniej projektu tak rozbudowanego i zaawansowanego. Owszem, można wymienić chociażby Drivera, ale tam cały gameplay sprowadzał się do siedzenia za kierownicą. GTA oferowało natomiast znacznie, znacznie więcej…
Ciężko mi opisywać grę, którą znają praktycznie wszyscy szanujący się gracze, jednak z redaktorskiego obowiązku nakreślę pokrótce, z czym to się jadło. Otóż użytkownicy wcielali się w rolę bezimiennego gangstera (co prawda teraz już wiemy, że koleś miał na imię Claude, ale pierwszy raz jego głos usłyszeliśmy dopiero w GTA: San Andreas) w kultowej, czarnej skórzanej kurtce, który dopiero co dał dyla z więziennego konwoju i szuka zajęcia. Najlepiej dobrze płatnego i niekoniecznie legalnego. Takim sposobem kuma się z czarnoskórym 8-Ballem (gość od materiałów wybuchowych, to w jego warsztatach montowało się bomby pod samochodem), który pomału wkręca go w światek przestępczy, matactwa, wymuszenia, haracze, rozboje, morderstwa… ech, dużo by tu wymieniać. Jednym słowem – od zera do bohatera w mafijnych strukturach.
GTA III oferowało niezwykle wciągającą fabułę, która przedstawiała wiele barwnych postaci (Catalina!). To właśnie w tym momencie Rockstar Games zaczął słynąć z kreacji nietuzinkowych, często szalonych, a na pewno jedynych w swoim rodzaju bohaterów. Już przy okazji trójki mieliśmy okazję podziwiać fenomenalne przerywniki filmowe wykreowane na silniku z gry. To właśnie tutaj cut-scenki nabrały drugiego znaczenia, stając się nieodzownym elementem całości. Bo czy wykonywanie danej misji ma sens, gdy nie poznaliśmy podłoża fabularnego? Dla mnie nie.
W kwestii gameplayu również pozmieniało się bardzo dużo. Klasyczny widok 2D został zastąpiony pełnym trójwymiarem. Gracz miał do dyspozycji ogromne, tętniące życiem miasto, w którym zdaje się nikt nie zwracał na niego uwagi. Oczywiście do czasu, aż odpowiednio narozrabiał. Grafika robiła w 2001 roku piorunujące wrażenie. Teraz spuszczamy na nią zasłonę milczenia, ale dwanaście lat temu to było coś. A w połączeniu z wolnością, jakie oferowało miasto dostawaliśmy produkt, który na długie godziny przykuwał do monitora.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler