RetroStrefa - Baldur's Gate 2: Cienie Amn
Trochę prawdziwego rarytasu na czwartek? No to wyciągamy kule armatnie i ruszamy prosto do Amn! Z Baldur’s Gate 2 oczywiście.
Wrota Baldura były tytułem fantastycznym. To nie ulega najmniejszym wątpliwościom. I z pewnością wszyscy fani gry odetchnęli z prawdziwą ulgą, gdy w roku 2000 wyprodukowany przez BioWare sequel, pt. Baldur’s Gate 2: Cienie Amn, okazał się absolutnie godnym następcą swojego wybitnego poprzednika. Dla jasności – nie mam w intencji porównywać części pierwszej do Cieni Amn, czy w ogóle przedstawiać którąś z nich jako tę „lepszą”. Osobiście trochę bardziej wolę część drugą, choć nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że jej poziom rzeczywiście jest wyższy od dzieła z 1998 roku. Shadows of Amn jest wprawdzie nieco bardziej rozbudowany, ale nie może stanowić to kryterium przeważającego. Ostatecznie więc, są to gry o jakość tak zbliżonej, że ich odbiór pozostaje po prostu kwestią gustu. No dobra, ale nie o tym będziemy tu mówić – zajmijmy się w końcu tym świetnym klasykiem!
Rzecz jasna ponownie przenosimy się do Zapomnianych Krain, a naszym głównym bohaterem będzie dokładnie ten sam heros, którego poznaliśmy w odsłonie pierwszej. Dziecię Bhaala pokonało złego Sarevoka i o ile wydawać by się mogło, że zaczniemy wychodzić trochę na prostą, prawdziwe kłopoty miały się dopiero zacząć. Pewnej, pozornie spokojnej nocy, on – wraz z towarzyszami – zostaje pojmany przez tajemniczych, zamaskowanych zbrodniarzy. Obudzimy się dopiero w jakichś lochach, zamknięci w klatce, w towarzystwie pozostałych członków naszej ekipy (Jaheiry, Imoen i Minska – to co się stało z Khalidem i Dynaheir pozostaje początkowo tajemnicą). Na domiar złego, jakiś złowrogi czarownik – Jon Irenicus – przeprowadza na nas tajemnicze eksperymenty, torturując nas swoimi bolesnymi, potężnymi zaklęciami. Oczywiście z czasem uda nam się wydostać z uwięzi, ale będzie to ledwie początek prawdziwie złowrogich, ale i zarazem niezwykle bogatych i fascynujących przygód. Jakich dokładnie, najlepiej dowiedzcie się sami!
Już od pierwszych minut (i godzin) wyraźnie poczujemy, że Cienie Amn są nieco poważniejszą opowieścią niż pierwowzór. Rzecz jasna to nadal fantastyczny, baśniowy klimat, któremu daleko np. do uniwersum Planescape: Torment, ale atmosfera zdaje się być faktycznie ciut mroczniejsza niż dwa lata wcześniej. A jak się prezentuje sama jakość scenariusza? Cóż – absolutnie nie przesadzę mówiąc, że mamy do czynienia z historią absolutnie przenikającą, niewiarygodnie nastrojową i – genialnie wręcz – rozpisaną. Nastrój z wielkim blaskiem bije z monitora, zwroty akcji gonią się nawzajem, spotkamy całe multum niesamowitych i głębokich postaci, w końcu poprowadzimy żywe i ciekawe dialogi… Pod tym względem gra była faktycznie lepsza od „jedynki”. Scenariusz napisano śmielej, bohaterowie są o wiele bardziej złożeni, a nam dano większy wpływ na to, co dzieje się w otaczającym nas świecie (realne wybory moralne, różne ścieżki, etc.). Wszystko to sprawia, że Baldur’s Gate 2: Cienie Amn bez wątpienia jest jednym z najciekawiej „napisanych” cRPG w historii. Serio!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler