Gra w lekturze - Wrota Baldura


Zidan @ 10:45 21.06.2013

Jakiś czas temu wszyscy miłośnicy nieco bardziej starodawnych cRPG, mieli okazję odświeżyć sobie jednego z największych klasyków tegoż nurtu, czyli Baldur’s Gate – rzecz jasna za sprawą jego reedycji.

Jakiś czas temu wszyscy miłośnicy nieco bardziej starodawnych cRPG, mieli okazję odświeżyć sobie jednego z największych klasyków tegoż nurtu, czyli Baldur’s Gate – rzecz jasna za sprawą jego reedycji. Mniej osób natomiast pamięta, że niedługo po premierze podstawowej wersji gry (pod koniec lat '90) miała miejsce publikacja opartej na niej książki noszącej ten sam tytuł. Cóż – może i dobrze, że powieść ta przeszła raczej bez echa, bo to, co zrobił z nią autor (Philip Athans) było swoistą profanacją tego, bądź co bądź, autentycznie wybitnego dzieła. Zobaczmy więc, co aż tak bardzo „nie grało” w wersji literackiej Wrót Baldura.



Zarzutów można wytoczyć Athansowi naprawdę wiele. Przede wszystkim, czytając jego dzieło okrutnie boli niemal całkowite odejście od fabuły znanej z growego pierwowzoru. Z jednej strony, nie jest zawsze dobrą sytuacją, w której autor ściśle opisuje wydarzenia znane z oryginalnej przygody, ale już to, co zrobił Athans, jest skrajnością zbyt wielką. Pierwszy grzech polega na całkowitej zmianie nastroju powieści. Ci co grali, doskonale pamiętają, że Baldur’s Gate znany był ze swojego baśniowego, heroicznego, ale w gruncie rzeczy – raczej „delikatnego” charakteru. Natomiast powieść zupełnie odwraca ten stan rzeczy. Mamy do czynienia z tekstem napisanym naturalistycznie, drastycznie i brutalnie, co absolutnie mija się z konwencją wirtualnego Baldur’s Gate. Wena twórcza pisarza to jedno, ale uważam, że tak znaczące odchodzenie od wyznaczonego kanonu było zdecydowanie błędnym podejściem literata.

O wiele gorszym zabiegiem jest jednak odmienienie scenariusza, dopisanie niepotrzebnych wątków, jak i zmodyfikowanie tych znanych z gry komputerowej. Przede wszystkim postać głównego bohatera, Abdela, całkowicie różni się od wizji herosa, którego znaliśmy z growych Wrót Baldura. Poznamy go nie jako dziecko wychowujące się w fortecy Candlekeep, a jako brutalnego, zabijającego za pieniądze, najemnika. Bohatera spotykamy w momencie, w którym wraz ze swoim ojcem Gorionem, zostaje napadnięty w drodze do pamiętnej gospody Pod Pomocną Dłonią. Podobnie jak w grze komputerowej, Gorion polega w bitce, a Abdel postanawia rozwikłać zagadkę tajemniczej napaści. I na tym etapie ścisłe podobieństwa się kończą. Owszem: nasz niesforny mocarz (podobnie jak w grze) rozwiąże problem zatruwanych złóż żelaza w Nashkel, zawędruje do tytułowych Wrót Baldura, tam w końcu zetknie się z organizacją Żelaznego Tronu, zapobiegnie wielkiej wojnie, aż w końcu pobije swojego zwyrodniałego (przyrodniego) brata, Sarevoka. Niestety – są to tak naprawdę tylko przewijające się, zaczerpnięte z gry motywy, natomiast sposób ich ukazania jest już zupełnie pozmieniany i nieatrakcyjny.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosroxa175   @   13:19, 21.06.2013
Dobrze, że nie miałam okazji przeczytać tej książki, bo szczerze mówiąc nie lubię jak ludzie starają się na siłę zmienić dobrze zrobione rzeczy, podobnie jest w przypadku ekranizacji fenomenalnych książek, które przez takie zmiany stają się dla osób zapoznanych z pierwowzorem po prostu słabe.
0 kudossebogothic   @   14:49, 21.06.2013
Tak jest teraz z większością książek wydawanych na podstawie gier, wydawanych przed premierą i pisanych na szybkiego. Chodzi oczywiście by zarobić na fanach danego uniwersum, bo w większości przypadków te książki same się nie bronią.