RetroStrefa - Max Payne
Tym razem powracamy do jednego z najbardziej przełomowych TPS-ów w historii, jak i nadal wybitnie grywalnej produkcji z 2001 roku. Tak tak, wiadomo, że chodzi o Max Payne!
Odpowiedzialne za grę Remedy Entertainment stworzyło coś absolutnie niebywałego, czego chyba Rockstar w przypadku Max Payne 3 nie zdołał powtórzyć. Mroczne przygody nowojorskiego policjanta, tytułowego Maxa Payne’a, w najlepszy z możliwych sposobów łączyły wspaniałą, klimatyczną fabułę, cudną narrację, niesamowity gameplay z mistrzowską oprawą wizualną. Remedy wydało na świat twór, obok którego nie dało się przejść obojętnie i który jest jednym z tych tytułów, do którego naprawdę warto wracać po latach, nawet kosztem współczesnych TPS-ów.
Gdy rodzina Maxa Payne’a zostaje zamordowana, policjant znajduje się na skraju rozpaczy. Rzucony w wir zemsty zacznie prowadzić własne śledztwo, szybko jednak okaże się, że morderstwo jego żony i dziecka ma swoje korzenie w czymś o wiele większym, niż tylko zwykły napad rabunkowy. Max dodatkowo zostanie uwikłany w zabójstwo policjanta, a ponadto w Nowym Jorku pojawia się nowy, ultra groźny narkotyk Valkiria, którego rozprzestrzenieniu postara się zapobiec nasz podwładny. Max Payne może wydawać się typową opowieścią o bohaterstwie i dzielnym policjancie, zapomnijcie jednak o miłych akcentach i szczęśliwym zakończeniu – dzieło Remedy obraca się w świecie brudu i nihilizmu, jakby z góry skazując swojego bohatera na emocjonalną zagładę. Nie ma w tym niczego heroicznego, a jest krew, strach i zaszczucie.
Wydaje się, że jeszcze nigdy gra akcji nie miała aż tak złożonej fabuły i nie była aż tak głęboka. Główny bohater przestał być tylko powierzchownym, wirtualnym bytem, a stał się człowiekiem z krwi i kości, pełnym sprzecznych emocji, smutku i goryczy. Atmosferę ukierunkowano na skrajną ponurość, która wylewając się z monitora głęboko przenikała do świadomości odbiorcy. Wszystko to opatrzone zostało niecodzienną narracją, w postaci nastrojowego komiksu prezentującego różne wydarzenia z gry. Remedy stworzyło coś, na podstawie czego można było spokojnie nakręcić wyśmienity film (czego się zrobić nie udało), czy napisać niebanalną książkę. Bardzo dobra robota!
Taki klimat musiał udzielić się wszelakim lokacjom, w jakich znalazł się Max. Remedy wspaniale wykreowało mroczne zakątki zimowego Nowego Jorku, jego różne zaułki, knajpy, stacje metra, burdele, itp. Wszystko to cechowało się niebanalną dekoracją, na którą składali się także jacyś mieszkańcy, pijaczki, czy biedacy. Pod tym względem była to jedna z najlepiej wykreowanych gier do 2001 roku! Nie można przy tym zapomnieć o nieco bardziej „diabelskich” mapach, do których Payne przenosił się podczas trwania jego koszmarów. Motywy martwej rodziny z mistyczną, piekielną wręcz aurą, stanowiły zupełnie niespotykane dotąd doznanie. Klasa sama w sobie!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler