Columbia - Rapture ponad chmurami?
„Wszystko jedno. Nescio, co bym wolał, czy mysie, czy psie kiszki. Ale to pewna, żebym w żadnych mieszkać nie chciał, bo to i osiedzieć się tam nie łatwo, i wychodzić niepolitycznie” – tak pan Zagłoba w humorystyczny sposób przedstawiał Longina Podbipiętę Janowi Skrzetuskiemu. Dziś z kolei w roli Psichkiszek i Myszykiszek wystąpią Rapture oraz Columbia. Czy przynajmniej jedno z tych miejsc byłoby warte zamieszkania? Poszukajmy odpowiedzi, przy okazji zastanawiając się, czy podniebna metropolia rzeczywiście stanowczo odcięła się od tej na dnie Atlantyku. Na pozór to ogień i woda: nie dość, że dzielą je całe kilometry (i kilka dekad), to jeszcze całkowicie odróżnia ideologia. Ażeby bliżej wyjaśnić tę kwestię, należy… zacząć dostrzegać podobieństwa. Tak moi drodzy: pod inną paletą barw i miejscem kryje się ten sam, znany nam już BioShock, gdzie jeden człowiek, wizjoner, zapragnął stworzyć utopię. Uwaga, w tekście czyhają SPOILERY wielkości Songbirda, więc kto jeszcze nie grał w BioShocka: Infinite bądź poprzednie części serii, powinien zaprzestać dalszej lektury.
W Rapture wizjonerem był Andrew Ryan. W dnie oceanu upatrywał mekkę dla skrępowanych na powierzchni różnymi ograniczeniami naukowców i artystów, gdzie mogliby bez przeszkód oddać się pracy twórczej. Chciał zebrać kwiat ludzkości, który zdystansowałby rozwojem technologicznym resztę świata. Jednocześnie nie interesowało go pochodzenie etniczne – z otwartymi ramionami witał każdego bez względu na kolor skóry; ważne, by stanowił jakąś wartość dla miasta. Tutaj, dla lepszego zrozumienia tej postaci i motywów nią kierujących, należy przytoczyć kilka ciekawostek z jego biografii. Zacznijmy od tego, że Andrew Ryan… wcale nie urodził się w USA – przyszedł na świat w Rosji (jako Andriej Rianofski) i przeżył rewolucję październikową. Zniesmaczony faktem, że zmieniły się wyłącznie „pasożyty” u władzy, zaś stare kłamstwa pozostały, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Tam początkowo czuł się znakomicie dochodząc do przekonania, że w tym kraju wielki człowiek zostanie odpowiednio nagrodzony za swój wysiłek. Niestety, z biegiem lat ten pogląd ustępował miejsca rozczarowaniu, by znaleźć moment kulminacyjny w sporze o pozyskane przez Ryana zalesione tereny – władze chciały uczynić z nich park służący ludności, natomiast biznesmen poczytywał to za bezprawny atak na jego własność, toteż… spalił całe miejsce. W ten sposób jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że człowiek może posiadać tylko to, na co zapracował własnymi rękami. Tę ideologię przekuł w Rapture, które zbudował dzięki swojej fortunie w jedynym skrawku Ziemi poza zasięgiem „pasożytów” – na dnie Atlantyku.
Droga do potęgi Zachary’ego Hale’a Comstocka była równie wyboista, choć główny jej zwrot stanowiło przyjęcie chrztu oraz zapoczątkowana tym faktem głęboka przemiana religijna. Doprowadziło do niej poczucie winy po bitwie, a raczej masakrze na rdzennej ludności amerykańskiej pod Wounded Knee. Żołnierski fach zamienił na politykę, z biegiem czasu zyskując kolejnych stronników, dzięki czemu bez większych problemów zdobył od rządu amerykańskiego fundusze na budowę podniebnego miasta. Jednakże nie nazwałbym go wizjonerem tej klasy, co Ryan – Columbii sam nie wymyślił, lecz zobaczył ją za sprawą „bliźniaków” Lutece, konstruktorów urządzenia zdolnego otwierać tzw. wyrwy, czyli przejścia do alternatywnych rzeczywistości. To ich badania pozwoliły urzeczywistnić dryfujący w chmurach pomnik wielkości i rozwoju cywilizacyjnego Stanów Zjednoczonych, dumnie pokazywany reszcie świata. Przełom w dziejach metropolii datuje się na moment interwencji w tzw. powstaniu bokserów w Chinach, gdzie rebelianci wzięli do niewoli również amerykańskich obywateli. Comstock utopił insurekcję we krwi, zaś dla innych narodów stało się jasne, że ósmy cud świata to w zasadzie potężny okręt wojenny. Rząd USA stanowczo potępił mord, lecz Comstock ani myślał oddać miasta – odleciał nim w przestworza, uznając Columbię za jedyną prawdziwą Amerykę, zaś tę na dole określając mianem Sodomy. Dalsze zaglądanie w szklaną kulę doprowadziło go do chęci wywarcia na niej zemsty, o pardon, „oczyszczenia” jej. W odróżnieniu od Ryana, który wprawił w ruch tryby Rapture i na pewien czas (aż do pojawienia się wewnętrznych, groźnych przeciwników) usunął się nieco w cień, Comstock zapragnął nie schodzić z piedestału, uciekając się do religii jako instrumentu kontroli społeczeństwa. Z racji możliwości wynalazku „rodzeństwa” obwołał siebie prorokiem, zaś ludność bez problemu na to przystała widząc spełniające się na jej oczach kolejne przepowiednie. Ojców Założycieli wyniósł do rangi niemal bogów, natomiast Abrahama Lincolna uczynił apostatą ze względu na głoszoną przezeń równość i walkę o zniesienie niewolnictwa. To kłóciło się z wizją Columbii oferującej wszelkie prawa tylko białym obywatelom. Tym samym miasto pozostało tworem ksenofobicznym, rasistowskim, cywilizacyjnie uwstecznionym, całkowicie odmiennym od podwodnej enklawy geniuszy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler