Sztuka wciskania DLC

Miast stworzyć jedną grę, a porządną, stworzyli dwie, na początku kierowane do dwóch typów graczy (odmienne stylistyki oraz modele rozgrywki) wspierane przez dodatki, a potem ujednolicone i rozbite na dziesiątki DLC. I to często takich, bez których trudno nazwać rozgrywkę pełnoprawną, jak i takich, które tylko sprawiają takie wrażenie.
Cóż z tego, że Dragons Age 2 miało tak nieprzychylne oceny, jak fani je pokochali? I to tak bardzo, że wciąż zapełniają portale z twórczością obrazkową. Ci fani kupią wszystko, a przynajmniej bardzo dużo rzeczy by podtrzymać emocje związane z grą, więc chętnie kupują kolejne mikrododatki w rodzaju „Śmieszna czapeczka dla Szeparda. Pompon w osobnym microDLC. Kup teraz oba, okazja.”, czy jakieś gadżety i wersje kolekcjonerskie.
Oczywiście nie samym kupowaniem człowiek żyje i by podsycić zainteresowanie wypuszcza się np. serial internetowy, czy niedługo dwa filmy. Nie muszą być dobre (serial był cienki jak barszcz), ważne, że są i to tanio. Czyli produkujemy tanie rzeczy i dajemy je za darmo, a potem produkujemy tanie rzeczy i sprzedajemy je bardzo drogo.
Wydaje mi się, że w tym momencie nie można tak po prostu promować kolejnych DLC, ponieważ ta taktyka zyskała wiele negatywnych opinii. Gdyby zrobiono to z zakończeniem, odbiłoby się to bardzo negatywnie dla firmy (pamiętacie Prince of Persia z 2008 i?). Dlatego też posunięto się do podstępu, tworząc "zgodne z wizją artystyczną" zakończenie by później sprzedać "zgodne z wizją fanów".
Punkt trzeci – gracze to lemingi.
Jak zapewne można wywnioskować, gracze raz po raz dają się wpuszczać w marketingowe maliny. Jest tego wiele przyczyn – niedojrzałość, naiwność, miłość do gier, ale przede wszystkim zwykła nieuwaga. Nie zrzucałbym tego na mityczną „ludzką głupotę”, ale na brak wzorców kulturowych jak sobie radzić z przebiegłym marketingiem. Nasi dziadowie musieli się nauczyć jak oprzeć się reklamie mydła X, które lepiej pierze od Y. Nasi ojcowie, w Polsce po transformacji ustrojowej, że hasło „tylko dla Ciebie panie XYZ!” jest fałszem. My zaś, nie tylko jako gracze ale i konsumenci w ogóle, musimy się nauczyć, że zanim podejmiemy jakiekolwiek działanie wobec produktu (nie myślę tu zaraz o petycjach; zwykły zakup jest najlepszym przykładem) powinniśmy się zastanowić, czy nie było podyktowane przede wszystkim przez „zaufane głosy z zewnątrz”. Fora, portale, blogi, one wszystkie są podejrzane. Może nie jak te kwiatki z kamerami posadzone na mojej drodze na uczelnię, ani też dziwne tabletki wpychane do mojego kebaba, ale z pewnością podejrzane.
I tym optymistycznym akcentem kończymy ten bardzo mądry wywód. Niech CIA zawsze będzie wam przychylne.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler