RetroStrefa - Baldur's Gate
Kolejny czwartek, a to oznacza następny artykuł z serii RetroStrefa. Tym razem bierzemy na celownik niedościgniony wzór, jeżeli chodzi o gatunek cRPGów - Baldur's Gate.
Raz na kilkanaście lat pojawia się gra, która ustanawia nowe standardy na długi czas. W przypadku gatunku cRPG za taki kamień milowy można uznać Baldur’s Gate – produkcję jedyną w swoim rodzaju, oferującą mnóstwo godzin świetnej zabawy, posiadającą niesamowicie skonstruowaną fabułę i świat, który wciąga i po prostu urzeka swoim pięknem.
„Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę”
Tytułu nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W 1998 roku świat nie spodziewał się, iż czeka go tak wspaniała historia przedstawiona przy pomocy gry komputerowej. Wszystko rozpoczyna się sielankowo. Jako młodzieniec przemierzamy mury Candlekeep – swoistej fortecy słynącej z największej biblioteki w rejonie Wybrzeża Mieczy. Dokuczamy grubemu oberżyście, mordujemy szczury dla zdziadziałego krasnoluda i dostarczamy oręż zapominalskiemu strażnikowi. Przy okazji spotykamy przybranego ojca – Goriona, który pragnie wyruszyć z nami w drogę – cel podróży skrywany jest jednak pod płachtą tajemnicy. Jak się później okazuje, groziło nam niebezpieczeństwo. Gorion ginie na szlaku, my uciekamy w popłochu przed opancerzoną postacią, szlachtującą wszystko, co popadnie. Pozostawieni sami sobie przemierzamy szlak – idziemy dokładnie tam, gdzie mamy ochotę.
Wszyscy doskonale wiedzą, iż w późniejszym czasie fabuła nabiera zupełnie innych barw. Intryga przeradza się w poważny problem, a nam przyjdzie decydować o losach całego Wybrzeża Mieczy, przy okazji odkrywając tajemnicze fakty dotyczące naszego pochodzenia. Wątpię, by ktoś uważający się za porządnego gracza nie znał fabuły Baldur’s Gate, jednak w ramach bezpieczeństwa pozostawię ją samej sobie. Kto zna, ten zna i wie, że jest epicko wspaniała, kto nie zna, niech żałuje i czym prędzej nadrabia straty.
Baldur’s Gate zasłynęło przede wszystkim genialnie przedstawionym światem. Całość ulokowana została w uniwersum Forgotten Realms, które idealnie nadaje się do gier komputerowych. Typowa kraina miecza i magii, kryjąca w sobie wiele mistycznych zagadek i niewyjaśnionych zdarzeń. Bestiariusz również zasługuje na słowo uznania. Któż nie pamięta gibberlingów w dzikim szale nacierających na zagubionych podróżnych, hobgoblinów planujących zasadzki czy ogrów roztrzaskujących czaszki swoich wrogów? Dorzucamy do tego szalonych magów, wielkie wywerny i podróżujące pod ziemią angheki, a wizję szerokiego wachlarza przeciwników mamy gotową.
Baldur’s Gate to również świetny system fabularny, idealnie odtworzony na potrzeby gry. Wszystkie ataki są tutaj poddawane próbie losowej – o większości z nich decyduje rzut kostką. Dokładnie taką, którą gramy w papierowe RPGi, jednak na potrzeby gry zostało to zautomatyzowane. System trzyma się kanonu, jeśli chodzi o klasy postaci. Mamy klasycznych wojowników, magów parających się różnymi szkołami (np. iluzja, nekromancja), łowców, druidów bratających się z naturą, kapłanów, złodziejów itp.. Gracz, rozpoczynając swoją przygodę, może dostosować postać pod swoje upodobania, co pomaga w immersji z samą grą.
Nie można również zapomnieć o świetnie wykreowanych towarzyszach. Jednocześnie może nam pomagać aż pięć osób, napotkanych w różnych częściach ogromnego świata. Każda z postaci to oddzielna historia, osobowość oraz zadanie. Wystarczy wspomnieć potężnego berserkera Minsca z jego miniaturową wersją kosmicznego chomika (dla fanów pewna ciekawostka – grając w Mass Effect 2 polecam zajrzeć do kajuty Sheparda i dokładnie przeszukać tamtejszą zawartość. Być może zawieruszył się tam nasz mały gryzoń?), który poszukiwał swojej miłości – Dynaheir, szalony duet Xzara i Montarona czy chociażby Khalida i Jaheirę, by zakręciła się łezka w oku. Śmiem twierdzić, iż w żadnej innej grze towarzyszące nam NPC-e nie były tak charyzmatyczne, jak w Baldur’s Gate właśnie.
Gra zasłynęła także za sprawą genialnej polonizacji, w której wziął udział nieśmiertelny Piotr Fronczewski, wcielając się w głównego narratora opowieści. Mówcie co chcecie, ale ten gość to klasa sama w sobie, a czytane przez niego kolejne wprowadzenia do rozdziałów budowały niesamowity klimat. Braku profesjonalizmu nie można zarzucić także reszcie aktorów – wszyscy spisali się wzorowo, przez co Baldur’s Gate stał się niedoścignionym wzorem dla późniejszych polonizacji.
Tak, jestem fanem tej gry, przeszedłem ją na milion możliwych sposobów, zainstalowałem mnóstwo modów w mniejszym bądź większym stopniu wpływających na tytuł i wybiłem tysiące gibberlingów. Po tym czasie muszę przyznać, iż nigdy nie dostaniemy drugiej takiej produkcji, wciągającej na setki godzin i urzekającej swoim światem. Oczywiście mamy Wiedźminy i Skyrimy, ale to już nie to samo. Era oldschoolowych cRPGów zakończyła się definitywnie. A tym, którzy z Baldur’s Gate nie mieli do czynienia, polecam odrobienie zaległości, bo wstyd nie znać tak wspaniałej produkcji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler