RetroStrefa - Arcanum: Przypowieść o Maszynach i Magyi
Jak co czwartek, mamy dla Was kolejny artykuł z serii RetroStrefa, przybliżającej znane i lubiane klasyki, w które zagrywaliśmy się godzinami wiele lat temu.
Pisanie o najlepszej grze komputerowej w dziejach wcale nie jest proste. Najlepszej oczywiście w subiektywnym ujęciu osoby piszącej, a jednocześnie jej ukochanej, co tylko utrudnia sprawę. No bo jak tu utrzymać recenzencką rzetelność, kiedy na klawiaturę aż się cisną same ochy i achy oraz słowo „wspaniały” wraz z synonimami odmienianymi przez wszystkie przypadki? Postaram się jednak powściągnąć entuzjazm i nie słodzić zbytnio, by czytelnicy po skończonej lekturze tej wspominki nie dostali próchnicy i nie zaczęli świecić na tęczowo. A więc tyle słowem wstępu, czas na tekst właściwy: „Arcanum: Przypowieść o Maszynach i Magyi wielką grą jest i basta!”
Zacznijmy może od prezentacji uniwersum gry. W zalewie mniej lub bardziej sztampowych pseudośredniowiecznych gier RPG, Arcanum swoją oryginalnością błyszczy jak halogen. Nieczęsto bowiem zdarza się, by świat fantasy wkroczył w erę rewolucji przemysłowej! Orki z karabinami, kolej żelazna przecinająca kontynent oraz gazowe latarnie są tu przeciwstawione magicznemu uniwersytetowi, wymyślnym potworom i elfickim rytuałom. Steampunk fantasy pełną parą! Konflikt pomiędzy magią, a technologią jest jednym z motywów przewodnich w Arcanum. Jedno nie może skutecznie współgrać z drugim, co rodzi mnóstwo konfliktów. Zdaje się, że czas magii przeminął i to w technologii leży przyszłość ludzkości i innych ras. Nic nie jest tu jednak tak proste i oczywiste.
W ten skomplikowany świat wchodzimy z hukiem. Dosłownie. Jako jedyny ocalały z katastrofy sterowca IFS Zefir, dostajemy od umierającego gnoma pierścień, który mamy oddać „chłopcu”. Niestety, nie dowiadujemy się nic więcej, gdyż nasz eks-współpasażer rychło opuszcza ten padół łez. Jakby konfuzji było mało, na miejscu zdarzenia pojawia się młody kapłan Virgil, twierdząc, że nasz bohater jest wcieleniem elfiego mędrca, którego czci kościół Panarii. A to tylko sam początek wielkiej intrygi, która zakręci się jak świński ogon i wywróci na lewą stronę, miotając bohaterem i jego wiernymi towarzyszami niemal po całym świecie Arcanum. Zwiedzimy królestwo na skraju upadku, miasto wśród drzew, przemysłowy moloch, krasnoludzkie podziemia i mnóstwo innych wyjątkowych miejsc. Oprócz bardzo ciekawego wątku głównego czeka na nas prawdziwa lawina questów pobocznych. Owszem, zdarzają się zadania oparte na schematach „przynieś, wynieś, zabij”, ale zdecydowana większość jest bardziej ambitna (chociażby quest z czaszkami bliźniaczek syjamskich albo kradzieżą szklanej kuli). Co więcej, da się je zwykle rozwiązać na różne sposoby. W zależności od tego kim jesteś i jakie posiadasz umiejętności, Twoja przygoda w Arcanum za każdym razem wygląda inaczej. Ta gra jest tak bogata, że nawet za kilkunastym przejściem można odkryć coś nowego. Nie bujam, stwierdzam z autopsji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler