Sposób w jaki konsumujemy treści zabija fandom...?


bigboy177 @ 19:33 01.07.2025
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Wszystko, wszędzie, w każdym miejscu i dla każdego... ale czy to na pewno dobry sposób dystrybucji treści?

Trzeba przyznać, że żyjemy we wspaniałych czasach, przynajmniej jeśli chodzi o dostęp do różnych informacji oraz cyfrowych treści rozrywkowych. Pomijając to, że AI może niebawem doprowadzić do tego, że niełatwo będzie znaleźć coś faktycznie wykreowanego przez człowieka, a założyciel Facebooka mówi nawet o tym, że przyszłością Internetu jest generowany przez sztuczną inteligencję syf (inaczej się tego nie da nazwać), w tym momencie wszystko jest jeszcze względnie w porządku. Informacji i treści rozrywkowych jest mnóstwo. Każdy znaleźć może szybko coś dla siebie i po prostu konsumować… Jest tego jednak tyle, że pojawił się jeszcze jeden problem. Coraz trudniej się nam do czegokolwiek przywiązać i czerpać przyjemność. Dzisiejszy sposób konsumpcji zdaje się zabijać fandom.

Małe i wielkie korporacje chciałyby nam wszystko wypożyczać, najlepiej w ramach comiesięcznych subskrypcji. Nie powinniśmy posiadać na „własność” płyt z filmami czy muzyką, a zamiast tego powinniśmy je mieć dostępne w każdym momencie w takiej czy innej aplikacji. Dwa/trzy kliknięcia i cyk, możemy oglądać swój ulubiony serial albo słuchać ukochanej muzyki. Nie ma w tym zasadniczo niczego złego, bo grono odbiorców się poszerza (być może również o osoby mniej zamożne), a większy wybór oznacza, że teoretycznie większa szansa jest na to, że coś nam się spodoba… ale czy na pewno? Mam wrażenie, że takie subskrypcyjne „rozdawnictwo” doprowadza często do czegoś wręcz odwrotnego.

Ryzykując, że zabrzmię, jak stary zgred: dawno, dawno temu, jak człowiek kupił film na DVD, dorwał fajną płytę z muzyką albo nabył grę, na którą czekał miesiącami lub latami, nie skreślał nowego zakupu tak lekko. Jeśli pierwsze 10 minut filmu, pierwszy utwór na płycie albo pierwsza misja w grze nam się nie podobały, to często ciągnęliśmy dalej, albo po pewnym czasie powracaliśmy, by spróbować ponownie. Była zatem szansa na to, że dotrwamy do końca i finalnie jednak będziemy się dobrze bawić. Dziś to tak nie działa. Nowy film czy serial? Można odpalić na 5-10 minut, a jak się nie spodoba, dajemy łapkę w dół i szukamy dalej. Album nieznanego wykonawcy? Jeden kawałek, 4 minutki, a jak nie będzie od razu miłości, przerzucamy na coś innego. Nowa gra? Postępowanie dokładnie takie same, jak przy filmie i muzyce. Nie trzeba próbować, bo i po co. W końcu treści nie brakuje, więc może znajdzie się coś innego.

Na domiar złego, wszędzie te przeklęte łapki w dół, które doprowadzają do tego, że wiele treści nigdy nie wypłynie na powierzchnię, jeśli nie powali nas w ciągu pierwszych 10 minut. Producenci rozrywki to wiedzą i dlatego wszystko jest budowane tak, by natychmiast nas w sobie rozkochiwać… a że później brakuje pary? To już całkiem inna sprawa. Takie postępowanie "pod konsumenta" niszczy też kreatywność, a przy okazji zmniejsza i tak już mizerny czas, kiedy potencjalny konsument jest skoncentrowany na tym, co widzi. Zyskujące na popularności shorty nie wzięły się przecież znikąd. Tylko hity się wybijają i dlatego seriale są anulowane na lewo i prawo, a wydawcy i deweloperzy gier nie bardzo wiedzą w co inwestować. Wychowali sobie pokolenie osób tak wybrednych, że coraz trudniej im dogodzić.

Zbyt duża ilość treści i zbyt niski próg ich pozyskiwania sprawiają moim zdaniem, że niczego tak naprawdę nie cenimy, jak kiedyś. Coraz trudniej zbudować fandom dookoła marki, bo gier, filmów, seriali i muzyki jest naprawdę mnóstwo. Z naszego poletka pierwszym przykładem z brzegu może być Starfield. Nie powiem, nie była to tak dobra gra, jak oczekiwałem. Fabuła była raczej byle jaka, mechanika rozgrywki mało porywająca, a misje na jedno kopyto. Były w przeszłości przykłady podobnych „średniaków”, które za sprawą fandomu odżywały. Modderzy potrafią zrobić wspaniałe rzeczy i między innymi dlatego Skyrim oraz Fallout 4 (też moim zdaniem mocny średniak) do dziś żyją i mają się bardzo dobrze. Starfield to coś w gruncie rzeczy podobnego, aczkolwiek w nieco innych klimatach. Dlaczego się nie przyjęło? Dlaczego po zaledwie dwóch latach na Steam gra w niego jednocześnie mniej ludzi niż w dwa wymienione „starocie”? Między innymi dlatego, że ludzie nie mieli zachęty do tego, by pozostać dłużej. By zmaksymalizować zainwestowane pieniądze. Większość posiadaczy gry najpewniej nie wydała na nią nic, bo jest dostępna w Game Passie. Zrobiło się nudno? Alt + F4 i do widzenia.

Niestety korporacje pokroju Microsoftu nie widzą w tym trendzie żadnego problemu. Przynajmniej póki treści są konsumowane. Nieważne czy ktoś spędził po 10 minut w 10 grach, czy przesiedział w jednej 100 minut. Nie wiem tylko czy nie prowadzi to finalnie do tego, że pula graczy się zawęża, zamiast rozszerzać. Każda rozrywka powinna nas rozkochiwać, ale jak to z miłością bywa, rzadko jest to uczucie od pierwszego wejrzenia. Czasem potrzeba drugiego, trzeciego… może i czwartego. Czy da się coś z tym jeszcze zrobić? Obawiam się, że może być trudno… szczególnie, gdy do akcji wkroczy AI, jeszcze bardziej zapychające sieć treściami, ale to temat na kolejny artykuł… Tymczasem zachęcam do komentowania. Macie podobne/odmienne odczucia? Dajcie znać w komentarzu.

Sprawdź także:

Starfield

Premiera: 06 września 2023
PC, XBOX X/S

Starfield to kolejna gra z gatunku RPG akcji od Bethesda Game Studios. Tym razem deweloperzy, który specjalizują się w produkcjach z klimatów bliższych postapokalipsie (F...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
1 kudospetrucci109   @   17:46, 03.07.2025
Wszystko to prawda. Nic dodać, nic ująć. Kiedyś człowiek wypożyczal zdezelowana kasetę z wypożyczalni i te filmy są gdzieś w głowie do dzisiaj. A dziś 1000 seriali na Netflixie i nic już nie zapada tak w pamięć. Dla mnie, co już niejednokrotnie pisałem internet zabił sporo magii jeśli chodzi o gry, filmy, czy muzykę. Chociaż jeśli chodzi o mnie mój sposób "konsumpcji" pozostal taki sam. Tzn. nie przestaje oglądać filmu po 10 minutach. Gry przechodzę do końca. A albumy słucham w całości Szczęśliwy
1 kudosBarbarella.   @   18:00, 03.07.2025
Cytat: petrucci109
A albumy słucham w całości

Słuchanie Dream Theater nie w całości to chyba profanacja nawet. Szczęśliwy A na żywo podobno było Cudnie . Niestety dla mnie za daleko. Smutny
Widać na filmiku że masz fajną brodę. Szczęśliwy
1 kudosIgI123   @   19:58, 03.07.2025
Po prostu nie ma wokół czego tworzyć community. Jak coś jest zrobione przez fanów swojej własnej pracy to go czuć, i jednoczą się wokół tego ludziska.
Trzymając się wspomnianej w artykule Bethesdy - wideo eseje z teoriami o Skyrimie powstają do dziś, a ludzie nadal kłócą się czy Gromowładni czy Legion lepsze. A Starfield? Gra w niego dość ludzi by grupkę fanów wokół siebie zebrać, ale nie ma komu tego rozkminiać, bo nie ma czego. Gry indie too koronny przykład, weźmy takiego FNaF'a - twory maksymalnie niszowe. Nigdy w żadną część nie grałem, ale ilość ludzi mających jebla na punkcie lore jest porażająca. Blasphemous w którego grałem też, filmiki z teoriami czy wyjaśnieniami meandrów świata przedstawionego mają dziesiątki, jak nie setki tysięcy wyświetleń.
Istnieje taki czynnik, niemożliwy do zmierzenia ani nazwania, gdzie czuć że coś powstało z sercem, a nie w ekselu. Wokół takich tworów ludzie się zbierają, dyskutują, fanami są.

1 kudosBarbarella.   @   20:19, 03.07.2025
Cytat: petrucci109
Kiedyś człowiek wypożyczal zdezelowana kasetę z wypożyczalni i te filmy są gdzieś w głowie do dzisiaj.

Oj tam kaseta. Twój pradziad nie uznawał żadnego tam VHS tylko popylał do kina i potem miał te filmy w głowie do ....no prawie do dzisiaj. Każde pokolenie twierdzi że.....za moich czasów to było, nie to co dzisiaj. Cool
0 kudosthiefi   @   23:04, 03.07.2025
"Jest tego jednak tyle, że pojawił się jeszcze jeden problem. Coraz trudniej się nam do czegokolwiek przywiązać i czerpać przyjemność. Dzisiejszy sposób konsumpcji zdaje się zabijać fandom."

Tylko, czy dobrym jest przywiązywanie do czegoś co nie jest "moje" i na które nie mam absolutnie żadnego wpływu?
Mam w tej materii wątpliwości, gdyż z wiekiem dochodzę do wniosku, że przywiązywanie się to oznacza dawanie się manipulować i sterować danym medium czy tworem.

Jestem człowiekiem cienia, obserwującym ludzkość z boku i śmiałem się z subkultur i słabym (wg mnie) jednostkom ulegającym modom wykreowanym przez obcych (manipulacja psychologiczna) i np teraz jest moda na za krótkie spodnie, na tatuaże, wcześniej na brody.
To wszystko to jedno wielkie "zarządzanie ludem, owcami", żadne pokazywanie jestestwa czy jednostkowości. Manipulacja i instalowanie pewnych rozwiązań w społeczeństwie= czyli manipulacja, wręcz pranie mózgu.

Czy to, że młodzi ludzie nie ulegają manipulacji tak łatwo to coś złego? Jako człowiek cienia, który zawsze był obok i nie dał sobie wyprać mózgu, twierdzę, że nie. Wręcz dobrze, gdyż brak manipulacji = wolność.

Czy mam rację, czy nie, nie wiem, jestem tylko jednostką, która od dziecka obserwuje innych ludzi i media z boku i analizuje, plus studia z filozofii i psychologiii, które pogłębiły powyższe.

Moje zdanie? Wolni ludzie to zawsze najlepsze co istnieje, manipulacja= forma nacisku i zniewolenia, subkultura? Ludzie z wypranymi mózgami, jednostki pozbawione własnego myślnie i stylu.
Ideał? Jak mawiał Spiderman w komisksie The Torment - wystarczy wznieść się ponad to wszystko.
Być ponad ograniczeniami i manipulacjami i szukać swojej prawdy i wzorców, nie czyiś.
3 kudosbigboy177   @   23:04, 03.07.2025
Cytat: Barbarella.
Cytat: petrucci109
A albumy słucham w całości

Słuchanie Dream Theater nie w całości to chyba profanacja nawet. Szczęśliwy A na żywo podobno było Cudnie . Niestety dla mnie za daleko. Smutny
Widać na filmiku że masz fajną brodę. Szczęśliwy
Zdecydowanie profanacja. Ja całą Polskę przejechałem dla nich na ten koncert. I potwierdzam, genialnie było! Petrucci jak zwykle w wyśmienitej formie, hehe Pokręcony
Cytat: thiefi
Czy to, że młodzi ludzie nie ulegają manipulacji tak łatwo to coś złego? Jako człowiek cienia, który zawsze był obok i nie dał sobie wyprać mózgu, twierdzę, że nie. Wręcz dobrze, gdyż brak manipulacji = wolność.

Ja mam wrażenie, że ulegają bardziej... vide moda na wszelkie jenu/łonu i inne cuda. Fandomy, przywiązanie do jakiś uniwersów - ale takie zdrowe, budujące, łączące - to według mnie coś świetnego. Ludzie są stworzeniami stadnymi. Lubimy być w grupach. Kiedyś te grupy powstawały same, dookoła dzieł stworzonych z serca i pasji. Obecnie większość tego to jakiś rodzaj manipulacji i dlatego to umiera. Gdzieś w głębi ludzie czują, że czegoś brakuje... Takie moje zdanie, oczywiście. Niepoparte psychologią, ani pedagogiką, bo miałem ich na studiach raptem po 4 semestry Cool
0 kudosthiefi   @   23:08, 03.07.2025
Cytat: Barbarella.
Cytat: petrucci109
Kiedyś człowiek wypożyczal zdezelowana kasetę z wypożyczalni i te filmy są gdzieś w głowie do dzisiaj.

Oj tam kaseta. Twój pradziad nie uznawał żadnego tam VHS tylko popylał do kina i potem miał te filmy w głowie do ....no prawie do dzisiaj. Każde pokolenie twierdzi że.....za moich czasów to było, nie to co dzisiaj. Cool


Mimo VOD i Blue Raya na filmy które uznaje za wartościowe do dzis idę do kina i traktuję to jako wyjście kulturalne, jako obcowanie ze sztuką.
Mimo, że pierwsze 30 lat życia nie miałem kasy na kino i oglądałęm divixy na komputerze. Marzenie przetrwało i realizuję je już od dawna.
Kino daje kulturę, samotne oglądanie jest... samotne.
Oglądam z kolegą, czy żoną coś w kinie= przeżycie, oglądam na XSX samotny film na BD to nie mam z kim porozmawiać o tym co oglądałem i wymienić się doświadczeniami.

Kino nie jest archaizmem, ale jakość ekranów faktycznie ustępuje 4K.
0 kudosthiefi   @   23:13, 03.07.2025
Cytat: IgI123
Po prostu nie ma wokół czego tworzyć community. Jak coś jest zrobione przez fanów swojej własnej pracy to go czuć, i jednoczą się wokół tego ludziska.
Trzymając się wspomnianej w artykule Bethesdy - wideo eseje z teoriami o Skyrimie powstają do dziś, a ludzie nadal kłócą się czy Gromowładni czy Legion lepsze. A Starfield? Gra w niego dość ludzi by grupkę fanów wokół siebie zebrać, ale nie ma komu tego rozkminiać, bo nie ma czego. Gry indie too koronny przykład, weźmy takiego FNaF'a - twory maksymalnie niszowe. Nigdy w żadną część nie grałem, ale ilość ludzi mających jebla na punkcie lore jest porażająca. Blasphemous w którego grałem też, filmiki z teoriami czy wyjaśnieniami meandrów świata przedstawionego mają dziesiątki, jak nie setki tysięcy wyświetleń.
Istnieje taki czynnik, niemożliwy do zmierzenia ani nazwania, gdzie czuć że coś powstało z sercem, a nie w ekselu. Wokół takich tworów ludzie się zbierają, dyskutują, fanami są.


Jakoś Batman czy Spiderman ma wciąż swoje community mimo lat, dekad, a niegługo mileniów.
Tylko trzeba tworzyć coś co ma wartość, idę, która jest ponad tempą konsumpcję Sebixów czy Jessiki.
Poswiecenie, wartości i wzorzec, który się nie łamie mimo zmnian pokoleniowych.
Batman ma syna, ale wciąż nie zabija. Trzymamy się ideału, stworzonego niemal 100 lat temu.
Myszka Miki jest dobra i nie krzywdzi ludzi, mimo 100+ lat i obecnej ery krwiożerczego kapitalizmu i egoizmu.
Mamy wciąż symbole, które nie zostały za przeproszenie sprostytuowane.
Dla przykładu StarWars został, Matrix to samo i wiele innych.
0 kudosBarbarella.   @   07:29, 04.07.2025
Cytat: thiefi
Wolni ludzie to zawsze najlepsze co istnieje

A czy niewolnicy Wolności też są wolni? Zdziwiony
1 kudosDviga   @   10:27, 04.07.2025
Konsumujemy te treści dostosowując się do tego jak je nam "podają".
Obecnie jest tego za dużo i często miernej jakości (bo twórcy są nastawieni głównie na kapuchę). Dlatego zamiast zbierać oryginalne wydania i figurki z gier, robić coplaye, uczestniczyć w zlotach i targach - zaczynamy i nie kończymy gier, przelatujemy szybko listy muzyczne, szukamy w tym morzu zalewającej nas bylejakości..
Przykro mi, ale muszę powiedzieć"kiedyś to było". I to na polu muzyki, i filmu i gier-powstawały ponieważ ktoś chciał coś przekazać , a nie zarobić miliony.
Bywa, że szukamy czegoś fajnego do oglądania i lądujemy przy Siedem, Matrixie, Milczeniu Owiec-bo to jest po prostu dobre.
Nie mamy do czego tworzyć po prostu fanclubów itp.
1 kudosBarbarella.   @   10:42, 04.07.2025
Może i racja ale ja tam wolę konsumować póki mogę bo za jakiś czas robale będą mnie konsumować i rozterki konsumenckie i tak pójdą się . Cenzura . Cool A jakby mi się zrobiło niedobrze od konsumpcji to zawsze mogę się wyrzygać i konsumować od nowa. Dumny
2 kudospetrucci109   @   12:41, 04.07.2025
Cytat: bigboy177
Cytat: Barbarella.
Cytat: petrucci109
A albumy słucham w całości

Słuchanie Dream Theater nie w całości to chyba profanacja nawet. Szczęśliwy A na żywo podobno było Cudnie . Niestety dla mnie za daleko. Smutny
Widać na filmiku że masz fajną brodę. Szczęśliwy
Zdecydowanie profanacja. Ja całą Polskę przejechałem dla nich na ten koncert. I potwierdzam, genialnie było! Petrucci jak zwykle w wyśmienitej formie, hehe Pokręcony
Cool
Potwierdzam, byłem w tym roku na koncercie DT w Warszawie i panowie cały czas w formie (może James czasami nie domaga ale to nie nowość). I cieszy, że Mike wrócił. DT bez Portnoya to nie to samo Szczęśliwy I tak, słuchanie w ogóle koncept albumów nie w całości to profanacja. Obojętnie czy to DT, Pink Floyd, Yes, czy Porcupine Tree.
2 kudosbigboy177   @   13:16, 04.07.2025
Zgadzam się. Nie ma nic wspanialszego, niż siąść, pieprznąć gdzieś telefonem daleko, odpalić jakieś CD albo winyl (tak, tak, mam takie przeżytki) i po prostu słuchać. Nie patrzyć co 2 minuty na telefon, nie sprawdzać maili, smsów, a tym bardziej durnych TikToków czy innych shortów. Czysty niczym nie skrępowany relaks. Nie mówię oczywiście, że technologia jest zła. Jest świetna, bo dzięki niej mogę siąść na plaży wieczorkiem, postawić głośnik BT i również cyknąć jakiś album, w pełni się relaksując. Nie zmienia to jednak faktu, że nie miałbym nic przeciwko, gdyby subskrypcyjne usługi całkiem zdechły i trzeba by było "kupować" wszystko, nawet w cyfrowej postaci, ale jednak kupować.

Co do Jamesa, zgadzam się, trochę nie domagał, ale młody już nie jest. W kość daje też to, że "nasze" kapele muszą koncertować, by zarabiać. Kiedyś sprzedawali albumy, zrobili 10-15 koncertów i było OK. Teraz jadą w trasę koncertową, to ich pół roku nie ma, bo koncertów 100. Bez nich pewnie ciężko byłoby im wyżyć z grania.
1 kudospetrucci109   @   13:38, 04.07.2025
Cytat: bigboy177
Co do Jamesa, zgadzam się, trochę nie domagał, ale młody już nie jest. W kość daje też to, że "nasze" kapele muszą koncertować, by zarabiać. Kiedyś sprzedawali albumy, zrobili 10-15 koncertów i było OK. Teraz jadą w trasę koncertową, to ich pół roku nie ma, bo koncertów 100. Bez nich pewnie ciężko byłoby im wyżyć z grania.
To prawda. Dzisiaj zarabia się tylko na koncertach. Dlatego zespoły muszą tyle grać i dlatego bilety poszły tak mocno w górę. Przez Spotify i inne tego typu wynalazki. Dzisiaj zespoly nie zarabiają już w ogóle na sprzedaży płyt.
1 kudosBarbarella.   @   14:10, 04.07.2025
Cytat: bigboy177
Zgadzam się. Nie ma nic wspanialszego, niż siąść, pieprznąć gdzieś telefonem daleko, odpalić jakieś CD albo winyl (tak, tak, mam takie przeżytki) i po prostu słuchać. Nie patrzyć co 2 minuty na telefon, nie sprawdzać maili, smsów, a tym bardziej durnych TikToków czy innych shortów. Czysty niczym nie skrępowany relaks. Nie mówię oczywiście, że technologia jest zła. Jest świetna, bo dzięki niej mogę siąść na plaży wieczorkiem, postawić głośnik BT i również cyknąć jakiś album, w pełni się relaksując. Nie zmienia to jednak faktu, że nie miałbym nic przeciwko, gdyby subskrypcyjne usługi całkiem zdechły i trzeba by było "kupować" wszystko, nawet w cyfrowej postaci, ale jednak kupować.

Cytat: petrucci109
To prawda. Dzisiaj zarabia się tylko na koncertach. Dlatego zespoły muszą tyle grać i dlatego bilety poszły tak mocno w górę. Przez Spotify i inne tego typu wynalazki. Dzisiaj zespoly nie zarabiają już w ogóle na sprzedaży płyt.

No tak. Przyznam się bez bicia że przyczyniam się do takiego stanu rzeczy, płyt nie kupuję i faktycznie Spotify i YT to moi główni dostawcy muzy. A żeby się całkiem pogrążyć to jeszcze mam mnóstwo muzy czy koncertów video na płytkach z czasów gdy ....funkcjonowało Pirate Bay. Zawstydzony No nie jestem pomnikiem moralności. Zawstydzony Jest tak jak jest w biznesie muzycznym to biorę i korzystam, idę po linii najmniejszego oporu. Ale też nie mam nastawienia że to wszystko mi się należy, gdyby coś się zmieniło i tak jak Big Boy pisze trzeba by płacić za odsłuchanie płyty to nie darłabym się wniebogłosy że kapitaliści chcą mnie okraść. Po prostu dostosowałabym się. Uśmiech
Dodaj Odpowiedź