Kryzys w branży, branża w kryzysie? A może po prostu restart?


bigboy177 @ 14:42 05.06.2025
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

W ostatnich latach dzieją się w branży gier dziwne rzeczy. Przygotowałem więc krótki artykuł na temat tego, czym może to być spowodowane.

Ostatnio nie dzieje się dobrze w naszym ukochanym gamingu. Mimo że niektórzy wieszczą jakiś wielki dramat, kryzys, który zweryfikuje wszystko i sprawi, że gry AAA odejdą w zapomnienie, mam wrażenie, że to – co najmniej – lekka przesada. Ileż to razy słyszeliśmy, że granie na PC stanie się niszą. Ileż to razy wieszczono upadek rynku konsol. I wiecie co? Żaden z tych czarnych scenariuszy się nie spełnił i zakładam, że w najbliższym czasie się nie spełni. Nie oznacza to jednak, że w branży nie dzieje się nic złego/dużego(?). Wręcz przeciwnie, zachodzą zmiany, które mogą nam wszystkim wyjść na dobre. Dlaczego tak uważam? Pozwólcie, że wytłumaczę. Przemyślenia oparłem na różnych innych materiałach, w tym na wyśmienitym raporcie, który znajdziecie w tym miejscu.

Branża gier zaczęła dość spokojnie. Dekady temu w gaming bawiła się przede wszystkim garstka zapaleńców, a dzięki powstającym na lewo i prawo studiom deweloperskim oraz wydawcom zaczęła się ona przedzierać do mainstreamu. W tym momencie gaming wart jest mnóstwo pieniędzy. Mówi się o kwocie przekraczającej 230 miliardów dolarów rocznie, a to oznacza, że w wirtualnej rozrywce jest dwukrotnie więcej kasy niż w branży filmowej i muzycznej razem wziętych! Genialnie, prawda? Mimo tej całej fury pieniędzy, od kilku lat jest jakoś… dziwnie.

Mam wrażenie - i w sumie nie tylko ja - że złote lata gamingu przypadały na minioną już dekadę, czyli powiedzmy gdzieś od roku 2007/2008 do 2018/2019. Nie mówię, że fantastycznych rzeczy nie było wcześniej. Oczywiście, że były. PlayStation 2 to jedna z najlepszych i najpopularniejszych konsol w historii branży, o przeróżnych platformach Nintendo czy SEGI nie wspominając. Mimo sentymentu do „czarnulki”, bardziej związany jestem z PlayStation 3, PlayStation 4, a nawet genialnym Xboksem 360, na którego gry robiły, robotę (choć sam sprzęt był delikatnie pisząc niedopracowany)! W czasie, gdy dominowały wymienione trzy platformy, na rynku zadebiutowało mnóstwo świetnych gier. Można powiedzieć, że najbardziej rozpoznawalne marki otrzymaliśmy właśnie wtedy. Wszystkie te BioShocki, Mass Effecty, Unchartedy, The Last of Usy… no było wspaniale i ciągle pojawiały się nowe trendy, przyspieszające wzrost na niesamowitą skalę.

Pamiętacie moment, gdy prawie każda duża marka musiała mieć jakąś aplikację towarzyszącą? Były w tym pieniądze. Każdy wydawca chciał, aby gracze praktycznie nie wychodzili z wirtualnego świata. Dlatego też kombinowali nawet z jakimiś specjalnymi nakładkami na smartfony, imitującymi gogle wirtualnej rzeczywistości. Było szaleństwo, były inwestycje, była wielka kasa… przynajmniej do momentu, gdy już jej nie było. Gracze hardcorowi nigdy tak naprawdę w granie na smartfonach się nie wciągnęli, a gracze niedzielni ewidentnie nie byli skłonni do płacenia kroci za rozmaite mikrotransakcje. Dowodem tego może być niedawna informacja o zakończeniu wsparcia Call of Duty Mobile. Najwięksi wydawcy i deweloperzy zauważyli, że gaming mobilny wśród dorosłych (wolących przesiadywać na TikToku oraz innych platformach społecznościowych) się kurczy, więc zaczęli odchodzić od smartfonów. Szanse na poszerzenie zasięgów i zdobycie nowych odbiorców legły w gruzach.

Co ciekawe, granie na smartfonach to nie odosobniony przypadek. We wspomnianym przedziale czasowym nie tylko one radziły sobie bardzo dobrze i nie tylko one napędzały niewiarygodny wzrost branży. W rozkwicie były bowiem również gry typu free-to-play oraz rozmaite projekty MMO, których subskrypcyjny model pozwalał największym spółkom w branży liczyć na regularne przychody. To były czasy świetności m.in. firm pokroju Frogster i jej Runes of Magic, będącego „uboższą” wersją World of WarCraft. Frogster na wspomnianej produkcji zarobił miliony, a przy okazji mógł liczyć na grubą kasę od inwestorów. Branża gamingowa rosła niesamowicie szybko, więc wszyscy chcieli w nią inwestować, licząc na w miarę szybkie i solidne zyski.

W tych wspaniałych latach powstało też określenie gry-usługi. To całkiem nowy model rozwoju, w ramach którego deweloping tak naprawdę nigdy nie dobiega końca. Twórcy przygotowują jakieś fundamenty swojego projektu, a następnie udostępniają je graczom. Ci się bawią, podrzucają pomysły, sugerują co wypadałoby zmienić, a projektanci co lepsze pomysły wdrażają w ramach kolejnych sezonów zawartości. W ten sposób funkcjonuje m.in. Fortnite oraz Apex Legends. Gry te przynoszą ich twórcom ogromne pieniądze i początkowo ściągnęły do siebie całkiem nowych graczy, ale ich wzrost też w pewnym momencie się zatrzymał. Kanibalizowały one ponadto siebie nawzajem oraz inne tytułu. Grając w GaaS (grę-usługę), trudno znaleźć czas na coś innego. W pewnym momencie ten czas, a dokładnie jego brak, stał się kolejnym problemem wyhamowującym wzrosty w branży. Wszyscy zaczęli inwestować w gry-usługi. Zrobił się tłok. A że niełatwo się w tym tłoku przebić, zaczęły docierać do nas informacje o anulacjach i zwolnieniach. Wiele projektów kasowano jeszcze przed zapowiedziami, albo zaraz po premierze (Concord, Suicide Squad itd.), i choć z perspektywy obserwatorów nie wyglądało to najlepiej, to możliwe, że to oznaka odradzającego się zdrowego rozsądku wśród wydawców i deweloperów.

Przymusił ich do tego niestety kolejny problem. Znacząco spowolnił proces adaptacji całkiem nowych rozwiązań, w tym streamingu oraz modelu opartego na subskrypcji. Oba miały sprawić, że próg wejścia w gaming będzie niższy niż kiedykolwiek wcześniej. Miały przyciągnąć całkiem nowych konsumentów, a finalnie nic takiego się nie stało. W streamingu najlepiej radzi sobie NVIDIA oraz usługa GeForce Now, a w międzyczasie odpadła Stadia, którą przez pewien czas mocno promowało Google. GeForce Now oferuje najwyższą jakość oraz najlepszy komfort zabawy, ale jego baza użytkowników nie rośnie tak szybko, jak oczekiwałaby branża. Na domiar złego, popularyzacja streamingu oznaczałaby najpewniej straty wśród producentów sprzętu PC oraz konsol. Coś, co miałoby potencjalnie ofertę uzupełnić, doprowadziłoby do jej zubożenia.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosBarbarella.   @   16:32, 05.06.2025


Obrazek


Z mojego punktu widzenia ten kryzys wygląda tak jak na okładce płyty grupy Supertramp. Nie specjalnie mnie obchodzi. Mam w co grać, co miesiąc ze dwie, trzy ciekawe premiery że nie wiem kiedy i czy w ogóle to ogarnę. I to co się dzieje tam w branży, kto zarobił, kto stracił, kto zbankrutował to mnie obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg. Nie moje zmartwienie.
0 kudosmrPack   @   10:45, 06.06.2025
Coraz bardziej widać, że dużo gier powstaje tylko po to by zarobić siano dla wydawcy, promować poprawność, powielać wszystko to co już było, stawiać na zaangażowanie, by później chwalić się tym, a nie faktyczną sprzedażą czy ocenami. Gier, na które czeka się z ogromną ekscytacją i później czerpie się satysfakcję z obejrzenia napisów końcowych pojawia się obecnie zdecydowanie mniej, ale na całe szczęście nadal się pojawiają. Najwięksi cały czas narzekają na koszty, a tu nagle wychodzi takie Clair Obscur, które miało nieporównywany budżet oraz ekipę i jakoś odniosło sukces, a Sony topi miliony w grach, na które nie ma miejsca na rynku Konsternacja
0 kudospetrucci109   @   11:15, 06.06.2025
Ja mam za to innego rodzaju kryzys. Ostatnio przeszedłem Andromedę, później Outlasta 2, a teraz zacząłem Wolfensteina 2 i wszystkie te gry mnie znudziły. Zdecydowanie w wolnym czasie wolę ostatnio książkę albo film, niż gry które zawsze uwielbiałem. Może to już starość, a może po prostu brak czasu. A może przeszedłem już tyle gier, że każda wydaje mi się podobna... Moja lista jest już tak duża, że chyba nigdy jej już nie przejdę. Zresztą nawet mi się ostatnio nie chce.

0 kudosBarbarella.   @   11:28, 06.06.2025
Cytat: petrucci109
wszystkie te gry mnie znudziły. Zdecydowanie w wolnym czasie wolę ostatnio książkę albo film,

Ja mam coś takiego właśnie z filmami, już dawno przestałam oglądać, chyba że Tarantino. A przy książkach zasypiam. A przy grach się ciągle świetnie bawię tym bardziej że mam eklektyczny gust, strzelanki, erpegi, przygodówki, strategie, otwarte światy, zamknięte światy, tiry, wyścigi itp itd. Uśmiech
0 kudosIgI123   @   11:39, 06.06.2025
Cytat: petrucci109
Ja mam za to innego rodzaju kryzys. Ostatnio przeszedłem Andromedę, później Outlasta 2, a teraz zacząłem Wolfensteina 2 i wszystkie te gry mnie znudziły. Zdecydowanie w wolnym czasie wolę ostatnio książkę albo film, niż gry które zawsze uwielbiałem. Może to już starość, a może po prostu brak czasu. A może przeszedłem już tyle gier, że każda wydaje mi się podobna... Moja lista jest już tak duża, że chyba nigdy jej już nie przejdę. Zresztą nawet mi się ostatnio nie chce.
Trochę offtop tu urządzę, ale Ty, ja i cała masa ludzi miała lub ma to samo. Recepta to zrezygnowanie z fabularnych samograjów dla dadgamerów, a poszukiwanie gier co stawiają na to by czegoś wymagać od gracza. Nie będę oryginalny, bo przykład wyświechtany, ale Dark Soulsy pokazują czego tak naprawdę chcemy od gier - a jest to wyzwanie. Do poznawania fabuły jest jak napisałeś książka tudzież film.
0 kudospetrucci109   @   11:45, 06.06.2025
Cytat: Barbarella.
Cytat: petrucci109
wszystkie te gry mnie znudziły. Zdecydowanie w wolnym czasie wolę ostatnio książkę albo film,

Ja mam coś takiego właśnie z filmami, już dawno przestałam oglądać, chyba że Tarantino. A przy książkach zasypiam. A przy grach się ciągle świetnie bawię tym bardziej że mam eklektyczny gust, strzelanki, erpegi, przygodówki, strategie, otwarte światy, zamknięte światy, tiry, wyścigi itp itd. Uśmiech
Ja zawsze dużo grałem i czytałem. I zawsze oglądałem dużo filmów ale w ostatnim czasie gry wyraźnie tracą u mnie na znaczeniu. Meczy mnie to że są takie rozmyte i płytkie. W każdej robi się w zasadzie to samo. Trochę się pobiega, postrzela, zamieni jakiś drętwy dialog z pobocznymi postaciami, obejrzy przerywnik i tak w kółko. A jakby tak wyjąć z większości gier fabułę i ja przeanalizować to byłaby to fabuła w najlepszym wypadku z kiepskiego filmy klasy B. Oczywiście nie chce generalizować, są gry wybitne, które się nie wpisują w ten schemat ale jednak... Jakoś tak ostatnio mam. Poza tym książki nie muszę odpalać i przechodzić do punktu zapisu. Jak mam chwilę to mogę przeczytać choćby kilka stron 😅
2 kudospetrucci109   @   11:48, 06.06.2025
Cytat: IgI123
Cytat: petrucci109
Ja mam za to innego rodzaju kryzys. Ostatnio przeszedłem Andromedę, później Outlasta 2, a teraz zacząłem Wolfensteina 2 i wszystkie te gry mnie znudziły. Zdecydowanie w wolnym czasie wolę ostatnio książkę albo film, niż gry które zawsze uwielbiałem. Może to już starość, a może po prostu brak czasu. A może przeszedłem już tyle gier, że każda wydaje mi się podobna... Moja lista jest już tak duża, że chyba nigdy jej już nie przejdę. Zresztą nawet mi się ostatnio nie chce.
Trochę offtop tu urządzę, ale Ty, ja i cała masa ludzi miała lub ma to samo. Recepta to zrezygnowanie z fabularnych samograjów dla dadgamerów, a poszukiwanie gier co stawiają na to by czegoś wymagać od gracza. Nie będę oryginalny, bo przykład wyświechtany, ale Dark Soulsy pokazują czego tak naprawdę chcemy od gier - a jest to wyzwanie. Do poznawania fabuły jest jak napisałeś książka tudzież film.
Być może masz rację. Nigdy nie grałem w żadne Soulsy. Może chodzi o sam gameplay. Ale z drugiej strony przy ograniczonym czasie myślę, że tego typu wymagajaca i trudna gra mogła by być powodem irytacji.
0 kudosBarbarella.   @   11:54, 06.06.2025
Cytat: mrPack
Sony topi miliony w grach, na które nie ma miejsca na rynku

Tak. Molochy mają to do siebie że są powolne, mało elastyczne (rady nadzorcze muszą na tysiącach zebrań wszystko przedyskutować) i jak się za coś biorą to już jest za późno. Ale to wszyscy tak mają, nie tylko branża growa. Zadziorny
0 kudosIgI123   @   12:22, 06.06.2025
Cytat: petrucci109
Być może masz rację. Nigdy nie grałem w żadne Soulsy. Może chodzi o sam gameplay. Ale z drugiej strony przy ograniczonym czasie myślę, że tego typu wymagajaca i trudna gra mogła by być powodem irytacji.
Pewnie tak, ale bez irytacji nie ma satysfakcji z wygrywania, a bez satysfakcji jest nuda. Soulsy to tylko podałem jako przykład, bo pomagają ogarnąć czego się w grach poszukuje. Możesz uznać że pieprzę głupoty, bo fakt, ciężko sensownie wyjaśnić o co mi chodzi xd Ale dzięki temu dobrze się bawiłem w takim Skyrimie czy Falloucie 4 - grałem w nie po prostu inaczej, a były to gry które parę lat temu mnie śmiertelnie znudziły.
Oczywiście nie nagabuję, ale czuję się w obowiązku doradzić fellow graczowi xD Fajne to uczucie, gdy w grę jak za dziecioka faktycznie chce się grać, zamiast siadać do nich z przymusu, bo wieczorem nie ma akurat nic innego do roboty xD
1 kudosmrPack   @   12:38, 06.06.2025
Cytat: IgI123
Trochę offtop tu urządzę, ale Ty, ja i cała masa ludzi miała lub ma to samo. Recepta to zrezygnowanie z fabularnych samograjów dla dadgamerów, a poszukiwanie gier co stawiają na to by czegoś wymagać od gracza. Nie będę oryginalny, bo przykład wyświechtany, ale Dark Soulsy pokazują czego tak naprawdę chcemy od gier - a jest to wyzwanie.
Cytat: petrucci109
Być może masz rację. Nigdy nie grałem w żadne Soulsy. Może chodzi o sam gameplay. Ale z drugiej strony przy ograniczonym czasie myślę, że tego typu wymagajaca i trudna gra mogła by być powodem irytacji.
Wyzwanie tak, ale z tymi Sousami to trochę przegięcie, bo chcę po pracy się zrelaksować, a nie katować grą tego typu Poirytowany Mi jak jakiś tytuł przypadnie do gustu to przejdę na łatwym, a później próbuję na trudnym i tu racja jest w tym jakaś satysfakcja, że trzeba się nieco bardziej wysilić. Prawda też, że w pewnym momencie życia gracza przychodzi moment swego rodzaju wypalenia i tworzenia się "zaległości" przez brak czasu oraz też czasem chęci. Pojawia się również zaczynanie i nie kończenie tytułów. Przez to zacząłem eksperymentować z gatunkami, których wcześniej unikałem i też zwróciłem się w stronę gier od japońskich twórców. Trzeba po prostu próbować różnych rzeczy, ale chyba taki złoty środek każdy musi sam znaleźć.
0 kudosBarbarella.   @   13:05, 06.06.2025
Żeby tylko w SCS Software nie wpadli na pomysł żeby Euro Trucka zrobić w stylu soulslike. Konsternacja Bo wtedy dopiero wpadnę w kryzys. Konsternacja Zdziwiony
Mnie akurat życie nie bije, koledzy w szkole nie biją to nie muszę się dowartościowywać wyzwaniami w soulslike'ach. Mogę się bawić. grami. Dumny
0 kudosMicMus123456789   @   15:53, 06.06.2025
Cytat: mrPack
Najwięksi cały czas narzekają na koszty, a tu nagle wychodzi takie Clair Obscur, które miało nieporównywany budżet oraz ekipę i jakoś odniosło sukces, a Sony topi miliony w grach, na które nie ma miejsca na rynku


100% prawdy, duże firmy dawno temu przestały dawać dewom wolną rękę. Tacy co dają jeszcze wolną rękę można policzyć na palcach jednej ręki.

Cytat: mrPack
Wyzwanie tak, ale z tymi Sousami to trochę przegięcie, bo chcę po pracy się zrelaksować, a nie katować grą tego typu Poirytowany


To nie przegięcie, naprawdę przy tego typu grach idzie się zrelaksować i odpocząć Uśmiech
0 kudosBarbarella.   @   16:09, 06.06.2025
Cytat: MicMus123456789
To nie przegięcie, naprawdę przy tego typu grach idzie się zrelaksować i odpocząć

Są różne kółka zainteresowań. Dumny Jeden się relaksuje naparzając dużych gostków a inny się relaksuje w jacuzzi z pięcioma gejszami i szampanem. Niewinny Myślę że Petrucci i Mr.Pack wolą te gejsze. Zadziorny
0 kudosIgI123   @   17:30, 06.06.2025
Cytat: mrPack
Wyzwanie tak, ale z tymi Sousami to trochę przegięcie, bo chcę po pracy się zrelaksować, a nie katować grą tego typu Poirytowany Mi jak jakiś tytuł przypadnie do gustu to przejdę na łatwym, a później próbuję na trudnym i tu racja jest w tym jakaś satysfakcja, że trzeba się nieco bardziej wysilić. Prawda też, że w pewnym momencie życia gracza przychodzi moment swego rodzaju wypalenia i tworzenia się "zaległości" przez brak czasu oraz też czasem chęci. Pojawia się również zaczynanie i nie kończenie tytułów. Przez to zacząłem eksperymentować z gatunkami, których wcześniej unikałem i też zwróciłem się w stronę gier od japońskich twórców. Trzeba po prostu próbować różnych rzeczy, ale chyba taki złoty środek każdy musi sam znaleźć.
Pewnie że na każdego działa co innego, ja tylko piszę co w moim przypadku podziałało na ,,wypalenie zawodowe'' - a nuż komuś pomoże xd
A z tym że najpierw łatwy a potem trudny to też ciekawa kwestia, bo wiele gier zyskuje głębię dopiero na wyższym poziomie trudności, ponieważ zmuszają do wykorzystywania mechanik zawartych w grze. Wspomniałem Skyrima we wcześniejszym poście - 10 lat temu na normalu mnie znudził, a teraz utopiłem w niego na masterze + survivalu dziesiąt godzin i mi było mało. Nie dlatego że lubię ginąć naście razy w jednym lochu, a dlatego że na niższym poziomie wystarczało pomachać mieczem i essa. Na wyższym z kolei trzeba było popróbować z alchemią, kowalstwem, czarami etc - coś, czego bym w życiu nie ruszył, bo bym nie czuł ku temu potrzeby.
No offtop się zrobił fest, ale w sumie artykuł dotyczy kryzysów, to niby w temacie pozostaliśmy xd
0 kudosBarbarella.   @   18:26, 06.06.2025
W każdym razie chociaż sama nie gram to życzę soulslike'om żeby wyszły z tego kryzysu. Cool
Dodaj Odpowiedź