Splinter Cell - uśpiony od lat skradankowy majstersztyk
W latach świetności gier skradankowych, kiedy Metal Gear Solid święciło triumfy na PlayStation, Ubisoft wkroczył na scenę z nową propozycją: Tom Clancy's Splinter Cell. Seria, której początki sięgają 2002 roku, od razu przyciągnęła uwagę graczy innowacyjnością i wyjątkowym podejściem do gatunku. Dziś, jako gracz, który wychował się na takich produkcjach, z przyjemnością wracam myślami do pierwszych odsłon tej kultowej serii.
Klasyczne początki: Splinter Cell i Pandora Tomorrow
Pierwsza odsłona Tom Clancy's Splinter Cell zadebiutowała w 2002 roku na Xboxie, a wkrótce potem trafiła na PlayStation 2. Wprowadziła ona do popkultury postać Sama Fishera - agenta Third Echelon, tajnej organizacji podlegającej NSA. Już od pierwszej misji można było poczuć, że obcujemy z kimś i czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym.
Rozgrywka opierała się na cichym eliminowaniu przeciwników, unikaniu kamer i wykorzystywaniu gadżetów, takich jak kamerki na przewodach optycznych czy karabin SC-20K z różnorodnymi dodatkami. Kluczowe było światło i cień - mechanika, która stała się wizytówką serii. Na PlayStation 2 gra musiała radzić sobie z ograniczeniami sprzętowymi, ale mimo to zachowała niesamowitą atmosferę, oferując zaawansowane efekty świetlne oraz cienie. Prezentowała się naprawdę porządnie, choć nie tak dobrze, jak na PC.
Sequel, Splinter Cell: Pandora Tomorrow, zamiast terenów zurbanizowanych z pierwowzoru, oferuje nam tropikalny region Indonezji. Wprowadził on ponadto tryb multiplayer - pionierskie rozwiązanie w grach skradankowych. Konfrontacje najemników i szpiegów przyniosły nowy wymiar rywalizacji, podczas gdy kampania fabularna rozwijała wątki politycznego thrillera, będące sercem cyklu. Nowe miejscówki, bardziej otwarte tereny, więcej dróg do osiągnięcia celu, ale nadal ten sam, świetny gameplay i political fiction.
Splinter Cell: Pandora Tomorrow okazało się ogromnym sukcesem, więc Ubisoft kuł żelazo póki gorące, decydując się na dalsze rozwijanie marki.
Szczytowa forma i eksperyment: Chaos Theory oraz Double Agent
Splinter Cell: Chaos Theory, trzecia odsłona serii, jest często uważana za jej szczytowe osiągnięcie. Jedna z najlepszych skradanek w historii naszej branży. Rozpoczynała się ona genialną misją na brzegu przy klifach. W latarni i małej bazie opanowanej przez terrorystów. Gra wprowadziła większą swobodę działania, rozbudowane poziomy i poprawione mechaniki. Misje można było przechodzić na różne sposoby: całkowicie po cichu albo z minimalnym użyciem siły. Wersja na PS2 może nie była tak imponująca wizualnie, jak na Xboxie oraz PC, ale wciąż oferowała ten sam gameplay, czyniący serię wyjątkową.
Po powrocie do trzech wymienionych wyżej tytułów, a także do wydanego później Splinter Cell Double Agent uważam, że była to kwintesencja skradankowego stylu rozgrywki. Poziom trudności w tych grach jest naprawdę wysoki, trzeba się nagimnastykować, napocić, namęczyć, aby pchać opowieść do przodu i pozostać niezauważonym przez strażników. Satysfakcja z rozgrywki była niejako gwarantowana i to właśnie za to pokochaliśmy Splinter Cell.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler