I Love Gaming #2 – Czy „najlepsze” gry są rzeczywiście najlepsze?
Niniejszego artykułu nie napisałem jednak po to, by wychwalać obie gry. Chciałem za to zwrócić Waszą uwagę na fakt, że znakomita większość rankingów najlepszych szpili, skupia się tylko na ich powierzchowności. Grafika, wyniki sprzedaży, lub ilość graczy bawiących się w trybach sieciowych to czynniki, które mają decydować o tym, czy dany tytuł ma zostać zapamiętany na lata, jako nagrodzony. Przeciwnicy naszej ulubionej rozrywki zarzucają jej, że nie posiada żadnego wymiaru artystycznego. Patrząc na niektóre nominacje i wyróżnienia przyznane od początków organizowania gali Spike Video Game Awards zaczynam rozumieć, dlaczego tak uważają. Na szczęście, nie wszyscy patrzą na granie tylko w kategoriach rozdzielczości, wielkości budżetów oraz wyników sprzedaży. Dla mnie, pozytywnym zaskoczeniem okazała się tegoroczna edycja „Top 10 Wszystkiego”- rankingu znanego na całym świecie amerykańskiego magazynu TIME. Co rok ów periodyk publikuje zestawienia najlepszych wydarzeń, osób i produktów, pośród których nie mogło oczywiście zabraknąć gier wideo. Zdaniem redaktorów TIME w tym roku na pierwsze miejsce, w najbardziej interesującej nas kategorii, zasłużył właśnie Alan Wake, który ich zdaniem „Idealnie łączy podświadomość i Hitchcockowski suspens, co czyni go eksperymentem unikatowym i zabawnym oraz jedną z najlepszych gier roku”. Obecność na liście takich tytułów jak Angry Birds, czy Limbo świadczy o tym, że dla redaktorów magazynu nie liczy się tylko budżet, czy ilość sprzedanych egzemplarzy. Dająca do myślenia jest także nieobecność wśród wyróżnionych gier Call of Duty: Black Ops.
Nie zrozumcie mnie źle; nie próbuję wykazać, że wysoko oceniane tytuły są niegodne swojego sukcesu. Każdy gracz ma swój własny rozum i gust, a w dobie dostępu do Internetu, nie jest najmniejszym problemem zagrać w wersję demonstracyjną, czy zapoznać się z daną grą na YouTube. Nie należy jednak zapominać, że zdobycie nagród w dwóch kategoriach nie czyni żadnej gry najlepszą w swoim gatunku. Nominowany na VGA Battlefield: Bad Company 2, w oczach swoich fanów, stoi o kilka klas wyżej, niż tytuły konkurencji. Mnie również urzekł ogrom dostępnych broni i pojazdów, fizyka otoczenia oraz realistyczny klimat działań zbrojnych. Niektórzy wolą jednak bardziej zręcznościowe podejście i szybką rozgrywkę w CoD - mają do tego prawo. Oczywiście dobrze by było, żeby nie próbowali w sposób agresywny ukazywać wyższości jednego tytułu nad drugim w internetowych dyskusjach. Wszak tylko głupcy wolą coś innego od gry, która została nagrodzona na VGA, prawda? Problem w tym, na takiej samej zasadzie, najlepszym męskim wokalistą roku 2010 został okrzyknięty Justin Bieber. Czy to znaczy, że każdy szanujący się meloman powinien zostać jego fanem? To pytanie było retoryczne, a takie zachowanie graczy to problem, któremu warto będzie poświęcić osobny artykuł. Branży przydałaby się jakaś impreza, która skupiałaby się na grach niezależnych, lub po prostu tych, które wyróżniają się nowymi rozwiązaniami. Rynek gier wideo przechodzi obecnie wielką przemianę; rozwija się forma dystrybucji cyfrowej, gry sprzedawane są w kawałkach za pomocą DLC, a sami gracze chcą „więcej i szybciej”. Moment refleksji przyjdzie dopiero za jakiś czas, jeśli nowe tytuły naprawdę nie będą prezentowały nic innowacyjnego. Wtedy też zapewne podejście zmienią i sami dziennikarze, którzy przestaną lekką ręką rozdawać dziewiątki kolejnym odsłonom tych samych serii strzelanek.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler