Teufel Zola - test. Gamingowe słuchawki nie tylko do gier.
Firma Teufel nie jest jeszcze dobrze znana na naszym rynku, ale niemiecka spółka zamierza to zmienić, mocniej promując swoje produkty, zarówno – a może przede wszystkim – wśród fanów muzyki, jak i entuzjastów wirtualnej rozrywki. Mamy nadzieję, że w kolejnych tygodniach i miesiącach na naszych łamach będziecie mogli przeczytać wiele recenzji sprzętu tejże marki, a póki co zapraszamy do testu słuchawek Teufel Zola, które – zgodnie z profilem naszego portalu – przeznaczone są przede wszystkim dla graczy.
Teufel Zola - specyfikacja techniczna
- Materiał obudowy: Aluminium, tworzywo sztuczne;
- Powierzchnia obudowy: Aluminium, tworzywo sztuczne;
- Głośniki szerokopasmowe (ilość w obudowie): 1 sztuka na każdy nausznik;
- Głośniki szerokopasmowe (średnica): 40 mm;
- Zakres częstotliwości od/do: 10 - 20000 Hz;
- Budowa obudowy: Zamknięta;
- DTS Headphone:X: tak;
- Zintegrowany DSP: tak;
- Regulowane ustawienia dźwięku: tak;
- Wejścia wtyczka minijack 3,5 mm: 1 sztuka;
- Wejście mikrofonowe minijack 3,5 mm: 1 sztuka;
- Karta dźwiękowa 7.1 USB: tak;
- Waga: 330 g.
Teufel Zola to słuchawki o dość charakterystycznym i unikatowym kształcie. Jeśli zdecydujecie się na ich zakup, koniecznie zwróćcie uwagę na to, że w sprzedaży jest sporo wariantów kolorystycznych (oficjalna strona). Dobrać możecie do siebie kolor pałąka oraz nauszników (dwie możliwości), a ponadto zmienić kolor gąbek oraz specjalnych nakładek, które umieszczacie po zewnętrznej stronie nauszników. Możliwości jest sporo, więc każdy powinien znaleźć coś interesującego i unikatowego stylistycznie. Do nas na potrzeby testów dotarł egzemplarz raczej „nudny”, bo w całości czarny.
Jeśli chodzi o jakość wykonania, nie mam zarzutów. Pałąk zrobiono z plastiku, a uchwyty na nauszniki są aluminiowe. Połączenie pomiędzy tymi dwoma elementami jest dość ruchliwe, dzięki czemu słuchawki bardzo dobrze leżą na uszach. Po zewnętrznej stronie kopułek mamy dodatkowe osłony, które modyfikują kolorystykę zestawu, a od wewnątrz nauszników są delikatne gąbki (także dobieramy ich kolor). Gąbki i osłony samodzielnie zakładamy po wyjęciu zestawu z estetycznego i dobrze zabezpieczającego zawartość opakowania. Montaż jest łatwy, ale trzeba wykazać się cierpliwością i nie robić niczego na siłę, by nie uszkodzić elementów, a w szczególności gąbek.
Na każdym z nauszników w oczy rzuca się sporych rozmiarów logo firmy Teufel, czyli duża litera T. Gąbka, która zapewnia izolację od otoczenia (minimalną) jest delikatna i bardzo dobrze układa się wokół małżowiny usznej. Materiał, którym pokryto gąbki także jest bardzo delikatny, dzięki czemu nie drażni skóry twarzy. Podobny materiał zastosowano w dolnej części pałąka – tej spoczywającej na głowie. Ciekawe przeszycia sprawiają, że całość wygląda bardzo estetycznie i elegancko. Ogólnie pod względem stylistyki Teufel Zola są świetne. Niełatwo będzie Wam znaleźć coś podobnego w podobnej cenie. Myślę, że stanowią one świetne połączenie stylu słuchawek typowo muzycznych z gamingowymi. Cieszy mnie też osobiście brak podświetlenia. Niemcy z niego zrezygnowali, a przez to słuchawki wyglądają minimalistycznie i profesjonalnie.
Uzupełnieniem słuchawek jest odłączany kabel – niestety dość krótki, bo o długości zaledwie 1,8 metra, a także mikrofon. Na zakończonym wtyczką jack 3,5 mm kablu zamontowano mały sterownik do wyciszania mikrofonu oraz regulacji głośności, a jeśli chcemy, kabel dodatkowo wpiąć możemy w specjalną przejściówkę USB, robiącą jednocześnie za kartę muzyczną 7.1 i wymagającą odpowiedniego oprogramowania (o czym za moment). Co do mikrofonu, jest on odłączany od lewego nausznika, a nakładka z gąbki jest stylistycznie dopasowana do gąbek nauszników. Położenie mikrofonu można dość swobodnie regulować dzięki w pełni elastycznemu wysięgnikowi. Jak wspomniałem, Zola to słuchawki minimalistyczne, więc niczego innego – prócz gniazd dla kabli – na nausznikach nie znajdziecie.
Przed przystąpieniem do testów, które zrealizowałem zarówno z użyciem karty muzycznej USB, jak i złącza jack 3,5 mm, zainstalowałem oczywiście dedykowane oprogramowanie nazwane Teufel Audio Center. Software pobieracie ze strony producenta, a jego instalacja to dosłownie moment. Następnie podpowiadacie programowi kolorystykę Waszych słuchawek, by nieco dopasowany został interfejs użytkownika, a potem nie zostaje już nic innego, jak poustawiać garść podstawowych parametrów.
Teufel Audio Center jest banalnie proste w obsłudze. W sterowniku wybieramy m.in. głośność pracy słuchawek, włączamy i wyłączamy mikrofon, ustalamy modulację głosu (tzw. Magic Voice), określamy korektor, a także włączamy i wyłączamy tryb surround. Jeśli przejdziemy do ustawień dodatkowych, będziemy w stanie dokładniej wybrać korektor, zmienić próbkowanie, a także nieco precyzyjniej określić pracę mikrofonu. Interfejs jest banalnie prosty w obsłudze i bardzo estetyczny. Myślałem, że będzie bardziej toporny, wszak Teufel nie ma dużego doświadczenia, jeśli chodzi o gaming, a tu takie zaskoczenie i to na plus.
Pozytywne odczucia – choć tu już zaskoczenia raczej nie ma – odniosłem także podczas korzystania i testowania słuchawek Teufel Zola. Najpierw postanowiłem sprawdzić ich możliwości na karcie muzycznej Creative Sound BlasterX AE-5 Plus, której test na naszych łamach pojawił się kilka tygodni temu. Karta ta dysponuje świetnym przetwornikiem cyfrowo-analogowym klasy SABRE, a ponadto podwójnym wzmacniaczem słuchawkowym, w którym lewy i prawy kanał są rozdzielone, co ogranicza zniekształcenia i poprawia jakość dźwięku. Słuchawki Teufel Zola brzmiały na wspomnianej karcie naprawdę dobrze, choć też nie sposób powiedzieć, że idealnie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler