Czy Starfield może nas zawieść? Przed Bethesdą nie lada wyzwanie!

Bethesda, a dokładnie Bethesda Game Studios, to deweloper, który specjalizuje się w grach RPG w otwartym świecie. Ich tytuły nigdy nie były jakoś szczególnie porywające, jeśli chodzi o wątek fabularny, ale pod względem grywalnoścy były często bezkonkurencyjne. Czy Starfield spełni pokładane w nim nadzieje? Czy Microsoft otrzyma wreszcie swój system seller? A może będziemy świadkami kolejnej katastrofy na miarę tej z ostatnio wydanym Redfall? Takie pytania zrodziły się ostatnio w mojej głowie, a efektem jest niniejsza publikacja.
Zacznijmy od Redfall, czyli najnowszego dzieła zasłużonego studia Arkane, także należącego do Bethesdy. Jeszcze niedawno nikt nie byłby mnie w stanie przekonać do tego, że francuska ekipa przygotuje potworka pokroju Redfall. Spod ręki tego dewelopera otrzymaliśmy m.in. wyśmienity cykl Dishonored, a także świetne i niebywale grywalne Prey oraz Deathloop. Charakterystyczna mechanika rozgrywki, ciekawe wątki, rozbudowane światy. Arkane w tym właśnie się specjalizowało. Niestety Redfall się im całkowicie nie udało. Dlaczego? Niektórzy twierdzą, że ekipa nie była odpowiednio nadzorowana, co źle świadczy o Bethesdzie oraz Microsofcie. Obie spółki inwestowały w coś, co przecież już w trakcie testów – nawet wewnętrznych – było mocno nijakie. Dlaczego? Tego nawet najstarsi górale nie wiedzą.
Mi się jednak wydaje, że sytuacja była trochę inna i nie sposób tutaj do końca winić studio Arkane. Bethesda – właściciel Arkane – chciała prawdopodobnie by deweloperzy przygotowali coś nowego, innego od wcześniejszych projektów. Uznano, że kolejna część cyklu Dishonored nie będzie dla graczy interesująca, a jako że ostatnio jest ciśnienie na gry-usługi, tudzież różnej maści looter shootery (choć większość nie odnosi sukcesu), zlecono Arkane przygotowanie czegoś w tych właśnie gatunkach. Dlaczego Arkane? Nie mam pojęcia. Wszystkie dowody na Ziemi i niebie wskazywały na to, że to nie jest ich konik. Specjalizowali się przecież w gatunku tzw. immersive sim, czyli grach, w których gracz ma swobodę postępowania, wybiera pomiędzy wieloma metodami progresji i korzysta z elementów charakterystycznych dla gier RPG. Szefostwo miało jednak wizję, a rezultatem jest naprawdę mizernej jakości projekt, do którego teraz w sumie nikt nie będzie się chciał przyznać.
Wpadka z Redfall pokazuje, że nawet znane i doświadczone studio może popełnić potworka, a to znaczy, że niczego nie możemy być pewni. Bethesda Game Studios jest jednak – według mnie – na znacznie lepszej pozycji, aczkolwiek nie sposób też napisać, iż wszystko, co wychodzi spod ich rąk to złoto. Jako przykład można tu podać Fallout 4, które wielu graczy do tej pory krytykuje, uważając, że nie jest to godna kontynuacja kultowego cyklu, a jedynie mocno uproszczona namiastka tego, do czego zdążyły nas przyzwyczaić odsłony poprzednie. Zresztą ja również podkreśliłem to w swojej recenzji. Jak będzie w przypadku Starfield? Myślę, że wpadki na miarę Redfall nie doświadczymy, ale nie mówię też, że będzie rewolucja. Już wyjaśniam dlaczego.
Przede wszystkim Bethesda Game Studios opracowuje grę w gatunku, w którym specjalizują się jej pracownicy. Studio to od zawsze zajmowało się rozbudowanymi RPG w otwartym świecie. Nigdy nie byli co prawda przesadnie chwaleni za wątki fabularne, ale tzw. sandboxy, czyli tytuły, w których gracz był praktycznie nieograniczony w swoich działaniach, wychodziły im bardzo dobrze. Chodzi tu głównie o konstrukcję świata, jego eksplorację, ukryte sekrety itd. Zarówno cykl Fallout, jak i The Elder Scrolls są pod tym względem branżowymi wzorcami, wyznacznikami trendów. Starfield najprawdopodobniej także będzie tu radzić sobie dobrze.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler