Remake Resident Evil 5 - czy Capcom powinien go przygotować?

Seria Resident Evil w ostatnim czasie przeżywa prawdziwy renesans. Zarówno całkiem nowe odsłony, jak Resident Evil 7 oraz Resident Evil Village, jak i remaki klasyków sprzed lat, czyli m.in. wyśmienity Resident Evil 4 Remake, radzą sobie bardzo dobrze i przekonują do siebie zarówno fanów cyklu, jak i osoby, które dopiero się z nim zapoznają. Nie uważam jednak, że Capcom powinien swobodnie żonglować materiałem. Nie każdy klasyk, co pokazał raczej średnio sprzedający się remake Resident Evil 3, nadaje się do tego, by poddano go renowacji. Jak dla mnie, deweloperzy powinni odpuścić na pewno Resident Evil 5 oraz koszmarnie powtarzalną i pozbawioną klimatu „szóstkę”.
Jeśli chodzi o Resident Evil 5, bo na temat RE6 nie chciałbym się wypowiadać, jego premiera była swoistym początkiem końca cyklu, przynajmniej jeśli mówimy o tamtych czasach. Deweloperzy zrezygnowali w jego przypadku z mrocznego klimatu i postawili na dobrze oświetlone lokacje, tępe zombiaki oraz akcję. Zabrakło, jak dla mnie, elementów charakterystycznych dla poprzednich odsłon serii... nie było horroru... nie było survivalu. Nie mówię, że był to projekt tragiczny, bo dało się w niego zagrać, ale widać było, że twórcy nie chcą nas już straszyć, tylko po prostu dają nam powód do wyżycia się przed ekranem komputera, tudzież konsoli.
Resident Evil 5 umożliwiał nam rozgrywkę w pojedynkę, ale duży nacisk położono w jego przypadku na tryb współpracy. Bohaterami gry zostali dwaj agencji specjalnej jednostki, zajmującej się walką z bioterroryzmem: Chris Redfield oraz Sheva Alomar. Akcja przedsięwzięcia toczy się w 2009 roku, czyli pięć lat po wydarzeniach, z jakimi mogliśmy się zapoznać w ramach genialnego Resident Evil 4. BSAA, czyli agencja naszych protagonistów, organizuje akcję w Kijuju w Zachodniej Afryce, przez które prawdopodobnie szmuglowana jest broń biologiczna. Prosta z pozoru misja szybko całkowicie się zmienia, a bohaterowie muszą się zmierzyć z niebywale groźnymi umarlakami. Przy okazji poznają też sekrety nieistniejącej organizacji Umbrella.
Po opisie można wnioskować, że fabularnie Resident Evil 5 daje radę. Niestety było wręcz przeciwnie. Wątek przygotowany na potrzeby gry jest miałki i niezbyt porywający. Do tego dochodzi jeszcze kiepsko rozwinięta i rozpisana postać naszej sojuszniczki, Shevy, powtarzalne lokacje oraz praktycznie całkowita rezygnacja z jakiejkolwiek eksploracji. Nie ma już zarządzania surowcami, a przynajmniej nie jest ono tak istotne, nie ma ciekawych łamigłówek. Można powiedzieć, że Capcom zrobił zwrot o 180 stopni i zamiast przygotować to, na co liczyli fani, opracowano coś zupełnie innego, będącego jedynie namiastką kultowych Resident Evil 2 oraz Resident Evil 4. Gra została przyjęcia względnie pozytywnie, ale oceny – szczególnie graczy – nie były tak przychylne, jak w przypadku poprzedników.
Ze względu na powyższe, Resident Evil 5 był – jak dla mnie – początkiem upadku serii, a potwierdzeniem równi pochyłej była premiera Resident Evil 6, które gracze i redakcje z całego świata mocno krytykowali. Z tego też powodu uważam, że Resident Evil 5 nie zasługuje na to, by przygotowano jego remake, a już na pewno nie bez diametralnych zmian, zarówno w formule rozgrywki, jak i mechanice. Jest tu oczywiście potencjał, ale twórcy musieliby się wykazać zarówno pomysłowością, jak i wyczuciem. Tylko w ten sposób byliby w stanie przyciągnąć do gry nowych fanów, jednocześnie nie odrzucając tych, którym pierwowzór się spodobał - takich bowiem też nie brakuje.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler