Strażnicy Galaktyki: Volume 3 - recenzja. Jeden z najlepszych filmów Marvela


bigboy177 @ 12:49 07.05.2023
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Marvel w ostatnim czasie słabnie. Zwieńczenie trylogii Strażników Galaktyki przywraca jednak wiarę w to, że mocno wyeksploatowane uniwersum jest jeszcze w stanie nas zaskoczyć. Oby tylko nie był to jednorazowy podryg.

Na trzecią część Strażników Galaktyki szedłem z nadzieją na naprawdę udane widowisko. Wszak dwie poprzednie odsłony bardzo mi się podobały i uważam je za jedne z najlepszych filmów w dorobku Marvela. Pewne obawy wzbudzał we mnie jednak ostatni spadek jakości tworzonych przez Disneya produkcji. Czy były uzasadnione? Czy może mamy do czynienia z wyśmienitym obrazem, na który każdy fan dobrej akcji powinien się udać? O tym w niniejszej recenzji.

Uwaga: Recenzja nie zawiera spoilerów, więc możecie ją czytać bez żadnych obaw.

Strażnicy Galaktyki: Volume 3 zaczyna się bardzo dynamicznie, do czego w sumie cykl zdążył nas przyzwyczaić. Od razu mamy akcję, która niestety nie kończy się po myśli naszych bohaterów. Rocket zostaje ciężko ranny, a reszta członków jego ekipy postanawia mu oczywiście pomóc. W tym celu wyruszają do miejsca nierozerwalnie związanego z przeszłością naszego nie zawsze sympatycznego zwierzaka. Tam oczywiście wszystko się komplikuje i zaczynamy prawdziwą jazdę bez trzymanki.

Za scenariusz i reżyserię filmu odpowiada powracający do serii James Gunn – podobnie, jak to miało miejsce w przypadku dwóch poprzednich rozdziałów. Tym razem Gunn nie otrzymał wsparcia od innych scenarzystów i samodzielnie napisał historię, jaką będziemy obserwować na ekranie. Historię, która pełna jest niesamowitej akcji, ale także momentów, które łapią widza za serce i zmuszają do myślenia. Wszystko skomponowano naprawdę fantastycznie i nie doświadczyłem tu żadnych, kompletnie żadnych dłużyzn. Przebieg wydarzeń jest płynny i naturalny, choć mniej tu "lekkości" niż w dwóch wcześniejszych filmach. Nie czuć, by cokolwiek zostało wrzucone na siłę, choć też nie jest tak, że do niczego nie byłbym w stanie się przyczepić, o czym za moment.

Strażnicy Galaktyki: Volume 3 to mnóstwo świetnej akcji oraz najwyższej jakości efektów specjalnych. Na seans wybrałem się do sali iMax, a dzięki temu audio-wizualnie doświadczyłem niesamowitego widowiska. Powiedziałbym nawet, że bardziej sprawnie przygotowanego i zrealizowanego, niż w przypadku drugiej części serii Avatar, która niestety mnie nie porwała. Zarówno bitwy w przestrzeni kosmicznej, jak i te, do których dochodzi w nieco ciaśniejszych pomieszczeniach prezentują się w Strażnickach Galaktyki: Volume 3 niebywale efektownie i naturalnie. Czasem aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z CGI. Sceny pojedynków wypełniono charakterystycznym humorem oraz dialogami, przekazującymi nam kolejne szczegóły na temat opowieści, a także zbliżającymi nas do członków naszej nieco dysfunkcyjnej ekipy.

Do filmu powracają oczywiście (prawie) wszyscy aktorzy, których mogliśmy obserwować w dwóch poprzednich częściach. Są pewne braki, ale wynikają one z przebiegu opowieści w ramach całej trylogii. Nie będę jednak spoilował, bo mogą być wśród nas czytelnicy, którzy jeszcze nie zdecydowali się na seans. Tak czy inaczej, każdy aktor spisał się świetnie. Mam tu na myśli zarówno tych, którzy jedynie podkładali swoje głosy, jak i tych, którzy całym ciałem i duszą uczestniczyli w nagraniach. Absolutnie do nikogo nie byłbym w stanie się przyczepić, jeśli chodzi o warsztat. Zarzut mam w zasadzie jeden, choć to najpewniej opinia subiektywna. Nie podobał mi się Groot. Jest jakiś przerośnięty. Wygląda dziwnie. Jakby przez ostatnie kilka lat ostro ładował sterydy. Nie przemawia on do mnie. Ponadto jest też jedna scena z nim, której zupełnie nie musiało być. Myślę, że wielu z oglądających będzie miało co do niej podobne odczucia.

Jeśli chodzi o całą resztę, nie mam żadnych zastrzeżeń. Scenariusz, o czym wspomniałem, napisany jest świetnie i płynnie przechodzi z jednego wątku do drugiego. Reżyseria także zasługuje na pochwałę, bo James Gunn połączył poszczególne sceny w świetny, angażujący, pełen akcji i wzruszeń obraz. Udźwiękowienie i muzyka, jak zwykle sprawnie wkomponowane są w obraz. Pomiędzy aktorami czuć pozytywne wibracje i prawdopodobnie dlatego mamy do czynienia z najwyższej jakości widowiskiem. Nieco odstaje od nich co prawda całkiem nowy heros, Adam Warlock, ale mam wrażenie, że Gunn specjalnie go tylko nakreślił, pozostawiając sobie więcej miejsca na jego rozwój w przyszłości. Strażnicy najpewniej bowiem powrócą, choć w nieco innym składzie. Część wątków zostało domkniętych i nie bardzo jest miejsce na dalszy progres. Ewentualnie możliwa jest też retrospekcja. Nadal wiele można wyjaśnić w przypadku Groota czy Draxa. Nie sposób natomiast powiedzieć czy na takie filmy zdecyduje się Disney.

Podsumowując, Strażnicy Galaktyki: Volume 3 nie zawodzą. Jest trochę mniej humorystycznie i bardziej przyziemnie niż w odsłonach poprzednich, ale mi to jak najbardziej odpowiada. Dlatego zachęcam Was do seansu, jeśli jeszcze się na niego nie zdecydowaliście. Polecam też iMax, jeśli chcecie ujrzeć na ekranie najlepsze z możliwych wrażeń.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?