Tydzień z Mass Effect: Uniwersum pełne inspiracji.

Mass Effect to jedna z najsłynniejszych serii gier RPG, osadzonych w klimatach fantastyki naukowej. BioWare stworzyło niewiarygodne, obszerne, intrygujące i pod wieloma względami wiarygodne uniwersum. Było to nie małe wyzwanie, producenci RPG-ów bardzo rzadko decydują się bowiem na kosmiczne odyseje. Najczęściej otrzymujemy światy wyniszczone przez zagłady nuklearne lub po prostu średniowiecze. Twórcy Mass Effect postanowili jednak przygotować coś zupełnie odmiennego. Zdecydowali się opracować uniwersum, które może konkurować z tym wykreowanym na potrzeby Gwiezdnych Wojen czy Star Treka (mimo że pierwsze z wymienionych jest w klimatach fantasy, podobieństw nadal jest całe mnóstwo). Uczynili to czerpiąc inspiracje z wielu różnych klasycznych opowieści, jak choćby z najsłynniejszych filmów ostatnich kilkudziesięciu lat. Właśnie takowe analogie są tematem niniejszego artykułu. Mam też nadzieję, że jego lektura zainspiruje Was do poszukiwania zbliżonych podobieństw na własną rękę.
Istotą i podstawą świata Mass Effect jest tytułowy efekt masy, czyli fenomen fizyczny, zwany przez dzisiejszych naukowców ciemną energią. Jest ona wszędzie i to właśnie ze względu na jej istnienie wszechświat się rozszerza. Gdyby udało się ją wykorzystać, ludzie mieliby praktycznie niewyczerpalne źródło energii, dzięki której podróż w odległe miejsca naszej galaktyki trwałaby zaledwie ułamek czasu potrzebnego na przebycie tej samej drogi dostępnymi dzisiaj metodami. W Mass Effect udało się to zrobić. Galaktyczne cywilizacje nauczyły się korzystać z efektu masy dzięki zapiskom pozostawionym przez starożytną rasę obcych, zwanych Protheans. To oni odkryli efekt masy i zaprzęgli jego moc do własnych potrzeb. Teraz, zjednoczone rasy wszechświata używają go do handlu, dyplomacji oraz pilnowania porządku w galaktyce. Choć cała technologia oparta jest na rzeczywistych badaniach naukowych, istnieją także podobieństwa do filmów oraz seriali telewizyjnych, z Gwiezdnymi Wrotami na czele. Tam też przecież mieliśmy sposób podróżowania pozostawiony przez starożytną cywilizację. Ludzie dzięki temu mogli przemieszczać się na ogromne odległości w mgnieniu oka i zakładać kolonie. Dzięki temu poznawali inne rasy, pozyskiwali nową wiedzę i rozwijali własne technologie.
Głównym bohaterem Mass Effect jest niejaki komandor Shepard. Facet po przejściach, słynący z szeregu brawurowych misji, w których pokazał, że nie ma rzeczy nie możliwych. Wystarczy nieco chęci, odpowiedni plan oraz grupa zapalonych żołnierzy by zwyciężyć nawet w obliczu znacznej przewagi przeciwnika. Heros z niego dość standardowy, trudno zatem doszukiwać się w nim konkretnych inspiracji. Mi osobiście jednak jego zachowanie przypomina Hana Solo z gwiezdnych wojen. Wszędzie gdzie się pojawia wzbudza zainteresowanie zarówno kobiet, jak i towarzyszących im mężczyzn. Płeć piękna ma oczywiście myśli bardziej intymne, „samce” widzą w nim konkurenta, z którym trzeba się jak najszybciej rozprawić. Prócz charyzmy, Shepard posiada jeszcze jeden talent – gdzie by nie poszedł, zadyma idzie za nim. Warto nadmienić, iż grałem postacią męską. Zatem w taki właśnie sposób postrzegałem charakter mojego bohatera. Piszę o tym, gdyż Mass Effect pozwala też na wybór żeńskiej protagonistki.

Wracając jednak do Sheparda. Już na początku gry dowiaduje się on, że jest jednym z kandydatów do otrzymania statusu tzw. Widma – przedstawiciela elitarnej jednostki agentów, działających bezpośrednio z rozkazu Rady Cytadeli – najwyższej władzy w galaktyce. Widma nie podlegają nikomu, wzbudzają szacunek gdziekolwiek się pojawią, a każdy kto dołącza do ich szeregów musi mieć odpowiednie predyspozycje. Jak to Rada twierdzi: „Widma nie przechodzą szkolenia, Widmem trzeba się urodzić!”. Czy cały powyższy opis nie przypomina Wam innej, elitarnej grupy „żołnierzy” dbających o porządek w galaktyce? Tak, tak… znowu do głowy wskakuje analogia z gwiezdnymi wojnami i rycerzami Jedi.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler