Drugie życie Agenta 47 - krótka historia serii Hitman
Poprzez premierę Hitmana III, która będzie miała miejsce pod koniec stycznia tego roku, studio IO Interactive kończy drugą już trylogię z łysym zabójcą w roli głównej. W tym czasie, a od debiutu pierwszej odsłony popularnego cyklu skradanek minęło już ponad 20 lat, zmieniała się nie tylko technologia, ale również następowały kolejne generacje (co najmniej trzy) konsol, a także - a może i przede wszystkim - koncepcja oraz podejście do formuły marki. Hitman bowiem, choć raczej utrzymywał stały kurs, miewał także zakręty, a deweloperzy nie bali się zabawy formą i modyfikowania wypracowanych przez lata modeli.
Pierwsza ze wspomnianych trylogii (albo tetralogii, jeśli przyjmiemy nieco inne ramy klasyfikacyjne) została zakończona odsłoną wydaną w 2006 roku. Hitman: Krwawa Forsa bez wątpienia zapisał się złotymi zgłoskami w historii IO Interactive, a kto wie, może i gatunku skradanek w ogóle. Z całą pewnością wielu do dziś z rozrzewnieniem wspomina tę fantastyczną część, która nierzadko jest ich ulubioną - w tym wyżej podpisanego.
Krwawa Forsa była perłą w koronie Duńczyków oraz efektownym podsumowanie dotychczasowych wysiłków deweloperów. Pozycja na długo zapisała się w świadomości graczy. Choć tak naprawdę była czwarta w kolejności, to faktycznie zaplanowana jako trzecia - jako najbogatszy i robiący największe wrażenie finał trylogii. Niestety, plany popsuł wydawca, ponieważ wszystko rozbiło się o umowę z firmą Eidos. W związku z tym, że narzuciła ona IO dwuletni cykl produkcyjny, studio postanowiło podzielić się na jeden mniejszy zespół, który opracował Hitman: Kontrakty - faktyczną „trójkę” - by zadowolić wydawcę, a także większy, ten właściwy, dłubiący przy Hitman: Krwawa Forsa.
Jaki był tego efekt? Finalnie dość kontrowersyjny, który dzisiaj mógłby postawić grę i studio pod pręgierzem. Kontrakty bowiem były swoistym remasterem oryginalnego Hitman: Codename 47. Choć gra wzbogacona była o świeże poziomy, to w dużej mierze przynosiła nowym graczom możliwość zapoznania się z debiutancką odsłoną serii. Przez nowych graczy rozumiem głównie użytkowników konsol, bowiem oryginał był PC-towym tytułem ekskluzywnym, a „trójka” trafiła też na PlayStation 2 i pierwszego Xboksa.
Wszystkie wspomniane przeze mnie pozycje (i również co ważne, niewymieniony Hitman 2: Silent Assassin, równie wówczas ceniony i lubiany) rozwijały pewien konspekt opracowany przy okazji Codename 47. Postać, wokół której kręci się cała marka, tytułowy zabójca na zlecenie, agent o numerze 47, jest przez nas poznawany już jako maszyna do zabijania. (Anty)bohater cyklu Hitman to tak naprawdę laboratoryjny wynalazek profesora Otto Wolfganga Ort-Meyera. Szalony naukowiec postanowił stworzyć killera doskonałego (i zabrać w ten sposób pierwsze miejsce Cezaremu Pazurze), łącząc materiał genetyczny pięciu pierwszoligowych zawodników przestępczego półświatka.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler