Prezentujemy wrażenia z gameplaya gry Dragon Age: Początek!
Jak się rychło okazało, nasz zwierzak nie wlazł do pomieszczenia z potrzeby zaspokojenia głodu. Nie zdążyliśmy się jeszcze rozejrzeć, a z kątów zapchanych workami wylazły spasłe jak poseł Kalisz szczurzyska, dodać należy, że nastawione bojowo. Kontrolując trójkę postaci, postanowiliśmy czym prędzej nacisnąć spację, odpowiadającą za aktywację pauzy, narzędzie niecenione w tej grze. Po krótkim przeglądzie ekwipunku oraz umieszczeniu umiejętności w interfejsie głównym poczęliśmy masową deratyzację. Z pomocą psa i kompana walka toczyła się wręcz sielankowo. Krew radośnie tryskała we wszystkie strony, szczury padały niczym muchy, a nasze doświadczenie rosło. Ja jednak nie byłem ukontentowany (ja też - dop Kawira), gdyż nie było to żadnym wyzwaniem, a jam był żądny trudnej walki i łupów, a szczury nie miały przy sobie nic kosztownego, co jest zrozumiałe. Tylko łuk w worku znaleźliśmy, w dodatku słaby (wszelkie obiekty, które możemy przeszukać, mienią się złotymi refleksami. Dotyczy to zarówno ciała poległych, jak i wszelakie pojemniki). Jeden szczegół rozkochał jednak w nas walkę w tym tytule już teraz. Może to banalne, ale na widok twarzy naszego towarzysza, umorusanej krwią poległych aż się radośnie na duszy zrobiło. Pies kąsał tak dziarsko, że z sierści złotawej zrobiła się żółta, obficie umaszczona czerwonymi plamkami. Odebrawszy podziękowanie od niani (zelżony wcześniej pies nawet kawałek pieczeni dostał, podejrzewam więc, że znalazł się w komórce nie do końca z własnych pobudek) popędziliśmy na spotkanie z ojcem. Po drodze zaczepiła nas grupka kobiet z mamą na czele. Jedna z dam kierowała ku bohaterowi jednoznaczne teksty, lecz nie daliśmy się zwieść babie i odrzuciliśmy zaloty, kierowani poczuciem arcyważnej misji. Dotarliśmy w końcu do taty, ten się pożegnał, my zaś dla zasady znów przygraliśmy chama nieczułego na kobiece uczucia i spławiliśmy jakąś pannę. Częściowo ukontentowani, udaliśmy się na jakże zasłużony spoczynek.
Fabuła w fantasy nie może obejść się bez miłości, odrąbanych członków, zdrady najbliższego towarzysza, smoków oraz juchy na twarzy. Pierwsze dwa filary i ostatni już opisaliśmy, przedostatni nawet w nazwie występuje, trzeci objawił się rankiem. Jak to bywa i bywać będzie, w nocy ktoś musiał zdradzić i spróbować przejąć siłą nasz dobytek. Akcja rozpoczyna się, gdy zostajemy obudzeni przez piękną niewiastę i poinformowani o ataku na nasze włości. Momentalnie w drzwiach do sypialni stają dwaj zbuntowani rycerze, a my stoimy tak, jak spaliśmy. Nie myśląc wiele założyliśmy ekwipunek na naszego fajtera (dzięki aktywnej pauzie nie musieliśmy się wcale śpieszyć) i razem z psem oraz panną, która pewnie chciałaby się ulotnić, lecz wyraziliśmy zgodę na walkę u wielebnego boku niezwyciężonego herosa, przypuściliśmy atak na oprychów. Pierwszy z nich na start dostał z tarczy (jak zapewne pamiętacie, wybraliśmy tę umiejętność podczas kreacji postaci) i malowniczo upadł na posadzkę. Jak się prędko wyjaśniło, dożywotnio, gdyż dobili go nasi kompani. Azaliż za naszymi plecami wnet pojawiło się dwóch łuczników. Pozostawiając drugiego oprycha w opiece panny i psa, Red ze swoimi dzikimi zapędami zapragnął wejść w bliższy kontakt w owymi łucznikami. Biedni, chyba byli zbyt ufni w swe oko, gdyż w zwarciu wymiękli bardzo szybko, systematycznie osłabiani umiejętnościami specjalnymi. Kolejna batalia nie była już tak prosta. Na 3 naszych bohaterów natarła trójka buntowników. Wtedy też po pierwszych sukcesach, zapewnionych przez użycie ficzerów każdej z naszych postaci, przyszły nieco cięższe momenty. Wróg skupiał się na atakowaniu naszego koksa, toteż zdecydowaliśmy się, po kilku trafieniach, prewencyjnie użyć bandaży, znakomicie reperujących stan zdrowia. Zaraz potem skille odnowiły się i wraży woj powędrował na glebę, suto kropiąc otoczenie posoką. Nie ma co, po piątkowym pokazie spodziewaliśmy się rodzaju szachów, a tu akcja waląca w głowę niczym garniec mocnego trunku. Używanie pauzy, wbrew pozorom, praktycznie nie stopuje akcji, napięcie utrzymuje się na wysokim poziomie przez całość potyczki. Wielkie zaskoczenie po drętwej prezentacji, nie spodziewaliśmy się po niej bowiem aż tak wartkiej akcji (a przecież to był początek dopiero).
Po walce otrzymaliśmy awans. Zdziwiliśmy się po raz enty, gdyż oprócz punktu na nową umiejętność dostaliśmy też trzy na atrybuty. BioWare odeszło więc od sztywnego przypisania wartości bazowych. Moim zdaniem (Red) słusznie, nasz heros będzie coraz silniejszy nie tylko dzięki broniom +60, lecz własnym przymiotom ciała. Mam nadzieję, że skończy się błędne koło tworzenia nieprawdopodobnie umagicznionych sztyletów, zdolnych jednym draśnięciem zabić czterometrowego trolla. Taką przynajmniej mam nadzieję. Jednak według drugiego z nas (Kawiry) wieczne pakowanie, czy to skilli, czy broni niekoniecznie jest ok, ale ostatecznie może być.
Nieprawdą okazało się więc twierdzenie, iż gra jest bardzo trudna. Nie sądzimy, by na niskim poziomie sprawiała większe problemy graczom choć pobieżnie obeznanym z gatunkiem. Ludziska zaprawieni w kampaniach na orków/trolle/bandziorów/yeti/ufo (wykreślić zbędne) powinni zabawę zacząć od poziomu trudnego, by nie psuć sobie zabawy zbytnią prostotą. Ciekawi nas zatem, dlaczego ten community manager miał aż takie problemy :) Sami siebie nie uważamy za zbytnich progamerów, mówiąc całkiem poważnie.
Podsumowując, szykuje nam się RPG roku. Nie jakiś twór je przypominający, lecz pełnokrwisty, dosłownie, następca takich klasyków, jak wspominany już Baldur. Silnie taktyczny, wypełniony pięknym wyposażeniem o cudownych właściwościach, mimo częstego stosowania pauzy, dynamiczny i emocjonujący jak mało co, w dodatku umiejętnie doprawiany dobrą warstwą fabularną. Zakochaliśmy się w tej produkcji już po 40 minutach, nie sądzimy by jakikolwiek fan dobrego erpega nie dał sobie złamać serca Dragon Age. Jedyna obawa, to ten poziom trudności, mamy zatem nadzieję, że dalej będzie choć trochę trudniej. Risen już może się chować ;>.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler