Gry, pieniądze i polityka, czyli wybuchowe połączenie naszych czasów


juve @ 10:29 19.01.2020
Patryk "juve" Jankowski
Jestem szczęśliwym, wieloletnim i oddanym użytkownikiem konsol PlayStation. Lubię dopracowane, rozbudowane i ambitne gry wideo z najwyższej półki. Osobiście znam Solid Snake'a, z Larą Croft umawiałem się na randki i mieszkam w Residencji. Rzekłem.

Jeżeli ktoś z Was łudził się i był przekonany, że gry wideo trzymają się daleko od polityki, to się mylił. Sprawa Blizzard Entertainment i polityczna deklaracja jednego z zawodników Hearthstone: Heroes of Warcraft odmienia postać rzeczy. Gry, polityka i pieniądze na jednym jadą wozie.

W branży było takie niezbyt mądre i nieuzasadnione przekonanie, że gry trzymają się daleko od polityki. W zasadzie przez długie lata byliśmy przekonani, że, jeśli mowa o grach, to my, społeczność tworząca ten biznes, nie powinniśmy politykować. Byliśmy przekonani, że nasze hobby to swoista enklawa bez sporów politycznych, równina bez śladu poglądów, a producenci nigdy niczego nie starają się przemycać. Jak się okazuje, nawet to miejsce jest polem do rozsiewania politycznego przekazu.

Zwycięzca turnieju Hearthstone, niejaki Chung „Blitzchung” Ng Wai, w ubraniu protestanta i z maską przeciwgazową na twarzy, podczas transmisji zawodów krzyknął hasło "Wolny Hongkong". Blizzard Entertainment początkowo ukarało zarówno zawodnika, jak i prowadzących program. Zamroziło wygrane pieniężne oraz zbanowało delikwenta w grze. Zachowanie amerykańskiej spółki nie spodobało się graczom, ale było ono najprawdopodobniej wynikiem nacisków firmy Tencent - konglomeratu, z którym Blizzard współpracuje w Chinach. Nacisk fanów był jednak tak duży, że studio zdecydowało się zmniejszyć karę do 6-miesięcznego zakazu grania dla Blitzchunga oraz nałożyć mniejsze sankcje dla prowadzących transmisję. Bohater skandalu wygłosił polityczną samokrytykę; pieniądze i polityka wygrały.

Sprawa jednak nie jest ostatecznie zamknięta. Na ulicach Hongkongu trwały zamieszki ludzi stawiających opór przed chińskimi próbami przejęcia władzy. Hongkong rzeczywiście należy do Chin od 1997 roku, aczkolwiek panuje tam kapitalistyczny ustrój, a samo miejsce ma autonomię. Hongong stracił na sile, kiedy na granicy z kontynentalnymi Chinami wyrósł Shenzen, w którym mieszczą się między innymi chińskie korporacje pokroju Huawei oraz Tencent. Druga spółka jest szczególnie istotna, ponieważ ma udziały w takich firmach jak Activision, Ubisoft, Epic Games czy Riot Games (tutaj około 93%). Zatem jeżeli którakolwiek z tych firm tworzy coś, co nie przeszłoby przez cenzurę dygnitarzy w Państwie Środka, dostaje po łapach, a Chiny uderzają zagraniczne firmy tam, gdzie najbardziej boli - w ich portfele.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosHighline   @   21:55, 23.01.2020
No tak, żeby krzyknąć wolny Hong Kong bez większych konsekwencji trzeba wisieć na mocnych sznurkach ludzi, którzy prześladują Palestyńczyków od wielu lat.