Stephen King to świetny pisarz, o czym nie trzeba przekonywać (mam nadzieję );) Tak więc jego dzieła, jeżeli tylko dostaną się w dobre ręce, stają się największymi hitami filmowymi, o których mówi się i pisze nawet po latach. Tak jak "Skazani na Shawshank", czy też "Zielona Mila", długo jeszcze będą na pierwszych miejscach adaptacji filmowych.
Film pt. "Zielona Mila", jak większość adaptacji powieści Stephena Kinga, zasłużył na miano arcydzieła. Tak jak "Skazani na Shawshank", "Desperacja", "W Paszczy Szaleństwa", "Lśnienie", czy też "Przeklęty", film ten wywiera na widzu różne emocje, zależy to tylko i wyłącznie od nastawienia i charakteru oglądającego. Mimo wszystko proponowałbym najpierw przeczytanie książki, a później zabranie się za oglądanie filmu, tyczy się to wszystkich adaptacji filmowych... myślę, że tak jest rozsądniej ;)
Najgorsza Adaptacja!!! Sprzedawca Śmierci (Needful Things) - według mnie oczywiście ;PP
Film jest niezły, trzyma w napięciu, a jego zakończenie jest dość zaskakujące. Dla kogoś, kto nie czytał książki Stephena Kinga może się wydawać, że film jest taki jak powinien. Jednak zostało w nim zatraconych wiele ważnych aspektów i wydarzeń. Mogę się założyć, że Ci z Was, którzy najpierw przeczytali książkę, po czym obejrzeli film, zadali sobie pytanie – Co to ma być? – otóż takie właśnie są uroki adaptacji. Główny bohater Leland Gaunt, w książce był bezwzględnym, wrednym starcem, który nie cackał się z klientami (ofiarami swoich diabelskich żartów). Jego dotyk przyprawiał o wymioty i obrzydzenie, jego wzrok hipnotyzował, a uśmiech raz miał miły i serdeczny, żeby za chwilę ukazać przeraźliwy grymas, ukazujący czarne, powykrzywiane zęby. Gdy wiedział, że ma władzę nad słabym człowiekiem, obrażał go, przeklinał i groził. Leland Gaunt, filmowy właściciel „Needful Things” (Sklepiku z Marzeniami), sprawia wrażenie poczciwego dziadka, który do swojego celu doszedł poprzez miłe gadki, serdeczne uśmiechy i niewinne żarty. Żarty, które również doznały przemiany przez twórców filmu (np. Brian Rusk wybił okna Wilmie Jerzyck kamieniami z przytwierdzonymi do nich karteczkami, a nie zielonymi jabłkami – zresztą, jak jabłkiem można rozbić kineskop telewizora?). Wszystkie te z pozoru niewinne zmiany, sprawiają iż film traci na wartości. Książka Stephena Kinga ukazuje nam efekty zaprzedania duszy diabłu, kusicielowi, który doprowadził do żałosnego upadku człowieka, którego największym „marzeniem” jest posiadanie rzeczy materialnych, nawet kosztem innych ludzi.
Przeczytałem książkę i obejrzałem dokładnie film, mogę śmiało stwierdzić, iż jest niezły, mimo licznych przeróbek. Ale mam również cichą nadzieję, że będzie to ostatnia tego typu adaptacja powieści Stephena Kinga.
Co do najnowszej adaptacji pt. „1408”, każdy odbiera ten film na swój sposób. Mi osobiście podobał się, pamiętajmy jednak, że adaptacja i jej literacki pierwowzór muszą się różnić od siebie, a przynajmniej jedno nie może być sprawozdaniem z drugiego… Tak to już jest ;P
Pozdro for All!!!