Podbijam powyzsza opinie co do finalu. Straszny niedosyt i uczucie jak w typowym 90-minutowym amerykanskim filmie - budowane napiecie, punkt kulminacyjny/twist a potem zamiast mindfucka jest zwykle zakonczenie, ktore zaciera slad tej 5-godzinnej przygody. Sama koncepcja gry jak najbardziej na plus. Otoczka graficzna i dzwiekowa tworzy fajny klimacik, choc co do tego drugiego, to czuc bylo przejscia (a w zasadzie ich brak) skryptow miedzy utworami. Ciekawa organizacja terenu, choc mapka niezbyt wielka - i tu recenzent wyczerpal chyba temat mowiac wprost, ze gra nie nadaje sie do szczegolowej eksploracji, bo predzej, czy pozniej wszedzie trafimy, a tak poza liniowa fabula i trasą nie ma czego szukac. Zakonczenie rozczarowuje o tyle, ze gra jest mimo wszystko liniowa, gracz z automatu brnie przez tok fabularny, by jak najszybciej odkryc ''o co biega'', a potem stwierdza, ze szalu nie ma. Oby wiecej takich koncepcji dla indie gierek, ale z scenariuszem przemysalnym od A do Z, by gra zapadla jakos w pamieci. Reasumujac, gra przecietna, wybijajaca sie jedynie pomyslem rezyserii gry w ciagu dialogowym dwoch postaci. 70zl za ten tytul, to lekka przesada. Osobiscie polecam poczekac, az gra stanieje. Jesli 15-godzinny Ori and the Blind Forest w podobnej cenie premierowej dostarczyl mi bezblednej rozgrywki i doswiadczen, to uwazam, ze Firewatch jest naprawde niewart takiej sumy ''na start''.