Stary, dobry Duke. Lata mijają, kolejne generacje sprzętu wnoszą doznania graficzne na wyższy poziom, a Książę wydaje się być zakonserwowany w jakiejś growej formalinie, na swój sposób ponadczasowy. Premiera DNF (w końcu!) lada dzień, więc warto wrócić do tego antyku by mieć tym lepsze pojęcie, w jakim stopniu najnowsza odsłona dorówna legendzie.
Obecnie jestem niedaleko połowy drugiego epizodu. Jeśli idzie o grywalność DN3D to ciągle ścisła czołówka, radość z zabawy jest niesamowita, zaś projekty poziomów nadal budzą szacunek. Mam wersję z GOG'a, której nie próbowałem unowocześnić. Widziałem mody dodające tekstury w wysokiej rozdzielczości, a nawet efekty DX10 (sic!), lecz powiedzmy sobie szczerze - wtedy gra traci sporo ze swojego niepowtarzalnego klimatu. Duke'a trzeba po prostu przyjąć jaki jest, a nie zmieniać mu fatałaszki.
Tę odsłonę (starsze, jak i Manhattan Project pomijam) znają w większości starsi gracze i ludzie nie bojący się pikseli wielkości stodoły. W związku z powyższym wydaje mi się, że dla wielu, przede wszystkim piratów, Duke Nukem Forever będzie po prostu kolejną nową grą (do pobrania z neta), którą znudzą się po kilku godzinach stwierdzając: "można zagrać, ale grafa do bani". I powiadam Wam - to wcale nie kilkanaście lat czekania, a właśnie tacy ludzie będą niszczyć tę grę.