Problem polega na tym, że twórcy gier skupiają się na tym, aby się nikt nie czepił i wciskają mniejszości gdzie się da, zamiast się skupić na dobrym scenariuszu i grze jako takiej.
A gracze zamiast się skupić na grze skupiają się na tym, żeby to wyłapać i napiętnować trans, homo itp zamiast się cieszyć grą.
Zamknięte koło.
Przykładem jest nieszczęsne DA V -na grę padł taki hejt przed premiera, że kupiłam ja niejako na przekór, nie mogłam uwierzyć, że studio które stworzyło ME czy wcześniejsze DA może tak zmienić podejście i wydać kupę. I to nie tak że hejterzy mieli rację-problemem gry jest to, że jest po prostu kiepska, a te trans problemy ja tylko pogrążają, taka przysłowiowa kropka nad i. Ale reżyser gry postawił na poprawność i na to aby mniejszości były zadowolone i widziały swoich przedstawicieli na każdym kroku, zamiast na porządnie rozbudowaną historię, ciekawych towarzyszy i misje.
Gry które wybrnęły z tej paranoi to w moich oczach BG3 i Cyberpunk- sa po prostu dobre i ta przemycana w nich poprawność po prostu jest gdzieś obok, zamieciona pod dywan dobrej rozgrywki.
Zamykając portfele na wszystko na co się wylewa hejt, że są woke..no stracimy te perełki.
Ale z drugiej strony gdybym była cierpliwa, zamknęła portfela i poczekała na opinie po premierze nie wylądowałabym pewnie z ostatni Dragon Age na dysku i z niesmakiem.