Assassin's Creed: Odyssey (PS4)

ObserwujMam (20)Gram (11)Ukończone (12)Kupię (5)

Assassin's Creed: Odyssey (PS4) - komentarze

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 8866 / 10800) lvl 13 ]0 kudos

Dobrze wiedziałem, że Odyssey będzie najdłuższym AC do tej pory, ale kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, że ilością czasu poświęconego na jego wymaksowanie praktycznie zdubluję i tak już ogromne Origins - no i pykło praktycznie tyle samo, co w Wiedźminie 3. Co prawda do długości tytułowej Odysei Homera nadal daleko, ale mimo to Ubisoft stworzył niesamowitą kobyłę wśród sandboksów.

Do tak rozciągniętego gameplaya przyczynił się nie tylko rozmiar mapy (antyczna Grecja jest ogromna), ale też rozbudowanie elementów RPG. Odyssey to nie tylko długi wątek główny, ale też kosmiczna ilość zadań pobocznych, w tym generowanych nieskończenie przez słupy ogłoszeniowe, a także samych graczy. Bez Wielkiej Machiny Questów nie byłoby możliwe dobicie do szalonego, prawie setnego poziomu doświadczenia, a osiągniecie/trofeum „Półbóstwo” wpada już przy 50. Ubisoft konsekwentnie zwiększał level cap wraz z patchami, analogicznie dodając kolejne poziomy w hierarchii najemników, których zdobywanie daje dodatkowe bonusy, jak zniżki u kowali itd. Origins zarzucano, że skalowanie przeciwników do bohatera zabija poczucie potęgi i progresu - tutaj można je wyłączyć, ale zapewne kosztem olbrzymiej utraty XP, więc sam się na taki krok nie zdecydowałem.

Tak samo nie zaryzykowałem pójścia w totalną eksplorację, zostawiając markery celu - nawet nie chcę myśleć, jak bardzo mogłoby to wydłużyć grę, w której zrobiłem Platynę. I to pierwszą w swojej karierze - calaki wbijałem dotychczas na Steamie oraz Xboksie i to głównie w produkcjach Telltale. Tutaj byłem nieco zdegustowany warunkami trofki za odkrycie całej mapy, ale w końcu udało się dopisać ją do konta.

Odyssey to dla mnie festiwal rzeczy dobrych, jak główni bohaterowie oraz ich historia - nie wchodzi się w nią z butami jak w dzieje Bayeka. Minimalistyczny, choć w końcu znowu znaczący jest wątek współczesny - chyba najciekawszy od czasów Desmonda, nawet zaliczyłem „WTF?!” w pewnym momencie. Gameplay, o ile zdrowo dawkowany, to cudowna wycieczka po pięknej, antycznej Grecji, z nienajgorszym systemem walki oraz umiejętnościami. Niestety, znów muszę wrócić do jej długości - spokojnie dałoby się usatysfakcjonować, a nie wymęczyć odbiorcę w czasie co najmniej dwukrotnie krótszym. Ilość wszystkiego przytłacza, a kwoty oraz wielkości zasobów potrzebne do rozbudowy statku są kolosalne. Do tego ktoś nie przemyślał ekwipunku i tak często elementy pancerza na poziomie epickim oferują ciekawsze buffy, niż legendarne, w teorii tak świetne, że zablokowane do sprzedaży.

Odyssey to kobyła - muszę to jeszcze raz powtórzyć. A i tak podstawka dzieli gracza ogromnym plaskaczem, teasując mu Atlantydę serią questów, a na koniec odsyłając do DLC, które w tym momencie kosztuje więcej, niż właściwa gra. Żeby było śmieszniej, jest jeszcze drugie, dotyczące pierwszego ostrza (przynajmniej według tytułu), bo sam Alexios/Kassandra posługują się nie ukrytą dziabaczką, a złamaną włócznią tego samego Leonidasa, co to lubił od czasu do czasu wkopać posła jakiegoś butnego władcy do przepastnej studni.

Kim grałem tak na marginesie? Alexiosem, choć kanoniczna jest jego siostra. Pasowało mi jednak jego awanturnicze, zawadiackie podejście, a seria dobrych decyzji doprowadziła mnie do najlepszego możliwego finału. Uff, kamień z serca, mam dość tej serii. Oczywiście aż do Valhalli, która będzie jeszcze większa. Mać.


Liczba czytelników: 475797, z czego dziś dołączyło: 0.
Czytelnicy założyli 53758 wątków oraz napisali 675733 postów.