Uncharted bez Nathana Drake'a? Kiedyś było to może nie do pomyślenia, ale skoro czwórka zakończyła historię uroczego awanturnika, Naughty Dog podjęło słuszną decyzję - zamiast doić dalej dolary za pomocą jakiegoś prequela, stworzyło dodatek z Chloe Frazer w głównej roli. Ponętka brunetka z brytyjskim akcentem (i choćby tylko dla niego nie byłbym w stanie grać z rodzimym dubbingiem) przegrała walkę o serce bardziej przebojowego z braci, ale zamiast użalać się nad sobą, wolała pójść śladami Nathana, dokoptowując sobie do współpracy Nadine Ross, którą poznaliśmy w Uncharted 4. Razem szukają zaginionego miasta w Indiach oraz ukrytego w nim artefaktu. Z racji urody, zręczności i talentu do wpadania w kłopoty, Zaginione Dziedzictwo mocno zalatuje ostatnimi Tomb Raiderami. Znajdzie się tutaj sporo, choć dosyć prostych, zagadek, trochę strzelania, choć bez jojczenia od ciągłego odnoszenia obrażeń, jak to było w przypadku Croftówny. Starczyło mi tego na nieco ponad 7h, a w tym sporo czasu spędziłem na dużej, otwartej mapie, upchanej nie tylko skarbami-znajdźkami typowymi dla serii, ale także pobocznym questem związanym z pewną błyskotką, która mocno ułatwia wywęszenie ich po kątach map.
A te są jak zwykle dla ND przepiękne, aż kipiące detalami, choć daje się odczuć pewien recykling pomysłów z Uncharted 4 - dodatek nie wnosi praktycznie żadnych istotnych nowości. Mimo to cykałem screenshoty jak szalony, bo to się po prostu cudownie ogląda - nawet sama bohaterka czasem strzeli fotę swoją Xperią (bo oczywiście Sony musi skorzystać z "darmowej" reklamy). To wspaniały film akcji, choć z wyjątkowo głupią tym razem historią, ratowaną przez trochę mniej sztampowy czarny charakter, niż zwykle. Przez większość czasu Chloe towarzyszy sterowana przez AI Nadine - łatwo uwierzyć, że to żywy gracz, bo świetnie się zachowuje podczas walki, nie blokuje przejść, a dodatkowo sama podstawia samochód, by oszczędzić bezsensownego łażenia. Relacja głównych bohaterek ewoluuje, często ze sobą rozmawiają i nierzadko się sprzeczają, ale koniec końców to bardzo pozytywne postacie.
I tak kończę przygodę z serią - może kiedyś jeszcze nadrobię Złotą Otchłań na PSV, ale póki co się na to nie zanosi. W każdym razie cieszę się, że nawet w tej generacji, która stała DLC i mikrotransakcjami, ktoś wciąż tworzy porządne, duże dodatki, a nie tylko skórki dla postaci czy pukawek.