Offline
Metro Exodus ukończone z najlepszym finałem, tuż po poprzednikach. Historia jest bardzo satysfakcjonująca, oddziałująca na emocje, wręcz prosząca się o ludzkie reakcje i postawę, zwłaszcza w kontekście znanych z wcześniejszych odsłon losów Artema i mieszkańców metra. Cieszy fakt, że o charakterze zakończenia nie decydują już nieoczywiste sytuacje, które mogą zostać przez gracza kompletnie pominięte, a jego postawa w różnych sytuacjach. Opłaca się penetrować zaułki map, a te po raz pierwszy w serii są sandboksowe, na szczęście jednak nie w ubisoftowym rozumieniu. Lokacje nie są zbyt ogromne i stanowią zamkniętą całość, oferując niewiele znaków zapytania. Znajdźki to nie tylko tradycyjne już dla serii pocztówki i dzienniki, lecz również upgrade'y wyposażenia. Jako że całość to opowieść drugi, nie ma już ikonicznego dla serii handlu nabojami. Tutaj ulepszenia się znajduje, a filtry, apteczki i amunicję wytwarza, także w warunkach polowych.
Przyznam, że przed premierą obawiałem się o ten nowy, sandboxowy charakter, który trochę wyhamowuje opowieść przez dozwolone włóczęgostwo. Moim zdaniem finalnie wyszło prawie dobrze - prawie, bo jednak trochę męczące jest samo poruszanie się zwłaszcza w etapie Wołga, pełnym podmokłych obszarów, które często wymuszają nadkładanie drogi, by się dostać w jakiś interesujący punkt mapy.
Ze względu na crafting i otwarte mapy aspekt survivalowy schodzi troszeczkę na dalszy plan, a na pierwszy wysuwają się wyraźnie nakreślone postaci i więzy między nimi. Anna jest teraz żoną Artema, a poza jej ojcem Młynarzem znanym z 2033 i Redux graczowi towarzyszy kilku innych niedobitków świata po zagładzie, na których los postępowanie protagonisty też ma wpływ. W poprzednich częściach ujęło mnie to, jak ten świat, nomen omen, żyje - wystarczyło się gdzieś zatrzymać, by przez dobrą chwilę móc posłuchać dialogów między NPC-ami. W Exodus jest to tym wyraźniejsze w przerywnikowych etapach pomiędzy tymi dużymi - te można równie dobrze odhaczyć w 5 minut, co spędzić godzinę na obserwowaniu towarzyszy i "rozmowach". Tutaj niestety minus, że Artem ponownie jest niemy, chociaż nie przeszkadza mu to jak zwykle być narratorem w ekranach ładowania.
Jestem także pod dużym wrażeniem strony technicznej. Metro zawsze wyciskało ostatnie soki ze sprzętu przekuwając je na śliczną oprawę, a tutaj miałem pewne obawy o płynność na podstawowym Xboksie One - oczywiście do czasu testu wydajności przeprowadzonego przez DF, który postawił go nad PS4 dzięki dynamicznej zmianie rozdzielczości. Tę ostatnią da się czasem zauważyć, ale całościowo Metro Exodus wygląda i działa kapitalnie.
Cieszę się, że dane mi było poznać tę znakomitą trylogię i dużo bardziej klimatyczne podejście do tematu postapo, niż czynią to zachodnie produkcje. Całość łyknąłem w zasadzie na jednym wdechu, bo MS wrzucił wszystkie części do Game Pasa. Piękna rzecz.
Przyznam, że przed premierą obawiałem się o ten nowy, sandboxowy charakter, który trochę wyhamowuje opowieść przez dozwolone włóczęgostwo. Moim zdaniem finalnie wyszło prawie dobrze - prawie, bo jednak trochę męczące jest samo poruszanie się zwłaszcza w etapie Wołga, pełnym podmokłych obszarów, które często wymuszają nadkładanie drogi, by się dostać w jakiś interesujący punkt mapy.
Ze względu na crafting i otwarte mapy aspekt survivalowy schodzi troszeczkę na dalszy plan, a na pierwszy wysuwają się wyraźnie nakreślone postaci i więzy między nimi. Anna jest teraz żoną Artema, a poza jej ojcem Młynarzem znanym z 2033 i Redux graczowi towarzyszy kilku innych niedobitków świata po zagładzie, na których los postępowanie protagonisty też ma wpływ. W poprzednich częściach ujęło mnie to, jak ten świat, nomen omen, żyje - wystarczyło się gdzieś zatrzymać, by przez dobrą chwilę móc posłuchać dialogów między NPC-ami. W Exodus jest to tym wyraźniejsze w przerywnikowych etapach pomiędzy tymi dużymi - te można równie dobrze odhaczyć w 5 minut, co spędzić godzinę na obserwowaniu towarzyszy i "rozmowach". Tutaj niestety minus, że Artem ponownie jest niemy, chociaż nie przeszkadza mu to jak zwykle być narratorem w ekranach ładowania.
Jestem także pod dużym wrażeniem strony technicznej. Metro zawsze wyciskało ostatnie soki ze sprzętu przekuwając je na śliczną oprawę, a tutaj miałem pewne obawy o płynność na podstawowym Xboksie One - oczywiście do czasu testu wydajności przeprowadzonego przez DF, który postawił go nad PS4 dzięki dynamicznej zmianie rozdzielczości. Tę ostatnią da się czasem zauważyć, ale całościowo Metro Exodus wygląda i działa kapitalnie.
Cieszę się, że dane mi było poznać tę znakomitą trylogię i dużo bardziej klimatyczne podejście do tematu postapo, niż czynią to zachodnie produkcje. Całość łyknąłem w zasadzie na jednym wdechu, bo MS wrzucił wszystkie części do Game Pasa. Piękna rzecz.