Shadow Warrior 2 (XBOXONE) - komentarze

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 8864 / 10800) lvl 13 ]0 kudos
Świętą zasadą wielu sequeli jest "więcej, lepiej, mocniej" - niestety w mojej opinii podejście do tego tematu, jakie przedstawiono w Shadow Warriorze 2, kompletnie się nie sprawdziło. Przeszedłem oryginalnego SW, ba - recenzowałem nawet na łamach MG jego reboot od rodzimego Flying Wild Hog, ale dwójka totalnie do mnie nie trafia. Tamtejszy irytujący dupek, czyli Lo Wang, jest jeszcze bardziej irytującym dupkiem w sequelu. Przez te kilka lat od jego premiery w branży trochę się zmieniło, nadeszła moda na sandboksy i looter shootery, więc też w takie ramy zamknięto SW2.

I to byłoby spoko, tak jak spoko są poszczególne odsłony Borderlands, nawet średnia pod względem contentu jedynka. Niestety, nasi nie do końca ogarnęli, jak to przenieść na grunt SW2 i w praktyce mamy tony nierozróżnialnego śmiecia, które wypadają z przeciwników jak cukierki z piniaty i gdybym chciał to wszystko na bieżąco przeglądać, więcej czasu spędziłbym w menusach, niż strzelając i rzezając. Ulepszać tutaj można bowiem bronie, pancerz, a nawet możliwości postaci za pomocą punktów umiejętności. Składa się to na niewyobrażalną ilość buildów - rzeź można czynić mieczami, bronią palną, tę dopalić żywiołami i skillami. Ciężko się w tym jednak odnaleźć na tyle, by czerpać z tego radość właśnie na poziomie Borderlands czy Diablo. Winne są m.in. niewiele mówiące nazwy przedmiotów (np. "przeszywająca idea dubletu", "jaźń krwawej rzezi"), ich wzajemne podobieństwo, ale przede wszystkim ich przytłaczająca ilość. Dodatkowo sporadycznie z przeciwnika wypadnie też karta nowej umiejętności albo broń, a jak do tego dodać jeszcze pewną formę craftingu można utknąć na grzebaniu przy postaci na długie godziny.

Procesowi twórczemu ewidentnie przyświecało zaoferowanie możliwie największej ilości contentu - no i mamy sporo broni, jakiś pierdyliard ulepszeń, ale przede wszystkim mnóstwo misji. Poza głównymi i pobocznymi udostępniono także kilkadziesiąt zadań dodatkowych na tablicach ogłoszeń. Miło, że prowadzą do wymiernych nagród jak punkty umiejętności do rozdania i jednocześnie niefajnie, że sprowadzają się do backtrackingu i robienia w gruncie rzeczy tego samego. I to ciągłe odwiedzanie widzianych już lokacji, choć czasem od innej strony, to też spory problem. Plus jest taki, że prawie w każdej chwili można się przenieść do centralnego huba bez ekranu ładowania.

Niestety, nie tylko to, co napisałem powyżej sprawiło, że Shadow Warrior 2 niesamowicie mnie wymęczył. Monotonia rozgrywki (choć w niewielkich dawkach całkiem przyjemnej), backtracking, chaos związany z budowaniem postaci - to niestety nie wszystko. Ze wszech miar dupkowatego protagonistę, który usilnie chce być cool na najbardziej żenujące sposoby z możliwych, uzupełnia charakterystyczne prowadzenie dialogów, gdzie rozmówca wije się niczym kobra hipnotyzowania ruchem fletu zaklinacza. Wygląda to strasznie badziewnie i szczerze mówiąc wolę chyba NPC-ów, którzy poruszają jedynie ustami.

Jak sami widzicie, SW2 ewidentnie mi nie podszedł, a jak widziałem choćby na Twitterze, nie tylko mnie. Nie mam nic przeciwko grom nastawionym na bezmyślną rzeź, bo da się je zrobić dobrze, co pokazuje choćby oryginalny Painkiller czy Serious Samy. Da się czerpać radość z nowego lootu jak w Borderlandsach, da się też do tańca z bronią dopiąć przyjemną historię, jak w nowym Doomie. SW2 ma tylko tony akcji, a ta, jak cukierki, szybko się może przejeść ze względu na słodkość. Potrzebna jest równowaga, zaoferowanie różnych smaków.

I gdy czytam te słowa wyłapując błędy przypominam sobie, że SW2 kiedyś mi się podobał - gry siadałem do niego na 5 minut na różnych eventach. I w takich dawkach jest to gra nie tylko znośna, ale też bardzo przyjemna. Niemniej im więcej czasu spędzałem przed konsolą, tym było gorzej - zarówno dla satysfakcji z gry, jak i płynności, bo na ekranie często i często mamy prawdziwy młyn. Grę ukończyłem ze względu na swoją determinację, robiąc prawie wszystkie zadania - odpuściłem jedno poboczne, bo przez buga było to niemożliwe oraz kilka wyzwań. Śmieszny jest także błąd z błędnym naliczaniem czasu gry - zapis gry pokazuje prawie 150h, chociaż sama konsola naliczyła ich niecałe 30. Nie wiem, jak bardzo by mi odbiło po ponad 100, bo już miałem dość i tęsknię za liniowymi, gęstymi od akcji i historii produkcjami na kilka popołudni, a nie rozwodnionymi sandboksami, które mają na siłę zabierać czas.


Liczba czytelników: 475744, z czego dziś dołączyło: 1.
Czytelnicy założyli 53682 wątków oraz napisali 675296 postów.