Offline
GoW4 łyknąłem w zasadzie od razu po Judgment i muszę przyznać, że duch serii uległ zmianie. Wojna z Szarańczą to już przeszłość, teraz do akcji wkracza nowe pokolenie z synem Marcusa na czele, które lubi sobie dowcipkować na polu walki w taki sposób, że Cole z poprzedników to przy nowej ekipie smutas nad smutasy. Generalnie największym problemem jest zbyt powolne rozkręcanie się gry - przez sporą jej część walczymy z robotami, co przy krwawych, poprzednich Gearsach jest jak europejski Probotector przy oryginalnej Contrze. Później sytuacja ulega zmianie, lecz zanim na dobre poczułem radość z prucia ze starego, dobrego Lancera, gra doszła do swojego otwartego finału - co nie znaczy oczywiście, że jest krótka, wręcz przeciwnie.
Pozostaje tylko czekać na kolejną część i liczyć, że będzie jak stara, dobra dwójka, z przytupem od samego początku aż do napisów końcowych.
Pozostaje tylko czekać na kolejną część i liczyć, że będzie jak stara, dobra dwójka, z przytupem od samego początku aż do napisów końcowych.