Broń strzelająca ładunkami elektrycznymi to tylko pozorna nowość - w starych Splinterach były takie pociski do wyrzutni karabinu (i również wchodziły w interakcję z wodą).
Owszem, otwarte wymiany ognia w pierwszych odsłonach były nieco toporne (i trudne, mniam!), ale nie chodziło tylko o wymuszenie cichego działania - to jest po prostu realistyczniejsze. Kto przy zdrowych zmysłach uwierzy, że akcje tajnych agentów wyglądają właśnie tak, jak na gameplayach z Blacklist? Wolne żarty. Nawet najlepiej wyszkolony i uzbrojony agent to tylko 1 człowiek naprzeciwko licznych sił nieprzyjaciela. Cała zabawa polegała na tym, by maksymalnie wykorzystać swoje atuty, a nie pruć do przodu na pałę. To jest klasa i doświadczenie prawdziwego agenta, a nie zaś to, czy w minutę sprzeda headshoty całemu batalionowi.
Co do co-opa w Conviction - ten był... durny. Owszem, zdarzały się całkiem przyjemne momenty, ale gdy się chwilę pomyślało nad niektórymi wspólnymi akcjami, to wyłaziła na wierzch sztuczność i absurdy. Weźmy taką ewakuację w którejś misji - po agentów przylatuje niewielki śmigłowiec. Jeden z nich uczepia się płozy i czeka, aż drugi złapie jego rękę, a potem odlatują. Super, tylko że gdy agent sam wisi przez kilka sekund, automatycznie spada. Zmęczenie? To jakim cudem potem utrzyma wiszącego kompana? A dlaczego towarzysz nie złapie w takim układzie drugiej płozy? Wiem, że to takie detale, ale mnie i znajomego z którym grałem wprost paliły w oczy.
Conviction można chwalić za możliwość grania wedle upodobań, ale jeśli ktoś naprawdę stawiał na skradankę, miał dużo mniejsze pole manewru, niż w poprzednikach. Zresztą... pod koniec nawet nie było żadnego wyboru, a gra stała się wtedy zwyczajnym TPS-em.
Dla mnie i wielu fanów serii ideałem na zawsze pozostanie Chaos Theory, które miało wszystko - dopracowany do perfekcji gameplay, niezłą fabułę i Sama u szczytu formy. Jeśli mnie dane byłoby wybierać ścieżkę rozwoju serii, to wolałbym podążyć drogą Double Agent. Ta część miała ogromny potencjał i gdyby tylko wykorzystano go należycie, Conviction w znanej nam postaci być może nigdy by się nie ukazało.
W Blacklist zagram by zobaczyć, czy faktycznie ambitniejsi gracze mają co w nim szukać. Przeczuwam jednak, że dopieszczeni będą jedynie fani nieskrępowanej akcji, która dziś już praktycznie zdominowała branżę.