Na pewnym kanale historycznym który bardzo lubię, ale nie chce robić reklamy, jest program prowadzony przez polaka o rzeźbach.
Może się wydawać, że ma to się ni jak do gier, ale jednak coś ma do tego tekstu
Prowadzący stwierdza tam jednoznacznie, że ludzie mają skłonność do przesady, że to co zwyczajne ich/ nas nie pociąga. Dlatego też grecy gdy stworzyli najbardziej realistyczne posągi w swojej historii, po kilkudziesięciu latach przestali takie rzeźbić i znów wkroczyły do świata przesady. Bo po kiego grzyba mieli oglądać na ulicach to samo co w domu? Czyli posągi wyglądające dokładnie jak ludzie?
To nie było nic fajnego.
Z tego założenia mogą tez wychodzić twórcy gier, jak i ci co je finansują.
Może współczesna fantastyka jest zbyt realistyczna? Może ta stara z czasów Orwella, gdy już wiemy, że nie będziemy mieli w domu wielkiego brata, może ta przesada jest bardziej pociągająca? Może te piękne, stalowe wieżowce (które mimo wszystko przypominają mi budowle antyczne, nie wiem czemu) które występują w grach, są w nich, bo wiemy, ze takich stawiać nie będziemy?
Ja i tak wolę gry z dużą przestrzenią ( pola, wielkie stepy, takie klimaty), a nie gdzie sceneria zamknięta jest w miastach lub w kosmosie, chociaż pewnie większej scenerii niż kosmos nie można sobie wyobrazić.