Po tym, gdy Rockstar wznowił sprzedaż czwórki i usunął to nieszczęsne GfWL, udało się ją odpalić. Nie bez przygód, gra dalej chodzi fatalnie, ale przynajmniej dało się grać.
A co o samej grze? Widać po niej, jak wiele kosztowało Rockstar przejście w HD, w trochę bardziej realistyczną grafikę z tego komiksu znanego z "uniwersum 3D". Wiele elementów zostało względem San Andreas okrojonych, rozwój umiejętności (to akurat było fajne, mogli zostawić), cechy bohatera (siła, otyłość, etc.), sporo aktywności pobocznych, czy samoloty. Pod względem tych wszystkich pierdółek pobocznych, czwórce więc bliżej do Vice City. Na szczęście, jakościowo jest wszystko na miejscu. Duży plus względem strzelania, wychylanie się zza osłon działa bardzo dobrze i w końcu ostrożnością i głową można nadrobić braki w refleksie i celności, co w poprzednich częściach nie wchodziło w grę.
Fabularnie chyba też jest najlepiej jak dotąd (jestem przed ogrywaniem piątki). Poprzedniczki trochę rozmywały się pod koniec gry, poprzez kupowanie wszystkiego i zaliczanie mnóstwa pobocznych aktywności, traciło się trochę kontakt z główną osią historii. Tutaj do tego nie dopuszczono, choć pewien mały niedosyt jest.
A konkretnie....Przez pół gry co najmniej było mówione o "pięciu rodzinach" trzęsących miastem. Dużą część gry współpracowaliśmy z rodziną, która chciała się na to miejsce załapać. A tymczasem my poznaliśmy tylko jednego z bossów. Chciałoby się poznać nieco więcej z tej historii.
Duży plus również za możliwości dokonania wyborów, nawet jeśli nie miały większego znaczenia.
Koniec końców, kawał solidnego rzemiosła.