NecroVision cierpliwie przeczekało na półce kilka miesięcy, aż wreszcie w ramach odreagowania po SF IV Super Arcade zabrałem się do niego. Zbliżam się do połowy gry i mam mieszane odczucia. Z jednej strony to takie "polskie RTCW" - świetne niektóre momenty, mroczny klimat (zwłaszcza w fortecy), ciemności, zawodzące zombiaki, klimatyczna muzyka... a tu nagle Tomasz Kot wyrywa się z jakimś durnym komentarzem. Nie mam pojęcia, kto wpadł na pomysł, żeby z szerokiego grona celebrytów obdarzyć głównego bohatera właśnie jego głosem (i napisać mu tak kretyńskie kwestie), ale powinien za to trafić w sam środek wojny wampirów z demonami. Przypomina mi się Belial z Painkillera: Overdose, który był jednak jeszcze żałośniejszy.
Ogólnie, pełna polska lokalizacja całkowicie burzy klimat tej gry. Kot Kotem, ale listy odczytywane z absurdalnym, niby-niemieckim akcentem to już gruba przesada. Zaczynam żałować, że przy instalacji nie wybrałem spolszczenia kinowego. Za to jedną z kwestii zombiaków -
Przerażam sam siebie chętnie bym zostawił, bo za każdym razem gdy to słyszę zrywam boki ze śmiechu.
Ogólnie gra póki co nie porywa i ma trochę momentów, gdzie po prostu przynudza. Sprawia wrażenie bardziej rozbudowanego Painkillera (ba, nawet silnik ten sam), ale z nie tak wartką akcją i o dużo mniejszej grywalności. Może się rozkręci, gdy dostanę rękawicę.
Za to na plus zaliczam combosy i poziomy Furii - to taki przedsmak Bulletstorma, którego uwielbiam.