Grajcie, bo naprawdę warto. Gra jest genialna. To chyba najprzystępniejsze soulsy z kilku względów. W klasycznych soulsach, gdy utknęło się na jakimś bossie, trzeba było wielokrotnie próbować, by pchnąć grę do przodu i nie było żadnego wyjścia. Tu można zrezygnować z potyczki i zacząć eksplorować zupełnie inny rejon mapy, by następnie wrócić do tego bossa 10h później już podpakowanym z lepszą bronią. A więc gra niejako daje wybór - weterani mogą się męczyć, a inne osoby mogą wracać z wyższym levelem, by ułatwić sobie walkę.
Co więcej, istotną mechaniką jest przyzywanie duchów, które pomagają nam w walce odciągając uwagę bossa. Z czasem można te duchy ulepszać i stają się potężniejsze. Uważa się również, że wzywanie duchów to easy mode. Do tego ogniska są dość gęsto porozmieszczane i nie jest już tak jak w pierwszym Dark Souls i Demon’s Souls, że po śmierci trzeba dość sporą część lokacji przechodzić od nowa.
Po 80h dotarłem w końcu na półwysep Atlus. Miejscówki nie przestają zadziwiać, gdzie w takim Dying Light 2 już po 25h miałem dość powtarzalności. Design tu po prostu miażdży. Będę to powtarzać, ale Elden Ring to gra genialna i arcydzieło. Po tych 80h już jestem skłonny dać dychę. Nie mogę się doczekać drugiego przejścia inną postacią, mimo że jeszcze gry nie ukończyłem.