Powiedzmy sobie szczerze: współczesne gry nie szanują czasu gracza. Teraz modne stały się ogromne otwarte światy, a że nie każdy umie je sensownie je wypełnić to inna sprawa. Kończy się na rozmieszczeniu setek wykrzykników, znaków zapytania i tryliona innych znajdziek. Twórcy chwalą się czasem rozgrywki. 100 godzin? 200 godzin? A może 1000h? Wolę grę na 25 godzin, ale taką, która nie oferuje bezsensownych i powtarzalnych aktywności, jak w Mad Max, Asasynach, Fallout 4, Wiedźminie 3, Just Cause 3, z lat wcześniejszych choćby Dragon Age: Inkwizycja, Shadow of Mordor. Do tego dochodzi pewna makietowość świata. Mamy niby otwarty świat, ale w ogólnie nie czuć, że żyje. Takie stareńkie Gothiki nadal miażdżą pod tym względem wiele współczesnych produkcji. Tam NPCe reagowali na nasze poczynania, komentowali je, zajmowali się swoimi sprawami, co potęgowało klimat. Dodajmy do tego cykl pogodowy i dobowy (co nawet dziś nie jest standardem) oraz brak wypełnienia świata losowym contentem, a otrzymamy grę do której chce się wracać, choćby dla samego klimatu, i która nie nudzi (przynajmniej mnie) nawet przy kilkunastym podejściu. Do Gothiców powracam jak do ulubionej książki czy filmu, wiem też, że nie pochłoną mi setek godzin, ani, że nie będę musiał zbierać tysiąca znajdziek.
Taki Wiedźmin 3, owszem rewelacyjną grą jest, ale czy będę do niej regularnie wracać? Raczej nie. Głównie przez to, że zawartością przytłacza (nie mówię już tutaj o tych znakach zapytania, bo pierwsze co zrobiłem to je wyłączyłem, ale zadania poboczne opierają się głównie na wiedźmińskich zmysłach), a mechanika oparta na poziomowaniu wszystkiego jest taka sobie. Co z tego, że świat jest otwarty skoro sugerowane poziomy misji prowadzą mnie przez niego? I nie będę mógł zacząć sobie poszukiwania Ciri od Skellige?
Takim pozytywnym przedstawicielami sandboksów są gry od Rockstara, bo nie ma tam bezsensownych czynności rozmieszczonych bez ładu i składu, wszystko jest dopracowane i dopieszczone do maksimum. Świat też nie sprawia wrażenia makiety, bo twórcy przywiązują uwagę do masy detali.
Teraz częściej niż w nowe produkcje grywam w starsze gry w które gram po raz pierwszy albo wracam by jeszcze raz świetnie się bawić. Fajne w tym jest to, że kiedyś twórcy nie traktowali gracza jak idioty, gry były pewnym wyzwaniem, trzeba im było poświęcić nieco więcej pomyślunku i czasu, bo nie pchały nam rozwiązania na siłę. Stąd i satysfakcja większa z popychania fabuły naprzód.
Cytat: febra1976Najgorszy jest jednak syndrom DS, czyli wszystko fajne ale to nie Dark Souls
W sumie syndrom Gothica jest podobny: wszystko fajnie, ale to nie Gothic.