Zstąpienie to dodatek nieco krótszy niż Szczęki Hakkona, mniej otwarty, a jednak atrakcyjniejszy. Przejście zajęło mi trzy godziny mniej niż w przypadku pierwszego DLC, jednak historia i wykonanie stało na wyższym poziomie, na tyle że zacząłem się zastanawiać czy to aby na pewno wyprodukowało to samo BioWare, co podstawową Inkwizycję.
Spora większość była lepiej wykonana, brak nudnych pobocznych aktywności w stylu biegania po całej mapie w tę i we w tę (jedynie możliwość kolekcji kubków oraz trybików a także możliwość prowadzenia kilku operacji na osobnym stole) oraz świetne zakończenie wraz z równie dobrymi cutscenkami, lepszymi niż w podstawce oraz Jaws of Hakkon. Nawet muzyka uległa zmianie, na plus. Poczułem się prawie tak, jak grając w Mass Effect (przed Andromedą) oraz pierwsze Dragon Age, odkrywając nieznaną dotąd tajemnicę krasnoludów oraz wynosząc z niej więcej pytań niż odpowiedzi. Na minus nieco monotonii oraz znów kiepskie skalowanie poziomu przeciwników, zwłaszcza bossa, który był strasznie zawyżony, tak jak w Hakkonie. Osiągając level cap (maksymalny 27 poziom postaci) nie byłem w stanie sobie z nim poradzić na poziomie trudności, na którym bez problemu pokonałem Koryfeusza.
Tak czy siak warto. Zwłaszcza, że ostatni poziom Głębokich Ścieżek, czyli świątynia (a raczej wnętrze, bez spoilerów), po prostu zachwyca, a historia i muzyka robią swoje.