No właśnie, przy całej mojej sympatii do niego i szacunku do jego dorobku, już nie za bardzo może. Od ładnych paru lat aż za mocno bije z ekranu to, że już mu się nie chce. Co prawda ostatnie głośne filmy z jego udziałem to w pewnym sensie odcinanie kuponów (nowe Gwiezdne Wojny, nowy Łowca Androidów, teraz nowy Indiana Jones), ale tak jak niektórzy aktorzy w starości radzili sobie dobrze lub wspaniale (pierwszy do głowy przyszedł mi Christopher Lee, Morgan Freeman czy Clint Eastwood też dają radę), tak Harrison już powinien odpocząć. I tak dał nam godziny radości swoimi występami.