Filmowe Uncharted to moim zdaniem niesamowite wyzwanie - growy Nathan jest charyzmatyczny, przebojowy i tak zdefiniowany, że wystarczy to przenieść na srebrny ekran 1:1, ale trzeba umieć to zrobić i zatrudnić odpowiedniego człowieka. No i same gry zostały zrobione w taki sposób, że w połowie się je właściwie ogląda i co rusz podziwia niesłychaną drobiazgowość scenerii czy reżyserię poszczególnych momentów. Chyba żadna inna gra nie ma tylu kontekstowych animacji, co Uncharted. Wykroić z tego przeciągnięte strzelaniny i z takiej czwórki mamy w zasadzie gotowy film.