Crysis: Warhead [recenzja] by guy_fawkes

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 8864 / 10800) lvl 13 ]0 kudos



Obrazek



Czy pierwszy Crysis miał jakieś wady? Owszem, i to zbyt dużo jak na hit, który nosił się z zamiarem zmiecenia konkurencji z powierzchni ziemi. Murem za jego jakością stanęła użyta w nim technologia, po dziś dzień stanowiąca w najwyższych detalach wyzwanie dla sprzętu, lecz pogrzebała go całkowicie nieadekwatna do skali przedsięwzięcia grywalność. Owszem, było jej dość sporo, dałoby się nawet obdzielić nią ze 2-3 dużo „biedniejsze” tytuły, lecz produkcja tego pokroju powinna zapewniać obrzydliwie wręcz ogromne jej pokłady. Na to nałożyły się niezbyt ciekawe (z wyjątkami!) postaci, a wśród nich przede wszystkim pierwszoplanowy, całkowicie nijaki i bezpłciowy Nomad. Taki jest właśnie oryginalny Crysis – solidny jak wszystkie niemieckie wyroby, ale też pozbawiony polotu.



Obrazek


Nowa, letnia kolekcja dla mężczyzn od Diora zapowiada się szczególnie interesująco



W poszukiwaniu pokładów grywalności kompania Crytek założyła „kopalnię” na Węgrzech, by tamtejszy, budapesztański oddział stworzył interquel – Crysisa: Warhead, obarczonego misją dopełnienia krótkiej, zarysowanej raptem na gruncie kilku godzin, historii z podstawki. Przy okazji wszem i wobec rozgłaszano, że ów dodatek zamknie usta malkontentom, narzekającym na zasobożerność silnika, oferując maksymalne detale w zamian za ofiarę z komputera za 400 euro, czyli na ówczesną chwilę ok. 1350zł. Natomiast faktyczny stan rzeczy jest trochę inny: owszem, Warhead działa jakby nieco szybciej (pomijając prędkość rzędu 35 klatek, gdy ekran jest czarny, a wyświetlane są jedynie napisy…), lecz na ustawieniach oczko niższych od najlepszych, czyli „Gracz”, bowiem profil „Entuzjasta” jest dedykowany, jak sama nazwa wskazuje, posiadaczom naprawdę mocnych maszyn. Co prawda od premiery Warheada minęło już 2,5 roku, dzięki czemu dziś faktycznie ciągnie go blaszak za te 400 euro, ale w chwili premiery nie sposób było tak stwierdzić. W zamian dostajemy nadal świetną oprawę graficzną (jak również dźwiękową) i stosunkowo duże możliwości interakcji z wirtualnym światem dzięki zaawansowanemu silnikowi fizycznemu. W parze z możliwościami nanoskafandra daje to szerokie pole do popisu i otwiera drogę do stosowania różnych taktyk, by tym efektowniej, wedle własnego uznania rozprawić się z wrogami. Inna kwestia, że jakiś nieznany, dotychczas nie naprawiony błąd nie pozwala zmieniać rozdzielczości w trybie DX10, przynajmniej na Windows 7 64-bit, grałem więc z użyciem nieśmiertelnej „dziewiątki”…



Obrazek


Nie siadaj na betonie, bo złapiesz wilka!



Potencjał nanowdzianka i oprawy video robią wrażenie, lecz to wszystko widzieliśmy już w „podstawce”. Tutaj jednak wiąże się to z o wiele większą grywalnością, również za sprawą nowego-starego bohatera, Michaela „Psychola” Sykesa. Ten Brytyjczyk z niewyparzoną gębą już w podstawce jawił się jako bardzo ciekawa postać, zwłaszcza na tle pozbawionego wyrazu Nomada, więc obsadzenie go w roli głównej stanowi ewidentnie krok w dobrą stronę – dzięki temu Warhead zyskał coś, czego brakowało w oryginalnym Crysisie – fabułę, która pomimo sprowadzenia do awantury o pewien kontenerek (ufole tutaj to raczej forma dekoracji), wciąga bardziej niż wędrówka po statku obcych. Taki stan rzeczy osiągnięto dzięki ukazaniu Sykesa nie tylko jako żołnierza, lecz również człowieka z zasadami, boleśnie znoszącego gorycz porażki. Poznawszy tę drugą część wyspy i wydarzenia z jego udziałem dopiero można dostrzec, jak miałkie są kreacje postaci w podstawowym Crysisie, w którym na dobrą sprawę pierwszoplanową rolę mógłby zagrać toster i nikt nie zauważyłby większej różnicy.



Obrazek


Lepszy żołnierz w garści, niż obcy na dachu



Clue rozgrywki pozostało takie samo – biegać po wyspie i realizować zadania wykorzystując potencjał bojowy broni oraz nankombinezonu. Ten ostatni nie zmienił się ani na jotę – nadal dysponuje skromnym zapasem energii, pozwalającym na chwilę zabawić się w Predatora, pędzić szybciej niż Usain Bolt, skakać wyżej niż mistrzowie olimpijscy czy wreszcie wytrzymać dość intensywny ostrzał. Również arsenał, poza zmianą tekstur dla karabinów SCAR oraz FY71 nie doczekał się zmian, za to nieco się poszerzył: doszły gloryfikowane przez wielu pistolety maszynowe (możliwe akimbo) – mnie kompletnie nie przypadły do gustu, granatnik, granaty EMP (czasowo dezaktywują funkcje kombinezonu) oraz miny (raczej nieprzydatne, znakomite AI i tak je ominie). ). Ponadto zmienił się sposób pozyskiwania amunicji – teraz gdy już mamy daną broń, wystarczy dotknąć leżących sztuk, by zapas został automatycznie uzupełniony – nie trzeba za każdym razem ich podnosić, co w ogniu walki może być kluczowe. Na wartość dodaną składają się jeszcze 2 nowe pojazdy, z czego poduszkowca używa się aż raz w ciągu całej gry. Dużo ciekawszy jest ciężki wóz opancerzony, wytrzymujący zdecydowanie mocniejszy ostrzał niż humvee i częstokroć dysponujący potężniejszym działkiem. Wszystko to można obrócić przeciwko nieprzyjaciołom bardziej, jak i mniej ludzkim, z czego ci ostatni zyskali nową, denerwującą jednostkę. Samo strzelanie cieszy bardziej niż w podstawce (nareszcie jest więcej amunicji do SCAR-a!), chociaż daje się odczuć jakby dużo mniejszy rozmach, aniżeli było to w oryginale. Warhead jest bardziej „kameralny” – zabrakło w nim scen powodujących opad szczęki, jak np. rozpadająca się góra, wędrówka po statku obcych czy pierwszy widok zamrożonej dżungli. Ma to swoje uroki, ale też nie pozwala stwierdzić jednoznacznej wyższości nad podstawką i naprawienia jej błędów, gdyż długość gry także nie powala (ok. 5-6h), zaś samo zwieńczenie historii to dowód na to, że Węgrzy nie bardzo wiedzieli co tam wstawić, więc zdali się na już ograny koncept.



Obrazek


Za chwilę nastąpi cudowna przemiana helikoptera w heliskopcer



Oliwy do ognia dolewa drakoński DRM, ograniczający ilość instalacji na różnych komputerach. Po pewnym czasie EA wydała w końcu narzędzie deautoryzacyjne, lecz to, które umieściła na swojej stronie, można wyśmiać jeszcze przed pobraniem, gdyż zwyczajnie nie działa. Gdy mnie samego spotkał problem wyczerpanego limitu licencji, napisałem do pomocy technicznej EA, otrzymałem kilka nowych i link do programiku zwalniającego licencję. Super, bo zupełnie innego od tego, który widnieje na stronie. Czy to nie aby wprowadzanie w błąd klienta…? W oryginale takich cudów nie było. I to wszystko za cenę grania bez nośnika w napędzie, co w mojej opinii jest zbyt małą nagrodą za poniesione trudy.



Obrazek


PKP nareszcie zaczęło się bronić przed opóźnieniami



W przypadku kampanii dla pojedynczego gracza, możliwej do ukończenia w ciągu 2-3 niezbyt długich sesji, takie rozwiązanie, jakkolwiek miłe, wcale nie musiało zaistnieć. Najważniejsze jest, by taką zaletą legitymował się tryb wieloosobowy każdej gry mającej aspiracje do zawojowania sieci. Powiedzmy sobie szczerze – multi w Crysisie cudowne nie było. Ledwo 2 tryby rozgrywki (Power Struggle dawał radę, zaś Instant Action, czyli klasyczny DM, był taki sobie), skopana optymalizacja nawet po kilku łatkach i ówczesny, wielki konkurent w postaci Modern Warfare, który zdefiniował standardy rządzące współczesnymi, sieciowymi FPS-ami – wszystko to sprawiło, że granie z żywymi przeciwnikami nie było specjalnie porywające. Sytuację miał zmienić właśnie Warhead, w którym multi nie tylko odpala się przez osobny skrót, ale też instaluje z osobnej płyty! Crysis: Wars, bo tak je nazwano, pomimo usilnej promocji Cryteka (zdarzyły się darmowe weekendy) również nie zdołał zdetronizować króla sieci na tamtą chwilę. Powodów jest kilka, zaś jako pierwszy i najważniejszy wymieniłbym brak większych nowości. Ot, dodano 1 tryb (Drużynowy Instant Action, czyli zwykłe TDM), który powinien znaleźć się już w podstawce. Poprawiono także optymalizację, przeto na takim samym sprzęcie gra się w Crysis: Wars nieco bardziej komfortowo niż w oryginał. Mapki również przeniesiono, pomnażając ich liczbę, dzięki czemu nikt nie powinien narzekać na nudę. Oczywiście, do multi zawędrowały także pojazdy, których możliwości bojowe oraz transportowe silnie zaznaczono w kampanii dla samotnych wilków. Ciekawostką jest fakt, że choć przeznaczono je do trybu Power Struggle, gdzie wrogie ekipy mają wzajemnie wykluczające się cele, pojawiają się także w Drużynowym Instant Action. Czasem jednak z dość głupim efektem – np. czołg na relatywnie małej mapce Steel Mill to głupota – jest ciasno, daleko się nim nie pojedzie, a przeciwnikom wystarczy przenieść się na drugi koniec lokacji, by tank stracił na znaczeniu strategicznym. Pomimo zbliżającej się wielkimi krokami premiery sequela i obecności jego wersji demonstracyjnej (i to multiplayer!), Crysis: Wars wciąż skupia wokół siebie zagorzałe grono fanów, więc jeśli tylko macie ochotę, będziecie mieli z kim/komu niszczyć sztaby, pojazdy czy sprzedawać headshoty. Gdybym miał oceniać sam moduł wieloosobowy, przyznałbym notę w okolicach 7/10, w głównej mierze za tryb Power Struggle, dedykowane mu naprawdę duże mapy, rolę pojazdów i konieczność realizacji zadań.



Obrazek


Co dwie lufy to nie jedna



Crysis: Warhead to niewątpliwie kawał solidnej gry. Kampania, pomimo ewidentnego zubożenia względem podstawki w momenty rozwierające szczękę niczym narzędzia w gabinecie stomatologicznym broni się grywalnością, różnorodnością (są nawet momenty a’la horror), a przede wszystkim – główną postacią. Szkoda tylko, że Węgrzy nie potrafili zdobyć się na ciekawsze, lepsze zwieńczenie całej historii. Właśnie ze względu na to, i niewielką wartość dodaną (także w multi) daję 76%. I powiadam Wam – trudno znaleźć lepszego wyrobnika dla takiej oceny.

PLUSY:
- oprawa graficzna
- główny bohater
- grywalność
- całkiem ciekawa kampania
- pojazd opancerzony
- nieco lepsza optymalizacja niż w podstawowym Crysisie
- świetne AI


MINUSY:
- mało nowości
- krótka kampania
- problem ze zmianą rozdzielczości w trybie DX10
- absurdalne zabezpieczenia

WERDYKT: 76%

Niniejszy tekst oczywiście znajdziecie również na moim blogu. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania!



Offline
bat2008kam //grupa Stara Gwardia » [ Hamster: Total War (exp. 49226 / 54800) lvl 17 ]0 kudos
Powiem szczerze, że do Crysisów mam uraz. Nie wiem nawet, czy zagram w dwójkę, która wychodzi lada dzień.

Jednak z dwóch dotychczasowych części, to właśnie Warhead podobał mi się bardziej. Seria jest niezła, nie przeczę, ale mnie nie porwała. Ocenę wystawiłbym pewnie taką samą, 7.5/10 to maks co dałbym tej grze.

Może pod względem gameplayu Crysise nie przetrwają próby czasu, jednak pod względem grafiki nadal są na szczycie. A to już przecież niemal 4 lata od pierwszego Kryzysu.

I za to należy się szacunek. Za przełamywanie barier i wykraczanie dalej, niż ktokolwiek inny potrafi.

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 8864 / 10800) lvl 13 ]0 kudos
Mnie również Crysis nie wciągnął, co nieraz podkreślałem na forum. Niemniej jednak w Warheada grało mi całkiem przyjemnie. W dwójkę zagram chętnie, bo może wreszcie Crytek opanował trudną sztukę zmieszczenia w jednej chatce Crysisa świetnej grafiki i dorównującej jej grywalności.
I owszem - graficznie to nadal pierwsza liga, co akurat świadczy bardziej o stagnacji branży, niż o absolutnym cudzie, jakiego dokonało paru Turków i Niemców.

Offline
bat2008kam //grupa Stara Gwardia » [ Hamster: Total War (exp. 49226 / 54800) lvl 17 ]0 kudos
Ta cała stagnacja ma swoje plusy:

- 5 letnia konsola nadal nie ma następcy, dzięki czemu nadal bawimy się w najnowsze tytuły
- nie trzeba wymieniać żadnych części w PC, a wszystko ładnie śmiga. Mój sprzęt, wcale już przecież nie mocarny, kupiony niemal 4 lata temu, nie miał żadnych problemów z odpaleniem w full detalach GTA IV, Mafii 2 czy Bad Company 2. Więc powód do zadowolenia jest. I myślę, że w ciągu najbliższych 2 lat to się znacząco nie zmieni.
Grać 6 lat na jednym sprzęcie? Super sprawa...

Choć przestój w branży nie jest rzecz jasna niczym dobrym. M.in. przez to wciąż mamy kolejne klony waszego ,,ukochanego'' CoD.

Jedna, świeża gra w ostatnich latach? Hmm, na myśl przychodzi mi tylko Heavy Rain. Nic więcej.

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 8864 / 10800) lvl 13 ]0 kudos
Z tymi graniem na kilkuletniej maszynie masz rację - mój GF 800GT daje radę Bulletstormowi w FullHD na pełnych detalach, zaś wyłączyłem jedynie FSAA.
Z drugiej strony - cały czas słyszymy o dobrodziejstwach nowych technologii - DX11, raytracingu, teselacji etc. I gdzie się to wszystko podziewa? Jeden wielki, marketingowy bullshit.

Offline
bat2008kam //grupa Stara Gwardia » [ Hamster: Total War (exp. 49226 / 54800) lvl 17 ]0 kudos
Dokładnie tak. Ostatnio zrobiłem przesiadkę z DX9 na DX10. Ni cholery różnicy nie widzę. Absolutnie nic. Zero, null.
DX11 najpewniej wprowadził jeszcze mniej zmian.

Żeby było śmieszniej, funkcje DX10 są chamsko blokowane na PC z Dx9. Najlepszym przykładem Crysis Pierwszy - kilka sztuczek umożliwiało granie na grafice, która teoretycznie działała tylko na DX10. Cud...

Inna sprawa, że wszelkiej maści crackerzy już od dawna mają DX10 na XP. Kolejny cud...

I m.in. dlatego wolę konsolę. Mam słabszą grafikę, ale przynajmniej wkładam tylko płytkę, kładę się na kanapię i zostawiam cały ten wyścig zbrojeń i nabijanie klientów za sobą.

Liczba czytelników: 475743, z czego dziś dołączyło: 1.
Czytelnicy założyli 53681 wątków oraz napisali 675292 postów.