Medal of Honor: Allied Assault - Spearhead (PC)

ObserwujMam (107)Gram (16)Ukończone (39)Kupię (0)

Medal of Honor: Allied Assault - Spearhead [recenzja] by guy

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 9118 / 10800) lvl 13 ]0 kudos



Obrazek



„Odcinanie kuponów” to sformułowanie zabarwione negatywnie, które objęło wiele dziedzin rozgrywki, w tym również (-stety albo niestety) gry komputerowe. Cóż – najłatwiej sprzeda się to, co klienci już znają, toteż prawa rynku w tej materii są bezlitosne. Naturalnie, jeśli dodatek do gry spełni swoje zadanie, tzn. zaofiaruje graczowi kilka dobrych godzin rozrywki na poziomie nie gorszym niż w podstawowym produkcie, nie ma o co kruszyć kopii; natomiast w przypadku pazerności wydawcy na kolejne zwiększenie swoich dochodów na siłę wyprodukowany expansion pack może być nawet powodem śmierci dobrej gry. Jak zatem się przedstawia sprawa ze Spearhead, pierwszym add-on'em do słynnego Medal of Honor: Allied Assault? Cóż – nie wypada mi pisać nic więcej we wstępie, jak tylko zaprosić Czytelnika do dalszej lektury niniejszej recenzji.



Obrazek


Dawno nie aktualizowano Google Earth...



Omawiany tutaj Spearhead został wydany niespełna 10 miesięcy po premierze „podstawki” (bez której nie działa) – w listopadzie 2002 roku. Wyprodukowało go już nie 2015 Inc., a samo EA Games. Zmienił się również bohater – tym razem jest nim niejaki sierżant Jack Barnes z 501. Pułku Powietrzno-Desantowego armii Wuja Sama. W jego skórze przyjdzie graczowi zmierzyć się z 3 misjami, opartymi o wydarzenia historyczne: działaniami w trakcie operacji „Overlord” w Normandii, wyczerpującymi walkami o utrzymanie się w Ardenach, wreszcie zduszeniem wojny w samym zarodku – Berlinie, w komitywie z Sowietami. W Spearhead wojna toczy się, podobnie jak w „podstawce”, na tyłach wroga (pomijam słynny desant na plażę Omaha), toteż np. pomimo tego, iż pierwsza misja ma miejsce 6 czerwca 1944 roku, wcale nie szturmujemy niemieckich umocnień, lecz pod osłoną nocy zostajemy wraz z innymi żołnierzami zrzuceni na spadochronach, by przygotować grunt pod zbliżającą się inwazję. Pomimo takiego przedstawienia sprawy nie ma co narzekać na brak zajęć – wszak do zrobienia jest wiele: wysadzić działa, odbić swoich, utrzymać linię, przyprowadzić medyka do kapitana, obronić most... Na tej płaszczyźnie Spearhead nie zawodzi – różnorodność zadań powoduje, iż nie ma czasu na nudę. Ciekawostką jest skok na spadochronie na początku gry (z bardzo ładnym widokiem na ferie ognia w dole), niestety nie można samemu wybrać miejsca lądowania (tak, ktoś wysłuchał próśb graczy i tak powstał późniejszy Airborne, ale to już materiał na inną recenzję). Co więcej, nie brak tu dramatycznych momentów, jak chociażby Boże Narodzenie w Bastogne spędzone pod ostrzałem artyleryjskim.



Obrazek


Sądząc po wielkości wiatraczka Niemiaszki używają Pentium 4



Zmianie nie uległa również mechanika gry – ponownie mamy do czynienia z mariażem zmagań solowych i działań wraz z innymi żołdakami, tym razem jednak należy bardziej o nich dbać gdyż bywają wśród nich jednostki kluczowe dla fabuły – ich śmierć oznacza koniec rozgrywki.

Naturalnie, wprowadzono kilka zmian/usprawnień, bo czymże byłyby bez nich Expansion Packi? Najbardziej rzuca się w oczy zrezygnowanie z okraszonych fotografiami oraz mapami briefingów na rzecz fragmentów kronik filmowych, w których narratorem jest Barnes. W moim mniemaniu jest to zmiana na lepsze – gra nabiera bardziej historycznego charakteru, sugestywności, a dzięki opowieści Barnesa – toczony konflikt staje się bliższy, łatwiejszy do wyobrażenia; w pewnym sensie upodabnia to nieco ten dodatek do filmowej „Kompanii Braci”, choć w samej fabule gry po raz kolejny brak jakichś wyrazistych postaci i zażyłości między nimi. Ot, piekło wojny, wobec którego wszyscy są równi. Miejsce dokumentów w planszach ładowania zastąpiły ilustracje – a szkoda, bo w połączeniu z powyższymi kronikami dało by to jeszcze lepszy efekt. Mały lifting przeszło również menu główne – niby to samo co w „podstawce”, ale teraz pokój jest zdecydowanie słabiej oświetlony, jakby za oknem zapadł zmrok – być może to zabieg mający zasugerować, iż wojna ma się ku końcowi i wreszcie wszyscy wrócą do swych domów po ciężkiej, pełnej krwi oraz wyrzeczeń „harówki” w imię wolności...



Obrazek


Trener z bronią: +10 do szybkości wiosłowania



EA Games zadbało także o poszerzenie arsenału. Do znanego z podstawowego Allied Assault oręża dołączyło nowe: Lee-Enfield (świetny, bardzo skuteczny, a ten dźwięk przeładowywania... mniam), Sten, Gewehr 43 z lunetką (równowaga pomiędzy skutecznością a szybkostrzelnością), karabin Mosin, SVT 40 w wersji wyborowej z lunetką, wreszcie rewolwer Mosin. Pukawki tradycyjnie pogrupowano na kategorie, ponadto w obrębie danej używana jest ta sama amunicja – np. dla MP40 i Thomsona; niestety nadal nie ma możliwości przybliżenia widoku podczas celowania. Pominięto tutorial wprowadzający w obsługę broni (przecież jest w „podstawce”), za to naprawiono kilka niedogodności, które nękały dzieło 2015 Inc. Po pierwsze – nareszcie można uderzyć przeciwnika kolbą broni (nie tylko pistoletu). Po drugie – dodano leany, co prawda niewygodnie zbindowane (Z i C), ale to zawsze można zmienić; niestety – nadal brak możliwości położenia się. Po trzecie – można korzystać z ciężkiej, stacjonarnej broni (nie tylko MG42) – Nebelwerferów, działa AA, armaty kal. 88, a nawet moździerza. Nie zabrakło również etapu celowniczkowego – brawurowej ucieczki transporterem z działem antyczołgowym na pokładzie. Jest to etap o tyle trudny, że oprócz dbania o własną skórę musimy również ochraniać konwojowaną ciężarówkę.
Naturalnie, nie pominięto również granatów w odmianach alianckiej i niemieckiej, a także „sticky bombs”, podkładanych w określonych miejscach, najczęściej pod wraże działa. Absolutne novum w tej materii daje się dostrzec podczas misji, w których pada deszcz – lont najzwyczajniej w świecie może zgasnąć, należy więc wtedy potraktować ładunek ołowiem. Wzorem „podstawki” Spearhead również udostępnia możliwość odbycia krajoznawczej wycieczki za sterami czołgu – tym razem legendarnego T-34, w którym mamy do dyspozycji oprócz działa karabin maszynowy.
System zdrowia jest klasyczny (apteczki), zapisywanie stanu gry również odbywa się tradycyjną metodą, w dowolnym momencie. Zgubić nie pozwoli się nam kompas, sygnalizujący zbliżanie się do celu, zaś o założeniach misji zawsze informuje okienko w objective'ami. Ot – wszystko podane na tacy.



Obrazek


"Oczom ich ukazał się las... krzyży". I to nie jest nic śmiesznego



W kwestii AI zaszły zmiany, i to w różnych kierunkach. Niemcy wydają się być mniej zadziorni, za to nadal się przegrupowują, rzucają granaty oraz rzecz jasna potrafią się położyć, czego nasz jankes jeszcze się nie nauczył – cóż, zapewne nie obejmowało tego szkolenie. Przeciwnicy zachowują się bardziej realistycznie, już nie rażąc nas z niewyobrażalnych kątów. Sprawia to, iż Spearhead jest łatwiejszy od podstawowej edycji gry.
Inteligencja naszych sojuszników przestawia się gorzej niż Niemców – giną relatywnie szybko (choć wolniej niż w „podstawce”), co najbardziej denerwuje w przypadku kluczowych dla rozwoju wydarzeń postaci, których śmierć bezapelacyjnie kończy zabawę. Niektórzy z nich są skłonni do brawury, często niepotrzebnie wystawiają się na ostrzał. Odbity w pierwszej misji „podstawki” agent SAS to przy nich „one man army”. Na szczęście, potrafią się nieco podleczyć, wyjmując zza pazuchy buteleczkę uzdrawiającego specyfiku tudzież podnosząc loot upuszczony przez poległego przeciwnika (który znika zdecydowania za szybko, a tak na marginesie – w ogóle nie powinien...). W kontekście tego szczególnie odczuwalny jest brak możliwości dowodzenia sojusznikami, choć z drugiej strony – przecież wyższemu rangą żołnierzowi nie sposób wydać rozkazu. Trzeba zatem uzbroić się w nieco cierpliwości i refleksu, by w porę usunąć mu z drogi zagrożenie.



Obrazek


Kolej jednoszynowa. Wot, tiechnika!



Graficznie, pomimo iż to nadal id Tech 3, jest sporo lepiej niż w dziele 2015 Inc. Tekstury są
dokładniejsze, otoczenie ciekawsze, bardziej dopracowane (szczególnie ciekawie prezentują się wnętrza co bardziej okazałych domostw, a także etap w Bastogne – śniegi oraz mgła składają się na dość sugestywne wrażenie zimna. Oczywiście, nie jest to zima rodem z Lost Planet, ale biorąc poprawkę na wiek Spearhead'a – jest znakomicie. Zdecydowanie poprawiono oświetlenie, a także motion capture. Odbiło się to na czasach ładowania – nieco się wydłużyły. Co do błędów – w oczy rzuca się bardzo zła optymalizacja na początku gry, podczas ucieczki ze stodoły – framerate potrafi zejść sporo poniżej 30 FPS, co jest po prostu niedorzeczne w kontekście wieku gry i możliwości testowej platformy.
Na koniec każdej misji wyświetlane są statystyki poczynań gracza – trafień w daną część ciała, ulubionej broni etc. W miejsce artów wkroczyły archiwalne fotografie.
Oczywiście, tutaj również otrzymujemy medale - zarówno za ukończenie kampanii (na poziomie hard), pojedyncze misje, jak również wykonanie samych zadań.



Obrazek


- Obrażenia?
- Karabin zrósł się z ciałem.
- Już biegnę po patcha!



Nie zawodzi udźwiękowienie. Utrzymane w charakterze „podstawki” (soundtrack symfoniczny, ponownie dzieło Michaela Giacchino), znakomicie wpada w ucho, stanowiąc świetny akompaniament do kolejnych działań, zmierzających do zakończenia wojny. Na pochwałę zasługują również odgłosy broni (zwłaszcza Lee-Enfielda), z małym wyjątkiem dla SVT 40 – wrażenia słuchowe dorównują skuteczności tego oręża…
Warto również wspomnieć o smaczku – Jackowi Barnesowi głosu użyczył sam Gary Oldman.
Oficjalnej polonizacji, podobnie jak do podstawowej gry, nie ma. I nie będzie. Można za to posiłkować się fanowską, która została naprawdę dobrze zrobiona – przynajmniej w porównaniu z tym, co ktoś spłodził dla oryginału, a było to, delikatnie mówiąc, kiepskiej jakości…

Spearhead to nie tylko zestaw kolejnych misji, to także nowości w multi. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to zwiększona ilość modeli postaci dal obu stron, np. wśród Aliantów można wybierać spośród Brytyjczyków oraz Amerykanów (bardzo pociesznie wygląda pilot czołgu ;). Do znanych już trybów rozgrywki (Free For All, TDM, Round Based Game i Objective Based Game) dołączył piąty, mianowicie Tug Of War Game – jego istotą jest cała seria objective'ów dla każdej ze stron, naturalnie mających przeciwstawny charakter – np. kradzież U-Boota/nie dopuszczenie do tego. Brawa dla twórców należą się za przygotowanie całkiem nowego zestawu map („stare” również są dostępne). Moduł multiplayer współpracuje z GameSpy Arcade.



Obrazek


Jesteś w ukrytym celowniku, Hans!



Reasumując, Medal of Honor: Allied Assault – Spearhead to kawał wyśmienitej gry. Pomijając drobne niedomagania aż dziw bierze, że developerowi udało się w ciągu 10 miesięcy stworzyć Expansion Pack, o którym pod żadnym pozorem nie można powiedzieć, iż został zrobiony „na siłę”. Owszem, znajduje to odzwierciedlenie w długości dodatku (raptem 2-3h), lecz z pewnością nie jest to czas stracony. Gorąco polecam.

PLUSY:
- grywalność
- bardzo urozmaicony gameplay
- nowe bronie
- możliwość korzystania z artylerii
- naprawienie kilku niedomagań „podstawki”
- poprawiona oprawa graficzna
- soundtrack
- Gary Oldman jako sierżant Jack Barnes
- dramatyzm
- wzbogacenie multiplayera

MINUSY:
- krótkość żywota (tylko 3 misje na 2-3h)
- niewielkie błędy techniczne
- nadal brak możliwości położenia się
- niekiedy AI
- niższy poziom trudności aniżeli w podstawowej edycji gry

WERDYKT: 83%



Obrazek




Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 9118 / 10800) lvl 13 ]0 kudos
Cytat: MasterTomster
Dobre opisy screen'ów. Uśmiech

Dzięki. Uśmiech

Cytat: silverkin
No nie gadaj, że dla Ciebie najważniejsza jest grafika :>.

Grafika to sprawa drugorzędna, przynajmniej dla mnie. Niedawno kupiłem na Steamie paczuczkę ze starociami od Valve (m.in. pierwszy Half-Life z dodatkami) i powiadam Wam: zamierzam to przejść i zrecenzować. Szczęśliwy
Inna kwestia to działanie staroci na nowych systemach...



Offline
MasterTomster //grupa Akademia Morderców » [ Obywatel 2010 ]0 kudos
Jak jest daremna, tzn archaiczna to mnie odpycha.
Weź kultowy U2 z kultowej serii NFS. Gra prześwietna, ale wolę zagrać w coś nowego bo te auta wyglądają pięknie, krajobrazy, odbicia w lakierze itp...
Tak stary shooter może wyglądać wręcz śmiesznie, nie mógłbym chyba w to grać. Nie grałem wtedy w tego typu gry. Tak żeby być szczerym zacząłem lekko pogrywać sobie w FPS od Crysisa, a zaciekawiła mnie grafika a nie gatunek. Potem był COD MW a potem inne MoH czy BF'y.... więc nie znam klasyków...oldtimerów. Cool

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 9118 / 10800) lvl 13 ]0 kudos
Spoko, każdy ma inne podejście. Ja jestem w stanie spokojnie przymknąć oko na grafikę "w imię znajomości klasyki". Z drugiej strony - gram nie od dziś, więc to również jeden z powodów, dlaczego nie mam z tym problemów. Za nieśmiertelnego uważam np. Q2 - wygląda jak z muzeum, a gra się lepiej niż w Crysisa.

Wiele też zależy od tego, czy w coś się już kiedyś grało, wtedy ścierając szmatą nadmiar śliny z podłogi na widok tej niesamowitej grafy, a potem kilka lat później znów się do tego zasiadło, tym razem już stwierdzając, że to jednak nie ten poziom. Zdaniem kumpla w ten sposób można sobie popsuć piękne wspomnienia. I coś w tym jest, na szczęście jednak nie 100% racja. NFS: U (jedynka!) może i wygląda dziś plastikowo, lecz dla mnie to najlepsza część serii.

Liczba czytelników: 476281, z czego dziś dołączyło: 0.
Czytelnicy założyli 54977 wątków oraz napisali 680666 postów.