Offline
Hej. Mam problem ze swoim rocznym laptopem i zastanawiam się, czy będziecie w stanie mi choćby podpowiedzieć, co z tym fantem zrobić.
Ponieważ na ten komputer poszły praktycznie wszystkie moje oszczędności, chuchałem na niego i dmuchałem. Zero podejrzanych stron, zero nielegalnych streamów sportowych, żadnego choćby minimalnego nielegalnego oprogramowania.
I w tych cieplarnianych warunkach laptop popracował jakieś 13 miesięcy. Aż tu nagle na początku miesiąca zonk! Po aktualizacji sterowników karty graficznej ekran nagle zaczął się krzaczyć. Wyłączyło mi wizję, a gdy ruszałem myszką to kursor co jakiś czas się pojawiał, wraz z drugą ikonką oznaczającą ładowanie. Widać było, że coś tam niby pracuje, ale nie mam wizji. Mieliło, mieliło i nic nie wskórało. Restarty komputera dawały różne efekty: czasem widziałem ekran logowania, byłem w stanie wklepać hasło i dopiero potem traciłem widok, a czasem nawet nie byłem w stanie podjąć próby logowania. Żeby było "ciekawiej", komputer nie chce się normalnie wyłączyć. Gdy na ekranie logowania wybieram "zamknij system", ten niby zaczyna procedurę, ekran się wyłącza, ale dalej chodzi, co wymusza niestety zamknięcie go "siłowe". Przy którymś takim zamknięciu system pokazał mi niebieski ekran, że system nie wyłączył się prawidłowo i tam właśnie była owa nazwa błędu, którą podałem w tytule tematu: video graphic management internal.
Zabrałem komputer do kumatego kolegi, przy próbie dającej możliwość logowania wcisnął ctrl+alt+delete i jakimś cudem mu się udało zalogować. Przeinstalował mi sterowniki do karty graficznej (oczywiście z oficjalnej strony Nvidii) i puścił szczęśliwego do domu.
Trzy dni później znów to samo, tylko że tym razem ctrl+alt+delete nic nie daje. Więcej, nie dało mi nic nawet przywrócenie systemu.
Bios też jest bardzo ubogi, nie mam możliwości zrobienia w nim zbyt wiele, o cofaniu instalacji sterowników nawet nie ma co marzyć.
Czy ktoś ma jakiś pomysł? I jak to w końcu jest z gwarancjami w przypadku problemów software-owych? Co w ogóle mogę w tej sytuacji zaradzić?
Ponieważ na ten komputer poszły praktycznie wszystkie moje oszczędności, chuchałem na niego i dmuchałem. Zero podejrzanych stron, zero nielegalnych streamów sportowych, żadnego choćby minimalnego nielegalnego oprogramowania.
I w tych cieplarnianych warunkach laptop popracował jakieś 13 miesięcy. Aż tu nagle na początku miesiąca zonk! Po aktualizacji sterowników karty graficznej ekran nagle zaczął się krzaczyć. Wyłączyło mi wizję, a gdy ruszałem myszką to kursor co jakiś czas się pojawiał, wraz z drugą ikonką oznaczającą ładowanie. Widać było, że coś tam niby pracuje, ale nie mam wizji. Mieliło, mieliło i nic nie wskórało. Restarty komputera dawały różne efekty: czasem widziałem ekran logowania, byłem w stanie wklepać hasło i dopiero potem traciłem widok, a czasem nawet nie byłem w stanie podjąć próby logowania. Żeby było "ciekawiej", komputer nie chce się normalnie wyłączyć. Gdy na ekranie logowania wybieram "zamknij system", ten niby zaczyna procedurę, ekran się wyłącza, ale dalej chodzi, co wymusza niestety zamknięcie go "siłowe". Przy którymś takim zamknięciu system pokazał mi niebieski ekran, że system nie wyłączył się prawidłowo i tam właśnie była owa nazwa błędu, którą podałem w tytule tematu: video graphic management internal.
Zabrałem komputer do kumatego kolegi, przy próbie dającej możliwość logowania wcisnął ctrl+alt+delete i jakimś cudem mu się udało zalogować. Przeinstalował mi sterowniki do karty graficznej (oczywiście z oficjalnej strony Nvidii) i puścił szczęśliwego do domu.
Trzy dni później znów to samo, tylko że tym razem ctrl+alt+delete nic nie daje. Więcej, nie dało mi nic nawet przywrócenie systemu.
Bios też jest bardzo ubogi, nie mam możliwości zrobienia w nim zbyt wiele, o cofaniu instalacji sterowników nawet nie ma co marzyć.
Czy ktoś ma jakiś pomysł? I jak to w końcu jest z gwarancjami w przypadku problemów software-owych? Co w ogóle mogę w tej sytuacji zaradzić?