Fallout 4 - popremierowe pierwsze wrażenia (XBOX One)
Fallout 4 jest pierwszym tytułem, od bardzo dawna, który budził aż tyle skrajnych emocji do samej premiery. Najpierw mieliśmy niespodziewaną zapowiedź ze strony firmy Bethesda Softworks, że premiera najnowszej części serii postapokaliptycznych cRPG-ów odbędzie się za kilka miesięcy. Później był niekontrolowany wyciek grafik oraz zapisów rozgrywek, pochodzących z recenzenckich kopii, które ewidentnie nie spodobały się wydawcy. Wisienką na trocie zaś stała się informacja na temat absurdalnej polityki trzymania tzw. embarga, które obejmowało nie tylko termin, w którym można pokazać recenzję, ale też datę, która określała możliwość jakiegokolwiek mówienia o pojawiającej się publikacji.
Jesteśmy już po premierze Fallouta 4. Co wyniknęło z tego bicia piany, połączonego z niezdrowym „hypem” na najnowsze dzieło Bethesda Game Studios? Dużo różnorodnych opinii! Od dawna nie widziałem takiego rozstrzału wśród ocen tzw. profesjonalnych dziennikarzy oraz zwykłych graczy – średnia w serwisie Metacritic jednoznacznie pokazuje zielony bloczek z liczbą 82 (w przybliżeniu na wszystkich platformach) po lewej stronie, a po prawej z kolei żółty i 52 punkty na 100. Tam też przeważa czerwony pasek odpowiedzialny za ilość negatywnych opinii na temat gry.
A jak sytuacja wygląd u nas, w Mieście? Wciąż panuje gorące wyczekiwanie na jakieś wewnętrzne werdykty – dobra czy niedobra? Warta wydania ponad 150 złotych czy nie? Klimatyczna lub totalnie wyprana z charakteru? Po pierwszych kilku godzinach, spędzonych na postapokaliptycznych pustkowiach, w moim przypadku oczywiście, dominują pozytywne odczucia, tylko delikatnie wymieszane z pesymistycznymi myślami.
Najważniejsze jest to, że w produkcję autorstwa Bethesdy gra się przyjemnie, a gameplay to mieszanka klasycznego cRPG oraz typowych dla dewelopera schematów. Czyniąc długą historię krótką – rozgrywka jest dość drewniana, pomimo prób jej „zmiękczenia”, ale w pełni satysfakcjonująca. Zbieranie tych wszystkich gratów, tworzenie nowych przedmiotów, kolejnych upgrade’ów do zdobywanych giwer, a przede wszystkim poznawanie historii i uczestniczenie w - niezwykle bogatych i rozbudowanych - wątkach pobocznych - to wszystko działa na plus. Ale nie uprzedzajmy faktów, wszak start przygody z Falloutem 4 do najprzyjemniejszych nie należy.
Zdecydowaną ewolucję zaliczyła oprawa graficzna. Choć animacja wciąż jest, jak na Bethesdę przystało, kulawa, to od czasów „trójki” i New Vegas tekstury nabrały szczegółów, stały się ostrzejsze i zostały lepiej wykonane. Niestety, nie ustrzeżono się też wpadek! Wychwalam projektantów i ludzi odpowiedzialnych za użytą technologię, lecz jednocześnie należy ich zganić. Dość szybko trafiamy na momenty, gdzie jak na dłoni widać fragmenty całych lokacji wprost z trzeciej odsłony części – straszą rozpaćkane domy, mierne trawniki lub fatalnie wykonana woda, wyglądająca gorzej nawet od Half-Life’a 2 z 2005 roku.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler