Ryse: Son of Rome (XBOX One)

ObserwujMam (8)Gram (1)Ukończone (6)Kupię (2)

Zapowiedź gry Ryse: Son of Rome (XBOX One)


JayL @ 19:38 11.11.2013
Łukasz "JayL" Jakubczak

Dobry marketing może uratować nawet niespecjalnie porywającą grę. Zły zaś jest w stanie zabić i pogrzebać nawet świetny tytuł.

Dobry marketing może uratować nawet niespecjalnie porywającą grę. Zły zaś jest w stanie zabić i pogrzebać nawet świetny tytuł. Przynajmniej jeśli mówimy o produktach AAA - wśród indyków ta zasada raczej nie obowiązuje. Jednak kiedy tworzymy dzieło rozbudowane, zaawansowane technologicznie, wymagające ogromnego nakładu pieniędzy, jeszcze więcej środków należy zużyć na odpowiednie jego rozreklamowanie. A to nie polega jedynie na wciskaniu ludziom wszelkich spotów na każdym kroku. Działania te muszą zachęcać do zainteresowania się produktem. W przypadku Ryse: Son of Rome Crytek zrobił ogromny błąd. O tej grze słyszeli praktycznie wszyscy zainteresowani nową generacją. Wszyscy wiedzą, o czym jest. Wszyscy wiedzą, na czym polega rozgrywka. Niestety, prawie wszyscy są też nadal przekonani, iż Niemcy szykują dzieło słabe. Efektowny, interaktywny film, który przejdzie się sam. Co nie jest prawdą, na całe szczęście.


Więcej filmów z Ryse: Son of Rome


Pierwsza prezentacja next-genowego Ryse (pierwotnie gra powstawała na X360 jako produkcja wykorzystująca jedynie Kinecta) była medialną katastrofą. Poza piękna grafiką nie było w niej widać absolutnie żadnych pozytywów. Banalna rozgrywka, powtarzające się finishery, trwająca niemal nieustannie sekwencja QTE. Jeśli stawia się na akcję i adrenalinę, takie coś jest nie do pomyślenia. Owszem, wszystko wyglądało bardzo efektownie. Jednak kiedy całe etapy można przechodzić wciskając raptem parę przycisków zgodnie z podpowiedziami na ekranie... Na pewno nie na to liczyli wszyscy obecni na targach E3. Dodatkowo nagrany fragment był przechodzony idealnie, bez żadnych potknięć, przez co wszystko było płynne, ale też stwarzało wrażenie niesamowicie prostego i płytkiego. Kiedy komukolwiek przyszło dorwać się do pada Xboxa One okazywało się, iż tak właśnie jest w istocie.

Czy tak wyglądał tylko ten fragment? A może podobne założenie dotyczyło całej kampanii, jednak pod wpływem krytycznych opinii ekipa Cryteka postanowiła przemodelować rozgrywkę? Tego nie wiadomo. Można skłaniać się ku pierwszej opcji ze względu na krótki czas, jaki minął między pierwszymi, a ostatnimi pokazami. Niewiele zostało go też do premiery, która ma miejsce już 22 listopada. Z drugiej strony wprowadzone zmiany wcale nie są wielkie, a raczej kosmetyczne. Choć już takie wystarczają, by z mieszanej z błotem produkcji uczynić tytuł z szansami na zawojowanie serc graczy. Zwiększenie poziomu trudności, zlikwidowanie całkowitego automatyzmu Quick Time Eventów, a także postawienie większego nacisku na właściwy gameplay, zamiast na filmowość - zdaje się, że te w sumie proste zabiegi zmieniają obraz rozgrywki o 180 stopni.



Przede wszystkim nie jest już tak łatwo. Walka łączy elementy z wielu współczesnych produkcji, pozostaje jednak dosyć oryginalna. Brakuje w niej stosowania nadprzyrodzonych mocy, co starają się rekompensować efektowne cięcia, rzuty i zbliżenia kamery. Trzeba pozostawać w ciągłym ruchu, by nie dać się otoczyć. Blokowanie umożliwia kontrowanie przeciwników, dzięki czemu zadajemy im większe obrażenia. Ryse: Son of Rome czerpie od najlepszych i w założeniach wszystko prezentuje się całkiem nieźle. Do opisanego wyżej zestawu ciosów dochodzą nieszczęsne egzekucje, których było pełno na pierwszym gameplay'u. W normalnej rozgrywce jest ich o wiele mniej, a na każdą trzeba sobie zapracować odpowiednim combosem i dobrym wyczuciem czasu. Zmodyfikowano też lekko sposób ich wykonywania. Teraz odpowiada za nie przycisk B, który wciskamy wtedy, gdy nad głową przeciwnika pojawi się czaszka. Powoduje to odpalenie sekwencji QTE. Aczkolwiek tym razem nie uświadczymy już bijących po oczach grafik pokazujących, co należy wdusić, by pokonać wroga. Zamiast tego zobaczymy ledwie otaczającą go poświatę odpowiedniego koloru. Rozwiązanie dużo bardziej subtelne i wymagające od nas większej uwagi. Miłym dodatkiem jest ustawienie kamery na najbliższego przeciwnika tuż po wykończeniu. Dzięki temu nie zagubimy się w ferworze walki. Należy także wspomnieć o aspekcie taktycznym walki. Każdy finisher to bonus dla naszej postaci. Ten wybieramy w locie z pomocą D-pada. Wśród opcji jest uzupełnienie zdrowia, zwiększenie ilości zdobywanych XPeków, czy też spowolnienie czasu.

Screeny z Ryse: Son of Rome (XBOX One)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   21:45, 11.11.2013
Gra sama w sobie widać w ogóle nie ma swojego systemu walki, Nie mamy jakiś fajnych kombosów itp; jak w God of War tylko ciachamy bez sensu a potem samo przychodzi QTE i to jest ta cała efektowność. Tu nawet nie ma tej płynności w walce.
0 kudosKetny123   @   22:54, 16.11.2013
Rzeczywiście jak witać takiego zachwycającego stylu walki nie ma lecz nie wyobrażam sobie tej gry z kombosami itp jak widać gra ma swój klimat i wygląda zachęcająco. Uwielbiam te czasy Rzymu i przyjemnie się na to patrzy.
0 kudoskubeusz12346   @   23:26, 08.08.2014
Cytat: Fox46
Gra sama w sobie widać w ogóle nie ma swojego systemu walki, Nie mamy jakiś fajnych kombosów itp; jak w God of War tylko ciachamy bez sensu a potem samo przychodzi QTE i to jest ta cała efektowność. Tu nawet nie ma tej płynności w walce.


No racja. Gra jest zwyczajnie nudna. Z zabiciem jednego wroga chwilę się męczy. Ten cały klimat, grafika i lokacje tylko ratują tą grę