Medal of Honor: Warfighter - beta test (XBOX 360)
zvarownik @ 19:43 08.10.2012
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Mając w pamięci poprzednią część Medal of Honor nie spodziewałem się niczego specjalnego po Medal of Honor: Warfighter. Trwająca właśnie na konsoli Xbox 360 otwarta beta gry jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że ta produkcja będzie zła.
Mając w pamięci poprzednią część Medal of Honor nie spodziewałem się niczego specjalnego po Medal of Honor: Warfighter. Trwająca właśnie na konsoli Xbox 360 otwarta beta gry jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że ta produkcja będzie zła. Może nie tragiczna, mająca swoje momenty i fajne pomysły, ale i tak kiepska i niewarta pieniędzy.
Do testów udostępniono jeden tryb zabawy i jedną mapę. Sarajevo Stadium to średnich rozmiarów terytorium z miliardem przesmyków, skrótów, miejsc w których można się przyczaić i placów nadających się do typowego prania po gębach. Plac jest na tyle fajnie skonstruowany, że wszędzie w dość krótkim czasie można się dostać i ciągle trzeba mieć się na baczności, bo wróg może nadejść z każdej strony. Jednocześnie pole jest na tyle duże, że nie zdarzają się zbyt często momenty rodem z serii Call of Duty, którą zresztą bardzo lubię, ale kolejnych jej klonów już mi nie potrzeba.
Hotspot to niby nowy tryb gry, ale taka z niego nowość jak z tego, że po jesieni nastąpi zima czy inne ustrojstwo. Chodzi o to, że dwie drużyny walczą o wybierane losowo punkty na mapie. Jedna ekipa broni, inna atakuje, kto pierwszy wykona swoje zadanie trzy razy, wygrywa. Zabawa znana z wielu innych gier, trochę przemodelowana, ale nie jest to nic szczególnego.
Fajne rzeczy w Medal of Honor: Warfighter są, a jakżeby inaczej. Dobrym patentem jest Fire Team, czyli podział na dwuosobowe ekipy w ramach drużyny. Dzięki naszemu koledze możemy się odradzać w miejscu, w którym się on właśnie znajduje (jeżeli jest w tarapatach to trzeba poczekać na respawn chwilę dłużej). Można sobie uzupełniać amunicję, widzimy go cały czas na mapie (zielona kropka), a gdy kolega zginie, to chwilowo na czerwono podświetlony jest jego egzekutor. Jeżeli uda nam się go szybko zdjąć, to partner momentalnie wraca do gry. Bardzo fajny patent, który z chęcią przywitałbym także w innych produkcjach.
To samo dotyczy zebrania ekipy jednostek specjalnych z całego świata. Żołnierze różnią się nie tylko uzbrojeniem, ale także możliwościami i umiejętnościami. Jedni poruszają się szybciej, drudzy wolniej, ale są wytrzymalsi. Inni z kolei lepiej się kamuflują, a kolejni np. szybciej zmieniają magazynek. Jako, że Polak ze mnie, to ciupałem głównie GROM-em, który sobie chwalę, bo jako umiejętność specjalną nasze chłopaki mają możliwość strzelania z granatnika. Dodatkowo twórcy zaimplementowali system perków jako takich, dzięki czemu podczas zabawy można np. wezwać wsparcie artylerii czy zasłonę dymną. By otrzymać taką możliwość należy oczywiście dobrze sobie radzić na polu walki. Gra się w to trochę jak w Battlefielda, trochę jak w Call of Duty. Nie biega się na pałę jak pryszczaty nastolatek, trzeba się chować, współpracować, ale jednocześnie gra jest pełna akcji. Dzieje się dużo i wydaje mi się, że jest to znacznie lepszy system, niż w poprzednim Medalu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler