Dragon Age II - już graliśmy! (XBOX 360)
Pierwszy Dragon Age na pewno nie był pozbawiony błędów, mimo to, produkcja BioWare była pierwszym od wielu lat, porządnym RPGiem osadzonym w realiach przypominających średniowieczne, który wymagał od gracza czegoś więcej niż tylko naparzania w przycisk „uderz”. Ogromnym plusem była rozbudowana fabuła, przepełniona wyborami moralnymi o dalekosiężnych, często nieprzewidywalnych konsekwencjach. Osobiście w Dragon Age: Początek zagrywałem na komputerze. Tamtejsze sterowanie dalece bardziej mi odpowiadało, a dzięki temu do każdego starcia podchodziłem taktycznie, miast na przysłowiowy „krzywy ryj”. Dragon Age II zapowiadany jest jako rozwinięcie wszystkiego, co działało oraz likwidację elementów wytykanych przez graczy jako kiepskie. Jednym z nich jest podobno system walki, uznany przez rzesze fanów action RPG za mało intuicyjny, pozbawiony widowiskowości i przede wszystkim mało zróżnicowany. Ten właśnie aspekt produkcji BioWare postanowiło najbardziej zmodyfikować. Jaki jest rezultat? Uczucia mam mieszane, zacznę jednak od początku.
Pierwsza, zasadnicza zmiana dotyczy postaci głównego bohatera. Tym razem protagonista jest jeden, dwóch jeśli liczyć jego żeńską wersję. Nazwany Hawke wojownik, tudzież wojowniczka (konkretną klasę możemy zdefiniować, wybór natenczas standardowy: mięśniak, łotrzyk, mag) nie wywodzi się z poprzedniej edycji gry. Nie jest też członkiem Szarych Strażników. Jest jednym z ocalałych z masakry pod Lothering, który za swe czyny zyskał od ludzi przydomek Czempiona. W tym akurat aspekcie widzę zarówno potencjał, jak i szereg ograniczeń. Najpierw to, co dobre. Otóż jeden bohater ułatwia skuteczne prowadzenie wątku fabularnego oraz stopniowe serwowanie jego historii. Sprawia też, że gracz utożsamia się ze swoim wirtualnym alter ego. Zaletą jest również możliwość nagrania kwestii dialogowych dla tegoż herosa. Wcześniej było to nierealne. Każdy tworzył przecież własnego wojownika, maga, czy łotrzyka, a jako że głos musi pasować do prezencji, deweloper musiałby zarejestrować całe mnóstwo tych samych kwestii dialogowych, acz wypowiadanych przez innych aktorów. Tak więc, jeden bohater sporo spraw ułatwi i wyklaruje. Minusy? Hawke nie przypadnie do gustu wszystkim. Hardkorowcy mogą pomyśleć, że deweloper ich ogranicza. Opozycja będzie też na pewno serwować nam hasła o tym, jak gry są obecnie „ukonsolowiane”, czego wynikiem jest większa prostota i mniejsza głębia. Czy rzeczywiście któraś ze stron będzie miała rację? No cóż, przeszłość pokazała, że nie da się zadowolić każdego. Mnie osobiście jeden bohater w zupełności wystarczy. Wszak Mass Effect czy Gothic (z wyłączeniem Gothic 4 – oczywiście), wychodzą z takiego samego założenia, a na brak głębi w nich nie narzekamy. Aha… zapomniałbym – nie będzie możliwości przenoszenia postaci z pierwszego Dragon Age, zapisane stany natomiast będą przydatne. Wybory dokonane w „jedynce” znajdą swe odzwierciedlenie w akcji, tudzież wydarzeniach „dwójki”.
Fabuła, w znacznej mierze pozostaje jeszcze tajemnicą. Wiemy jedynie kim jest Hawke oraz, iż cała historia jest osobliwą relacją, wykładaną nam przez dwie enigmatyczne osoby. Każda z nich ma własną wersję wydarzeń, w związku z czym, szereg wyborów w grze będzie korzystał z tego unikatowego podejścia do fabuły. Gracz, decydując się na taką, a nie inną reakcję, tudzież określony sposób realizacji misji, będzie niejako wybierał ścieżkę jednego z opowiadających. Przyznam, że ten aspekt gry interesuje mnie najbardziej. W końcu w grach RPG najważniejszy jest scenariusz!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler