Assassin's Creed Liberation HD - już graliśmy (XBOX 360)
Trzecia odsłona serii Assassin’s Creed była niezła, ale trzeba przyznać, że, w stosunku do poprzedników, oferowała znacznie mniej charyzmatycznego głównego bohatera oraz bardzo rozczłonkowany, często niemający sensu, wątek fabularny. Już niedługo, bo w listopadzie zadebiutuje Assassin’s Creed IV: The Black Flag, w którym przejmiemy kontrolę nad jednym z najgroźniejszych piratów, buszujących po karaibskim morzu, a w chwilę po nim, wcielimy się ponownie w postać Aveline de Grandpré, kobiety asasyna, w której żyłach płynie zarówno afrykańska, jak i francuska krew. Napisałem ponownie, albowiem już wcześniej biegaliśmy w ciele Aveline, przy czym nie na konsolach stacjonarnych, ani na PC, a na PlayStation Vita. Było nieźle, lecz deweloper uznał, że może być lepiej i w ten oto sposób powstał pomysł na opracowanie Assassin’s Creed: Liberation HD.
Nim przejdę do wrażeń z obcowania z grą, które spisywałem podczas imprezy Ubisoftu, słów kilka na temat ogólnego zarysu fabularnego produkcji. Akcja zaczyna się w roku 1765, a naszą bohaterkę śledzimy przez kilka kolejnych lat, kiedy stara się odeprzeć zakon Templariuszy, próbujący przejąć kontrolę nad Luizjaną. Niegodziwcy chcą to uczynić podstępem, biorąc we władanie handlarzy niewolnikami w całym Nowym Orleanie. Od tej pory biznes ten należy do nich, a jedyną osobą, mogącą ich powstrzymać jest Aveline. Ruszamy zatem do nierównej walki, która prowadzi nas nie tylko przez pełne niebezpieczeństw ulice Nowego Orleanu, ale również pośród pozostałości cywilizacji Majów. W każdym z tych miejsce, kobieta stawia czoła wielu przeciwnościom, a wszystko w imię wolności. A to, czy uda jej się ją odzyskać, dla siebie i pobratymców, zależy tylko od umiejętności grającego.
Jak sam tytuł wskazuje, mamy do czynienia ze swego rodzaju remakiem. Deweloper, choć zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć na PSV, był przekonany, że gra może także trafić na konsole stacjonarne. Raz, że zagości w domach większej liczby osób, a dwa, że moc obliczeniowa średniej klasy PeCeta, tudzież PlayStation 3 lub Xboksa 360 przewyższa możliwości kieszonsolki Sony. Możliwe stało się więc wrzucenie do projektu dodatkowych elementów, poprawienie mechaniki rozgrywki i podrasowanie oprawy wizualnej. Podczas imprezy Ubi Days, zorganizowanej nieco ponad tydzień temu w Paryżu miałem przyjemność zasiąść i zagrać w odpicowane Liberation, a moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to istotnie przebudowana oprawa wizualna. Deweloper nie tylko poprawił jakość tekstur i modeli poszczególnych postaci, ale wrzucił także garść niedostępnych wcześniej efektów specjalnych i zbudował nowy system oświetlenia. Z tych najważniejszych bajerów warto wymienić też zmienne warunki pogodowe, czy progresję dnia i nocy. Wcześniej nie dało się ich przygotować ze względu na ograniczenia Vity, na stacjonarkach było to dziecinnie proste. Silnik graficzny AnvilNext, na którym śmiga gra miał wszystkie te elementy już wbudowane, a na kieszonsolce po prostu je wyłączono.
Kolejne zmiany, dotyczą samych projektów misji oraz wątku fabularnego. Choć historia nie uległa większym modyfikacjom i naszym głównym zadaniem nadal jest bieganie w ciele Aveline, uwalnianie niewolników oraz krzyżowanie planów templariuszy, to Ubisoft dodał też nowe misje, rozbudował już istniejące i wprowadził wiele świeżych lokacji. Na podstawie danych zebranych od graczy, jak i różnych wewnętrznych testów niektóre zlecenia zostały wyrzucone, inne przerobiono tak, aby były bardziej grywalne, a jeszcze inne rozbudowano o nowe fragmenty, wydłużając rozgrywkę i czyniąc ją bardziej stymulującą. W sumie deweloper pochwalił się, że nowych zadań będzie 15. Czy to dużo, czy mało nie sposób określić. Przekonamy się najpewniej po premierze, wrzucając do czytnika dysk z pełną wersją produkcji.
Jak wspomniałem, grę mogłem przetestować osobiście. Szarpałem w sumie kilkanaście minut i przyznam, że bawiłem się przednio. Czuć, że to ten sam, porządny asasyn. Główna bohaterka jest znacznie bardziej intrygująca, aniżeli Connor, posiada bogatszą osobowość i ciekawsze pobudki. Wydaje mi się też, że postaci drugoplanowe przygotowano znacznie ciekawiej, co sprawa, że nie są tylko kukiełkami, mającymi wypełniać tło za główną bohaterką. Jeśli zaś chodzi o mechanikę rozgrywki, to nadal biegamy po dachach (wykorzystując bat), eliminujemy przeciwników różnymi rodzajami broni (w tym rewolwerami, zatrutymi strzałkami oraz maczetą) i staramy się zniszczyć zakon templariuszy. Oczywiście w drodze do celu realizujemy misje główne oraz poboczne – dla każdego, coś dobrego.
Assassin’s Creed: Liberation HD nie jest zwykłym skokiem na pieniądze. Wiadomo, że wydawca będzie zadowolony jeśli produkcja dobrze się sprzeda, ale jednocześnie dużo kasy i talentu inwestowane jest w opracowanie konwersji. Gołym okiem widać zmiany warstwie technicznej, a i merytorycznie jest sporo poprawek. Natenczas szykuje się solidny remake i jeśli nic strasznego się nie wydarzy, to zagramy w niego już na początku 2014 roku.
Po tym, co zagrałem, jestem przekonany, że szykuje się solidna gra akcji. Nowe mechanizmy rozgrywki, ciekawy wątek i charyzmatyczna Aveline - nie potrzeba nic więcej. Byle tylko zabawy nie pogrzebały błędy powstałe przy konwersji, a będę bawił się wyśmienicie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler