Super Smash Bros. (WIIU)

ObserwujMam (2)Gram (1)Ukończone (0)Kupię (0)

Super Smash Bros. - już graliśmy (WIIU)


zvarownik @ 14:58 01.07.2014
Kamil "zvarownik" Zwijacz

Super Smash Bros. to jedna z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych gier firmy Nintendo.

Super Smash Bros. to jedna z najbardziej wyczekiwanych tegorocznych gier firmy Nintendo. Na pokazie zorganizowanym przez ConQuest entertainment, polskiego dystrybutora produktów japońskiego koncernu, miałem okazję spędzić kilka dłuższych chwil z tym tytułem i mam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony, wersja na konsolę Wii U jest po prostu genialna. Z drugiej, to, co dostaną posiadacze handheldów 3DS (i oczywiście 2DS) zakrawa na niesmaczny żart, ale po kolei.



Zacznijmy może od tego lepszego wydania. Od razu zaznaczam, że nie miałem wcześniej styczności z tą serią, ale już wiem, że czas nadrobić zaległości. Tak czy siak, produkcja zapowiada się na znakomite party game, pomimo faktu, że jest dość zaawansowaną bijatyką. Ogólne zasady są mniej więcej takie: na niewielkiej, kilkupoziomowej (w sensie np. wiszące rusztowanie na reflektory, na które można wskoczyć, albo jakieś półki skalne) planszy tłuką się po buźkach postacie ze stajni Nintendo i nie tylko (m.in. Mario, Kirby, Link, Mega Man). Naraz może walczyć czterech zawodników, w związku z czym zadyma jest więcej, niż konkretna. To tyle jeśli chodzi o całokształt, co oczywiście nie oznacza, że to zwykła, bezmózga młócka.

Wiadomo, wygrywa ta osoba, która pozbędzie się wszystkich konkurentów. Problem w tym, że w tej grze, nie niwelujemy paska życia do zera, a nabijamy licznik z procentami. Po uzyskaniu 100% można delikwenta posłać potężnym ciosem hen daleko poza planszę. Rzecz jasna w międzyczasie również warto się o to starać, tyle, że wykonując prostsze uderzenia. Poza tym przeciwnik zawsze może wrócić na „ring”, robiąc podwójny skok, który jednak nic nie da, jeżeli znajdziemy się zbyt daleko od gruntu. Krótko pisząc, chodzi o to, by najpierw obić pozostałych wojowników i na koniec posłać ich w siną dal.



Starcia zazwyczaj toczą się więc przez dobrych kilka minut, wywołując niewiarygodną wręcz ilość zabawnych sytuacji wśród czwórki grających. Warto również wspomnieć, że postacie oraz areny są niesamowicie animowane, co ma swoje wady i zalety. Z jednej strony, całość wygląda fenomenalnie. Śmiem zaryzykować stwierdzeniem, że ta gra ujawnia „power” konsoli, pokazując, że wcale nie jest to to samo, co PlayStation 3 i Xbox 360. Taki Mario w ciągu kilku chwil potrafi płynnie przejść z poważnego, wąsatego cwaniaka, w Bruce’a Lee z jego charakterystyczną, wykrzywioną miną, by po chwili powrócić do stanu pierwotnego, wykonując po drodze kilka ciosów. Niektóre miejscówki żyją własnym życiem, przemieszczając nam grunt tuż pod nogami, a zewsząd wyskakują przeróżne fajerwerki i efekty specjalne. Dodatkowo kamera płynnie oddala się i zbliża, w efektowny sposób prezentując zabawę.

Gdzie więc widzę jakieś minusy? W losowości. Te wszystkie szczegóły dostrzega się dopiero, gdy stanie się z boku, obserwując poczynania innych osób. W czasie zabawy po prostu nie ma szans ogarnąć tego wszystkiego, a dodatkowo utrudnia to nieco potyczki, wprowadzając wspomnianą przed chwilą losowość. Z pewnością znajdzie się wiele osób, które to ogarną i wejdą na zupełnie inny level wykorzystywania tego systemu. Dla większości z nas Super Smash Bros. będzie jednak strasznie zabawną bijatyka, niemającą zbyt wiele wspólnego z tworami pokroju Street Fightera i Tekkena.

Mnie się takie podejście podoba, bo nie jestem graczem turniejowym i chcę się po prostu świetnie bawić, więc już dziś jestem pewien, że wersja na Wii U zapewni mi wiele godzin genialnej rozrywki. Tego samego nie mogę zaś napisać o edycji dedykowanej 3DS-owi. Super Smash Bros. zapowiadane było jako to samo doświadczenie na obu platformach, ale można to włożyć między bajki. Obie wersje mają ze sobą wspólny jedynie pomysł, nazwę i 60 klatek na sekundę. Cała reszta to zupełnie, co innego.

Na kieszonsolce gra się zdecydowanie gorzej. Przed chwilą pisałem o losowości zmagań na Wii U, ale nie oznacza to, że nie ma się tam kontroli nad postacią. W przypadku przenośnej wersji miałem nieodparte wrażenie, zresztą nie tylko ja, że w sterowaniu są lagi. Bez większych problemów da się odczuć, że pomiędzy wciśnięciem przycisku, a ujrzeniem ciosu na ekranie mija chwila. Dodatkowo wydaje mi się, że nie ma tego płynnego przechodzenia między kolejnymi atakami. „Duże” SSB pozwala na rozpoczynanie nowej akcji jeszcze w czasie trwania poprzedniej. W „małym” SSB postać czeka, aż animacja ciosu dojdzie do końca i dopiero wtedy zaczyna brać pod uwagę nasze mozolne wduszanie guzika.



To wszystko skutkuje wręcz ślamazarnym, w porównaniu do wersji na konsolę stacjonarną, gameplayem. Dodatkowo kamera potrafi odjechać od pola walki na taką odległość, że widać tylko jakieś większe kropki, a nie wojowników. Poza tym, po graficznym orgazmie zaserwowanym przez większą edycję, ta mniejsza wygląda po prostu średnio. Niestety, w tym przypadku 3DS się nie sprawdza, ewentualnie w życie wdrożono złe pomysły i jeszcze gorzej je wykonano. Nie wiem, ale w takiej kondycji zapowiada się gra co najwyżej na 5.5.

Sumując te moje dywagacje stwierdzam jedno - Super Smash Bros. w wersji na Wii U to gra tego samego kalibru, co genialne Mario Kart 8 i niesamowicie dobrze zapowiadająca się Bayonetta 2. Wersja na 3DS-a to zupełnie inna, gorsza liga, ale może jeszcze do premiery uda się coś w niej naprawić. Pożyjemy, zobaczymy.

Podsumowanie:
Super Smash Bros. na Wii U zapowiada się na nieprawdopodobnie świetną produkcję, która po prostu zarządzi w multiplayerze i na imprezach wszelakich. Edycja na 3DS-a jawi się natomiast jako ciekawostka, tudzież zwykły średniak.
Zapowiada się genialnie!

Screeny z Super Smash Bros. (WIIU)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?