Odallus: The Dark Call (PC)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Indyk na niedzielę - Odallus: The Dark Call - betatest (PC)


StormFire @ 19:03 21.12.2014

W wielu z nas siedzi absurdalne przekonanie, iż aby stawiać pierwsze kroki w niezależnie jakiej dziedzinie, od razu niezbędny jest drogi i wysokiej jakości sprzęt. Do biegania nie wystarczą zwykłe, codzienne buty, muszą być markowe i najlepiej oznaczone nazwiskiem znanego biegacza.

W wielu z nas siedzi absurdalne przekonanie, iż aby stawiać pierwsze kroki w niezależnie jakiej dziedzinie, od razu niezbędny jest drogi i wysokiej jakości sprzęt. Do biegania nie wystarczą zwykłe, codzienne buty, muszą być markowe i najlepiej oznaczone nazwiskiem znanego biegacza. Początkom w sztuce rysunku bezwzględnie muszą towarzyszyć ogromne zestawy ołówków, pędzli i farb. Z kolei każda wycieczka w góry, nawet kilkugodzinna, po ubitym szlaku, nie może się obejść bez zestawu wyładowanych po brzegi plecaków. Jak się okazuje, wszystko to jest zupełnie niepotrzebne na początku podróży, można zacząć znacznie skromniej. Dlatego kariera łowcy potworów stoi przed każdym otworem, nawet bez szczegółowych modeli 3D czy niesamowitych efektów świetlnych.



Co starają się udowodnić twórcy z JoyMasher, zabierając nas do czasów, gdy wszystko, w tym gry, było nieco prostsze. Bezpośrednimi inspiracjami do stworzenia Odallus: The Dark Call były takie klasyki ery ośmio- i szesnastobitowej, jak Demon’s Crest czy Ghosts'n'Goblins, ale zdecydowanie najbliżej mu do oryginalnej Castlevanii, wydanej na NES-a w 1987 roku. Zamiast Simona Belmonta jest Haggis, jednakże cel pozostał ten sam – zetrzeć z powierzchni Ziemi wszelkie przeklęte kreatury.

Główny bohater jest żołnierzem, który odłożył miecz, jednakże szybko się przekona, iż przeszłości nie można się tak po prostu pozbyć. Diabelskie bestie zniszczyły jego rodzinną wioskę i wybiły wszystkich jej mieszkańców, nie oszczędzając nawet niemowląt. Jak bardzo straszliwy jest gniew Haggisa, połączony z jego ostrą, jak brzytwa klingą, przekonały się maszkary wszelkiego rodzaju w sześciu udostępnionych w becie poziomach. Te prezentują się całkiem zróżnicowanie, zarówno kolorystycznie: od spalonej wioski, przez gęsty las, aż na sieci akweduktów kończąc; jak i pod względem mechaniki, gdzie należy wykorzystywać gałęzie drzew do przeskakiwania przez rozpadliny czy uważać na wartkie potoki pchające gracza wprost na śmiercionośne kolce. Jak przystało na - swego rodzaju - duchowego następcę Castlevanii, każda z plansz jest przygotowana w taki sposób, aby do części jej zakamarków można było dotrzeć tylko poprzez użycie przedmiotów czy zdolności zdobytych w późniejszym etapie. Po otrzymaniu bransolety, umożliwiającej przesuwanie ciężkich bloków, czy medalionu, pozwalającego oddychać pod wodą, warto przeszukać poprzednie lokacje, zwłaszcza, że część z nich kryje przejścia do kolejnych.



Ograniczona paleta kolorów, odpowiednio uproszczone sprite’y czy wykorzystanie konceptu metroidvanii jednocześnie wskazuje, dla kogo jest to produkcja. Każdy gracz tęskniący za starymi dobrymi czasami, tu powinien znaleźć swoje ukojenie, zwłaszcza, że autorzy postarali się, aby ten nostalgiczny powrót nie był aż tak bolesny. Nie zrozumcie mnie źle, Odallus nie należy do najprostszych gier. Mimo iż pasek zdrowia pozwala na popełnienie kilku błędów, tak przeciwnicy są bezlitośni, bossowie trudni, a każda śmierć kończy się zaczęciem poziomu od nowa. Albo od checkpointa, bo umieszczono kilka takich w każdej lokacji. Trzeba je ręcznie aktywować i działają tylko dopóki nie skończą się dostępne życia, jednakże znacznie zmniejszają poziom frustracji, jednocześnie pozostając przy tym zupełnie opcjonalne. Pomocną dłonią służy również sklepikarz, sprzedający regenerującą strawę, ale i różnego rodzaju broń miotaną czy dodatkowe szanse. Walutą pozostają tajemnicze orby zostawiane w różnej ilości przez pokonanych przeciwników, dlatego też niejednokrotnie warto skorzystać z backtrackingu, by zdobyć nieco więcej pieniędzy. Wersja beta sugeruje również, iż możliwe będzie ulepszanie broni, aczkolwiek nie dane mi było tego sprawdzić.

Podsumowanie:
To, dla kogo jest Odallus, jest oczywiste, niemniej ważniejszym pytaniem jest: czy poradzi sobie na rynku gier indie, który już teraz jest pełen nostalgicznych perełek, jak chociażby Shovel Knight. Dziełu JoyMasher może być niezwykle trudno stać się tego rodzaju hitem, aczkolwiek, jako miły powrót do dawnych lat, może się sprawdzić zaskakująco dobrze. Jeżeli autorzy utrzymają poziom osiągnięty w becie i odpowiednio rozwiną część dostępnych mechanik, nie widzę powodów, by to nie miało się udać.
Zapowiada się świetnie!

Screeny z Odallus: The Dark Call (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?