Life Goes On (PC)

ObserwujMam (12)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (1)

Life Goes On - już graliśmy (PC)


StormFire @ 06:50 08.04.2014

Nie da się ukryć, że większość otaczających nas przedmiotów zawdzięczamy naszym poprzednikom. Ludziom, którzy żyli przed nami i poświęcili swe życia dla dobra ogółu.

Nie da się ukryć, że większość otaczających nas przedmiotów zawdzięczamy naszym poprzednikom. Ludziom, którzy żyli przed nami i poświęcili swe życia dla dobra ogółu. Dali nam tak wspaniałe cuda techniki, jak elektryczność, rozbudowany i różnorodny system transportu czy w końcu komputery i Internet. Choć bardzo często zapomina się o roli przodków, Life Goes On dobitnie pokazuje, że jest ona nieoceniona



„Sacrificing minions leads to victory”

Autorzy z Infinite Monkeys Entertainment zobrazowali ten fakt bezpośrednio, nie bawiąc się w żadne półśrodki. Celem gracza jest znalezienie na każdym poziomie magicznego artefaktu, Pucharu Życia, jednakże zadanie nie należy do najprostszych. Po drodze na śmiałków czekają śmiertelne pułapki, zapadnie, przepaście i bestie wszelkiej maści, skutecznie uniemożliwiając przejście jednemu wojakowi. Liczba jest tu kluczowa, gdyż cel osiąga się głównie poprzez współpracę, o ile tak można nazwać wykorzystywanie towarzyszy broni. Martwych towarzyszy broni, warto dodać.

Na raz gracz może sterować jedynie jedną postacią, ale nie warto się do niej przywiązywać, gdyż wraz z najbliższą przeszkodą, kończy się ta toksyczna znajomość. Gdy drogę zagrodzi dół z kolcami, wojak bohaterskim ruchem nadzieje się na nie, tworząc tym samym kładkę dla swoich następców. Gdy konieczne stanie się wciśnięcie przycisku, skoczy na piłę i użyje swego ciała jako ciężarka. Gdy następna kładka będzie za wysoko, zamrozi się, by stworzyć blok lodu. Pomysł na grę logiczną, gdzie śmierć nie jest karą za błędy, a drogą do sukcesu spodobał mi się na tyle, iż kilkakrotnie ukończyłem aktualnie dostępne poziomy raz po raz paląc, szatkując i nadziewając własnych rycerzy na kolce. Niestety, mimo iż tytuł rzuca wyzwania w postaci licznika śmierci czy czasu, tak same zagadki nie należą do najtrudniejszych. Większość z nich można ukończyć nie bacząc na nic, poświęcając przy tym setki żołnierzy. Konieczność lawirowania między kolejnymi punktami odrodzeń również specjalnie nie podnosi poziomu trudności. Nie oczekuje zagwozdek wymagających siedzenia nocami nad rozwiązaniem, a jedynie nieco większego wysiłku dla szarych komórek, dlatego mam nadzieję, że pełna wersja mnie zadowoli w tym względzie.

Zwłaszcza, że twórcy pokazali, iż nie brak im pomysłów. Same poziomy pełne są najróżniejszych pułapek w postaci kolców, zapadni, płomieni czy przekładni. Czasami niezbędne będzie także zastosowanie cyrkowych sztuczek i stworzenie ludzkiej armaty, by dostać się w odległe miejsce czy rozbujać kładkę. Całość byłaby nieco makabryczna, gdyby nie wszechobecny humor i karykaturalne przedstawienie świata. Każdy rycerz posiada unikalne, generowane losowo i nierzadko zabawne imię, a po ukończeniu poziomu stosowny napis sarkastycznie ocenia dokonania gracza. Nie można też nie wspomnieć o niezwykle kreatywnych i zabawnych creditsach.

„… and less minions”

Zdecydowanie najgorzej wypada oprawa graficzna. Projekt wykonano w 3D i, niestety, obiekty mają bardzo prostą geometrię, a nie najlepsze oświetlenie sprawia, że wiele powierzchni wygląda na wykonane z plastiku. Podczas gry w żaden sposób to nie przeszkadza, jednakże momentalnie rzuca się w oczy. Pewnym problemem jest również implementacja sterowania. Mimo iż całość ogranicza się do kierunków + przycisku skoku, tak manewrowanie w menu za pomocą pada, potrafi dostarczyć problemów, aczkolwiek wierzę, że autorzy poprawią tego małego buga.



Autorzy z Infinite Monkeys Entertainment zaskoczyli mnie swoim pomysłem. Wykorzystanie jednego z najczęściej używanych w grach wideo mechanizmów w sposób zupełnie przeciwny nie należy do najczęstszych przypadków, a do tego tutaj sprawdza się bardzo dobrze. Różnorodność śmierci, jej znaczenie i wszędobylski humor współgrają ze sobą i tworzą przyjemny tytuł dla rozruszania szarych komórek. Choć nie sądzę, by udało się poprawić oprawę graficzną, tak utworzenie wyzwania dla mózgu i jednocześnie uzupełnienie doświadczenia nie powinno być tak dużym problemem.

Podsumowanie:
Choć zazwyczaj staram się minimalizować straty, nie sądziłem, że działanie odwrotne sprawi mi tyle radości. Rzucanie kolejnych rycerzy na kolce, w płomienie czy do armaty to dosyć niecodzienny, ale jednocześnie ciekawy sposób zarządzania własną armią. Jeśli do tego jest pożyteczny, nie mam najmniejszych oporów przed wysyłaniem ich na śmierć w imię zwycięstwa i mam nadzieję, że taki stan utrzyma się także po premierze produkcji.
Zapowiada się bardzo dobrze

Screeny z Life Goes On (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?