Andrzej Sapkowski nie ma wkładu w prace nad serialową adaptacją Wiedźmina od Netflixa
Mimo że wcześniej informowano, iż pisarz pełni rolę konsultanta kreatywnego przy produkcji serialu, on sam przyznaje, że nie jest zaangażowany w projekt.
Kiedy wiosną ubiegłego roku serwis Netflix, jedna z najlepszych wytwórni seriali na świecie, ogłosił prace nad adaptacją książkowego cyklu o Wiedźminie, autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, miliony fanów uniwersum na całym świecie wpadło w euforię. Od momentu ujawnienia projektu docierały do nas same dobre wieści, jak choćby ta, że przy serialu będzie pracował Tomasz Bagiński, planujący przeniesienie przygód Geralta z Rivii na duży ekran od wielu lat i mający świetne wyczucie w kreacji klimatu uniwersum, co udowodnił poprzez zwiastuny realizowane dla gier studia CD Projekt RED.
Kolejną dobrą nowiną było zatrudnienie Lauren Hissrich, scenarzystki wielu wysoko ocenianych produkcji Netflixa, jak choćby Daredevil oraz The Defenders. Ona sama regularnie prowadzi dyskusje z fanami w mediach społecznościowych, dzieli się spostrzeżeniami i pyta o opinie w wielu kluczowych zagadnieniach. Hissrich zdążyła poczynić także solidne przygotowania do pracy nad serialem, poprzez przeczytanie książek, ukończenie wszystkich gier z serii Wiedźmin i spędzenie niezliczonej liczby godzin na fanowskich forach.
O kwestię wkładu Andrzeja Sapkowskiego w całe przedsięwzięcie, jak do tej pory, nie należało się martwić, gdyż polski pisarz miał pełnić funkcję konsultanta kreatywnego. Jak się jednak okazuje, nie do końca jest tak, jakby się mogło wydawać i nasz mistrz fantastyki nie ma właściwie żadnego wkładu w projekt. Oto jego wypowiedź, jak padła w rozmowie z portugalskim serwisem JPN:
"Jak z wszystkimi adaptacjami, czy to pierwszą, czy ostatnią, nie jestem zaangażowany w prace - w mojej opinii książki to książki, a adaptacje to adaptacje. Jak pisał Kipling, Wschód i Zachód nigdy się nie zejdą. Tak samo jest z adaptacjami i oryginałem. Adaptacje trzeba dostosować. To wszystko, co mogę powiedzieć, ponieważ podpisałem kontrakt, który nakłada duże kary finansowe za ujawnienie czegokolwiek. Dla mnie to dobrze, bo nic nie wiem. Więc nie mogę nic powiedzieć.
Nie jestem zaangażowany i tak pozostanie. Netflix zapomniał uwzględnić moją osobistą opinię w kontrakcie, a ta opinia jest taka, że nie wiem i nigdy nie będę nic wiedział na temat produkcji".
Czy Waszym zdaniem możemy się zacząć martwić o zgodność serialu z oryginałem? Nawet jeśli na pokładzie nie ma Sapkowskiego, wciąż pozostaje Tomek Bagiński, który przed nawiązaniem kontaktu z Netflixem konsultował przedsięwzięcie z pisarzem całymi latami.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler